Krzysztof i Karolina Skibowie od momentu ogłoszenia łączącego ich uczucia zbudzają niemałe medialne zainteresowane. Chociaż na początku ich związku niektórzy nie wróżyli im długiej wspólnej przyszłości, to muzyk i jego ukochana pokazali, iż prawdziwa miłość jest w stanie pokonać nie takie przeszkody. W sierpniu 2023 roku zakochani oficjalnie stali się małżeństwem. Czy ceremonia coś zmieniła w ich życiu?
REKLAMA
Czy coś zmieniło się, odkąd jesteście małżeństwem?
Karolina: Nasze życie się nie zmieniło. Od lat mieszkaliśmy razem, po prostu to sformalizowaliśmy i razem rozliczamy się z Urzędem Skarbowym.
Macie jakieś codzienne rytuały, które pomagają wam wzmacniać waszą relację?
Karolina: Wspólne posiłki! Brzmi banalnie, ale dla mnie to bardzo ważne. Odkładamy wtedy telefony, rozmawiamy o dniu i planach. Po posiłku pijemy razem herbatkę i ładujemy się przytuleniami. W obecnych czasach ludzie przy posiłku siedzą na telefonie, a ja bardzo lubię taką zwykłą codzienność, która wzmacnia uczucie. Według nas o związek dba się na co dzień, a nie od święta.
Jak spędzicie walentynki?
Krzysztof: Na początku lutego wylatujemy na Mauritius i co prawda wracamy na dzień przed Walentynkami, ale to tam planujemy spędzić czas tylko we dwoje i liczymy na dużo romantycznych chwil. Stricte w walentynki ja gram koncert, a Karo wraca do naszych zwierzaków, które na czas urlopu będą z jej siostrą.
Czy macie marzenie, które chcielibyście zrealizować w najbliższych latach?
Karolina: Zwiedzenie Universal Studio na Florydzie i Nowego Jorku. Niestety na razie czas na to nie pozwala, bo w letnim okresie Krzyś gra co weekend i ciężko przeznaczyć minimum 10 dni, ale planujemy to w najbliższych latach.
Jakie miejsca na świecie chcecie jeszcze odwiedzić?
Krzysztof: Tak jak wspomnieliśmy wcześniej - Stany, z naciskiem na Nowy Jork i Florydę. Mam choćby propozycję trasy stand-upowej po Stanach, więc może to połączymy. W planach jest też wypad do Tajlandii i rejs statkiem po Karaibach.
Karolina: Marzy mi się Japonia, najlepiej w kwietniu, gdy kwitną kwiaty wiśni.
Gdzie ładujecie baterie?
Karolina: Jakkolwiek banalnie to brzmi, najlepiej ładujemy baterie u siebie w domu. Stworzyliśmy tu mały azyl i właśnie spędzając czas ze zwierzakami oraz dobrym jedzonkiem, regenerujemy się najlepiej.
Czy przeszkadza wam, jak o was piszą?
Karolina: Na szczęście piszą już coraz mniej. Mnie najbardziej denerwuje, kiedy czytam kłamstwa albo widzę wykupione zdjęcia od obrzydliwych paparazzi, którzy robiąc sto migawek na sekundę, specjalnie wybierają te najgorsze, by generować hejt i dawać upust frustracji ludzi z kompleksami.
Krzysztof: Ja jestem przyzwyczajony. Od 40 lat piszą, co prawda ze względu na rewolucję z Karo o wiele więcej, ale nic sobie z tego nie robię.
Będąc przy mediach, czy uważacie, iż za mało można w nich przeczytać o licznych akcjach charytatywnych czy społecznych, w które tak bardzo się angażujecie? O jakich tematach w tej kwestii powinno być głośniej?
Karolina: Zdecydowanie! Krzyś przy mnie zmienił się o 180 stopni. Przeszedł na roślinne odżywianie, kiedy może pomaga, o czym nigdy zresztą nie pisze. Ostatnio aż musiałam zwrócić mu uwagę, bo wspiera każdą akcję charytatywną, jaka się zgłasza i do tego sporo dopłacamy i ustaliliśmy, iż od tego roku robimy daną pulę takich książek czy fantów i jej nie przekraczamy. Poza tym zaangażował się też w akcje prozwierzęce, na każdym evencie, koncercie głośno dyskutuje na temat wegańskiego odżywiania, buduje świadomość, tak jak ja robiłam to od lat. Nakręcamy się w tym wzajemnie. Był też ze mną na Dniu bez futra, odwiedzamy razem azyle dla zwierząt hodowlanych i pokazujemy ludziom jak te zwierzaki nie różnią się od naszych tzw. zwierząt domowych. Ja praktycznie co weekend biorę udział w różnych akcjach aktywistycznych, czy to "Sześcianach Prawdy". ("Sześcian Prawdy" to uliczna kampania informacyjna, która w usystematyzowany sposób wykorzystuje bezpośrednie działania angażujące przechodniów. Wykorzystujemy nagrania przedstawiające standardowe praktyki stosowane w hodowli zwierząt, wyświetlane na ekranach, aby ujawnić społeczeństwu prawdę o hodowli zwierząt i rozmawiać w cztery oczy o wykorzystywaniu zwierząt], protestach w sklepach Ochnik, które jako kilka jeszcze w Polsce sprzedają futra naturalne, notabene z chińskich hodowli czy różnych akcjach Fundacji Viva). Ponad to bliski jest nam temat profilaktyki nowotworowej i również wspieramy takie fundacje i eventy.
