Skomplikowany wybór

polregion.pl 7 godzin temu

Niełatwa decyzja

– Babciu, nie chcę kaszy – szepnął Mikołaj, odsuwając powoli talerz, nie spuszczając wzroku z Tamary.

Tak samo robiła kiedyś jej córka. Gdy nie chciała zupy czy kaszy, powoli przesuwała talerz, aż ten spadał na podłogę. Skąd on to zna? Przecież nie mógł tego widzieć. Dorosła Alicja już tak nie robiła. Czy to geny dają o sobie znać?

Małą córkę Tamara beształa, ale na Mikołaja nie potrafiła się gniewać.

– Stój! – rozkazała, gdy talerz znalazł się na skraju stołu. – Nie chcesz, nie jedz. Napij się herbaty.

– A cukierka mogę? – spytał Mikołaj.

– Cukierka nie. Przecież zjadłeś jednego przed śniadaniem i zepsułeś sobie apetyt. Do obiadu zero słodyczy.

– No ba-aa-bciu – przeciągnął Mikołaj.

W oczach chłopca pojawiły się łzy, usta wykrzywiły się – za chwilę wybuchnie płaczem. Mały szelma doskonale wiedział, jak na nią działają jego łzy, i bezlitośnie to wykorzystywał.

„A płacze tak samo, jak jego mama w dzieciństwie” – pomyślała ze smutkiem Tamara, gotowa już ustąpić. Ale wtedy rozległ się dzwonek do drzwi.

– Weź sobie ciastko – rzuciła, wychodząc z kuchni.

– Nie chcę ciastka! – kapryśnie warknął Mikołaj za jej plecami.

Tamara otworzyła drzwi. W progu stał Bogdan, jej zięć i ojciec Mikołaja.

– Dzień dobry, Tamaro Michałówno. Jak zawsze pięknie pani wygląda – powiedział z uśmiechem.

Tamarze było miło, ale odpowiedziała dość oschle:

– Dziękuję, niech pan też ma się dobrze. Proszę wejść.

– Tato! – do przedpokoju wbiegł Mikołaj.

Bogdan schylił się i podniósł syna, przytulając go mocno.

– Jakiś ty ciężki! Rośniesz jak na drożdżach! – W oczach Bogdana malowała się czułość.

– A co mi przywiozłeś? – spytał Mikołaj, odsuwając się lekko od ojca.

– A ty się dobrze zachowywałeś? Słuchałeś babci? Nie dokazywałeś? – Bogdan spojrzał na Tamarę. Ona milczała, odwróciła wzrok.

– No, przyznawaj się, co nabroiłeś? – potarmosił syna Bogdan.

– Nie zjadłem kaszy. W przedszkolu mnie ukarali, bo się pobiłem z Jankiem. To nie moja wina, on pierwszy zaczął. Popchnął mnie i zabrał mi zabawkę. Ja mu oddałem. Ukarali mnie, a jego nie.

– Niesprawiedliwie – pokiwał głową Bogdan.

– Mikołaj, idź do pokoju, muszę porozmawiać z tatą.

Bogdan postawił syna na podłodze, sięgnął do kieszeni płaszcza i wyciągnął samochodzik, wręczając go chłopcu. Zadowolony Mikołaj pobiegł do pokoju. Bogdan wszedł za Tamarą do kuchni, usiadł przy stole. Tamara sprzątnęła talerz z niedojedzoną kaszą i pozostała przy zlewie.

– Ta mama Janka… ileż ja musiałam wysłuchać pod swoim adresem. Domagała się, żebym ukarała Mikołaja. Ale Janek też często się bije, popycha dzieci, a potem skarży. Dzieci się czasem pobiją, to normalne. Ale nie powinieneś zachęcać Mikołaja, żeby oddawał – powiedziała z wyrzutem.

– Jestem pani tak wdzięczny, Tamaro Michałówno, iż zajmuje się pani moim synem. Sam bym sobie nie poradził.

– Co innego mi zostało? Jestem przecież jego babcią – odparła.

Tamara doskonale zdawała sobie sprawę, iż trochę kokietuje. Tak, Mikołaj to jej wnuk, ale wyglądała raczej na jego matkę niż babcię.

– Tamaro Michałówno, a może jednak zatrudnimy nianię? – Bogdan zawsze zwracał się do niej per „pani”, podkreślając jej status. Tamara zmarszczyła brwi.

– Co pan mówi? – Tamara gwałtownie spojrzała na Bogdana.
On przyglądał się jej. Kobieta zawsze wyczuwa zainteresowanie w męskim spojrzeniu. Było jej i przyjemnie, i niezręcznie.

Odwróciła się do zlewu, bez powodu odkręciła wodę i natychmiast zakręciła kurek. „Boże, denerwuję się. Tylko tego brakowało, żeby to zauważył”. Znów się do niego odwróciła, krzyżując ręce na piersi.

– Żadnej niani. Myśli pan, iż obca kobieta zajmie się pańskim synem lepiej niż ja? I nie chce o tym więcej słyszeć.

– Ale on wymaga dużo uwagi. Mogłaby pani… ułożyć sobie życie… – Bogdan zająknął się i odkaszlnął.

– Pan też mógłby ułożyć sobie życie.
Spojrzeli na siebie i odwrócili wzrok.

Nigdy nie rozumiała, co mężczyzna taki jak Bogdan widział w jej lekkomyślnej i kapryśnej córce. Był od Alicji starszy o piętnaście lat i bardziej pasował wiekiem do Tamary niż do jej córki.

Ale kochał Alicję, tego była pewna. Nawut trochę jej zazdrościła. Gdy Alicja oznajmiła, iż wychodzi za mąż, Tamara oczywiście próbowała ją odwieść.

– On jest od ciebie starszy, dojrzalszy, a ty jeszcze dziecko. Co was może łączyć?

– Mamo, kochamy się. Nie jestem dzieckiem, mam dwadzieścia lat. jeżeli mi zabronisz, ucieknę z domu. I tak za niego wyjdę. A ty po prostu mi zazdrościsz – ukłuła ją Alicja.

– Nie spiesz się, poznajcie się lepiej – Tamara miała nadzieję, iż w tym czasie Bogdan się rozczaruje i odpuści. – Lepiej pasowałby ci rówieśnik.

– Wszyscy oni są nudni. Powiedz, gdyby Bogdan spotkał najpierw ciebie, a nie mnie, czy nie wyszłabyś za niego? – podchwyciła chytrze Alicja.

„Nawet nie wie, jak bardzo ma rację” – musiała przyznać Tamara.

Próbowała też przemówić Bogdanowi do rozumu, odwieść go od małżeństwa z córką. On jest dorosły, po co mu taka młoda żona, która nic nie potrafi?

– Nauczy się. Szaleńczo kocham pani córkę. Będzie szczęśliwa, niech mi pani wierzy – mówił Bogdan, a Tamara nie miała wątpliwości, iż mówi prawdę.

Alicja i Bogdan wzięli ślub. Oczywiście córka rzuciła studia, bo od razu zaszła w ciążę. Bardzo starała się być dobrą żoną. Dzwoniła do matki kilka razy dziennie, pytała, jak ugotować barszcz, jak zrobić kotlety, co dodać do naleśników, żeby byłyPo wielu wahaniach Tamara w końcu zrozumiała, iż szczęście jest ważniejsze niż opinia innych, i pewnego dnia, trzymając Mikołaja za rękę, podeszła do Bogdana i powiedziała: „Może rzeczywiście spróbujemy być razem?”.

Idź do oryginalnego materiału