Pomarańcze teraz smakują najlepiej, są dokładnie takie jak trzeba. Chcecie z nich korzystać? Róbcie to właśnie teraz. Są soczyste, aromatyczne, no idealne. Zerknęłam przed chwilą na bloga i zauważyłam, iż wrzuciłam na niego kilka przepisów z cytrusami (piszę oczywiście o obecnym sezonie zimowym). Przeleciałam moje wieloletnie notatki, poszperałam w internecie i trafiłam na stronę przepisy.pl. Natrafiłam na parę ciekawych przepisów, między innymi na kurczaka w sosie pomarańczowym. O tak, wiedziałam, iż pójdę w tę stronę. Pomarańcze i kurczak.
Moja pierwsza myśl – połączenie pomarańczy z imbirem. Ten zawsze idealnie komponuje się z cytrusami. Moja druga myśl to oczywiście coś wegetariańskiego. Później przypomniałam sobie o tym, iż My od jutra przechodzi na ścisłą dietę i jeszcze zdąży się znudzić kuchnią wegetariańską. No dobra, niech będzie mięso.
Zastanawiałam się jeszcze nad tym, w którą stronę mam iść. Nie chciałam ograniczać się jedynie do tych dwóch składników i niewielu dodatków. Chciałam, żeby to było coś więcej. Jednocześnie nie chciałam przeginać z ilością składników, żeby nikogo nie zniechęcać do tej potrawy. Do marynaty i jednocześnie glazury dodałam czosnek, sos sojowy, ocet ryżowy i chili.
A, właśnie… na początku chciałam zrobić jedynie marynatę. Skrzydełka miały w niej swoje odleżeć. Potem miałam je upiec i już. Jednak milion razy przygotowywałam je w ten sposób, teraz chciałam zrobić coś innego. Postanowiłam więc, iż połowę marynaty podgrzeję, zagęszczę i przed samym podaniem obtoczę nią skrzydełka. I to był świetny pomysł.
Zresztą to nie jest nic odkrywczego, nie ja pierwsza to zrobiłam. Wielokrotnie wpadłam już na tego typu przepisy, głównie na stronach anglojęzycznych. Mój notatnik z przepisami też nie zawiódł. Wpisałam w lupie słowo kurczak, słowo pomarańcze i włala.
Część skrzydełek zjadłam adekwatnie prosto z piekarnika. Druga wylądowała w tortillach w towarzystwie sałaty lodowej, papryki i sosu czosnkowego. Zjadł je My, Tola i ja. Te 12 sztuk wystarczyło akurat na cały dzień.
Zróbcie.
Smacznego.
Składniki:
12 skrzydełek kurczaka
3 łyżki jasnego sosu sojowego
1 czubata łyżka miodu
sok z 1 dużej pomarańczy
skorka z połowy dużej pomarańczy (starta na najmniejszych oczkach)
1 łyżeczka startego imbiru
3 duże ząbki czosnku
ćwierć łyżeczki chili w płatkach
1 łyżeczka octu ryzowego
2 łyżki oleju rzepakowego
pół łyżeczki mąki kukurydzianej lub ziemniaczanej
do przybrania: 1 łyżeczka poszatkowanej natki pietruszki i 1 łyżka uprażonych ziaren sezamu
Każde skrzydełko dzielimy na trzy części, przecinając je w stawach. Te najmniejsze części nie będą nam potrzebne.
W misce łączymy sos sojowy z miodem, sokiem i skórką z pomarańczy. Dodajemy do tego imbir, rozdrobnione ząbki czosnku, chili, ocet ryżowy, olej, mieszamy. Połowę marynaty odlewamy do szklanki, odstawiamy. Resztą zalewamy skrzydełka i wstawiamy do lodówki na minimum dwie godziny (ja skrzydełka marynowałam 12 godzin).
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni.
Marynatę ze szklanki wlewamy do garnka, dodajemy do niej mąkę, mieszamy, zagotowujemy.
Skrzydełka wykładamy na dużą blachę, wkładamy do nagrzanego piekarnika, pieczemy je w sumie około godziny (skrzydełka powinny być zrumienione, mięso powinno odchodzić od kości). W połowie pieczenia można je odwrócić.
Po upieczeniu, skrzydełka oblewamy marynatą z mąką, posypujemy natką i ziarnami sezamu.
Podobne przepisy:
Pieczone skrzydełka z kurczaka
Pikantne skrzydełka barbecue