Krzysztof koncertami wspiera inicjatywy WOŚP. Ty, Karolino, niezmiennie mu w tym towarzyszysz. Jak reagujecie na ataki ze strony prawicowych mediów, które są przeciwko inicjatywie Jurka Owsiaka?
Krzysztof: Mamy świadomość, iż ataki na WOŚP to akcje polityczne, które mają odwrócić uwagę od drażliwych tematów, takich jak choćby fakt, iż ponad trzydziestu posłów PiS jest uwikłanych w różne afery finansowe i przestępstwa. Ten hejt na Owsiaka ma wprowadzić chaos medialny, co niestety trollom z prawicy często się udaje. Chodzi o to, by tak często puszczać fake newsy, aż zasieje się ziarno wątpliwości. Na szczęście, jak śpiewał Niemen, "ludzi dobrej woli jest więcej", co pokazał ostatni 33. finał. Mimo masowej akcji hejterów okazał się rekordowy, co cieszy.
Oboje angażujecie się także w akcje na rzecz zwierząt. Szczególnie u Karoliny na Instagramie można zobaczyć mnóstwo informacji na ten temat. Czy uważacie, iż w kwestii praw zwierząt można jeszcze wiele zrobić w Polsce? Co powinno się zmienić?
Karolina: Polska niestety mocno odstaje na tle innych państw europejskich. W większości państw UE hodowla zwierząt na futra jest zakazana. U nas ich liczba zmalała z kilkunastu tysięcy do kilkuset ferm, ale chcemy całkowitego zakazu. Polki nie chodzą już w futrach. Ta moda dawno minęła i dziś jest strasznym obciachem. 99 procent tych futer pozyskanych kosztem bezsensownego cierpienia zwierząt trafia do Chin lub Rosji. Poza tym fermy powodują szkody ekologiczne i narażają zdrowie mieszkańców wsi z powodu gnijących martwych ciał zwierząt i chmar much. Martwi nas również łagodne podejście sądów do znęcania się nad zwierzętami. Wyroki w zawieszeniu to niestety standard. Dodatkowo lobby myśliwskie jest bardzo silne. Polowania realizowane są blisko osad, co rodzi zagrożenie. Głośne były wypadki zabicia rolników, postrzelenia rowerzysty czy młodego żołnierza ze Szczecina. To musi się skończyć. Niestety partie typu Konfederacja popierają takie działania.
Krzysztofie, w listopadzie wydałeś zbiór opowiadań "Kobiety są naiwne". Masz na swoim koncie nie tylko książki, ale i liczne felietony. Czy pisanie to coś, co kochasz, jak muzykę?
Krzysztof: To moja siódma książka. Wcześniej wydałem dwa zbiory felietonów, zbiór opowiadań oraz biografię. Publikuję felietony od ponad 30 lat. Najnowsza publikacja to historie prawdziwe i nieprawdziwe, pełne strasznych i śmiesznych zdarzeń. To opowiadania satyryczne i humoreski, które mam nadzieję, rozbawią czytelników. Polecam na długie zimowe wieczory przy fotelu bujanym.
Jaka jest wasza definicja szczęścia i jak staracie się ją realizować w życiu?
Krzysztof: Najlepiej się czujemy, gdy jesteśmy po prostu razem. Wiec bycie razem jest naszą definicja szczęścia. Tak naprawdę nie potrzebujemy żadnych luksusów czy zbytków. Lubimy takie krzątactwo domowe. Mogę być na piętrze w swoim gabinecie, ale muszę czuć, iż Karo jest tuż obok. Gdy jadę choćby w krótką trasę zawsze tęsknię. Brakuje mi bliskości. Ta bliskość, czułe słówka i spojrzenia w oczy mimo, iż banalne i oklepane u nas działają. Bez tego nie ma emocji, a to emocje i wzajemna fascynacja budują więzi.
Jak widzicie swoją przyszłość za kilka lat? Czy macie wizję tego, jak chcielibyście, by wyglądało wasze wspólne życie?
Krzysztof: Mam nadzieję, iż wiele się nie zmieni. Nie chcemy lecieć na Marsa z Elonem Muskiem ani marzyć o rewolucyjnych zmianach. Dbamy o zdrowie i chcemy, aby nasza wspólna podróż trwała jak najdłużej.