Skandal w kuchni: jak gołąbki zrujnowały związek

twojacena.pl 3 dni temu

Skandal w kuchni: jak gołąbki zniszczyły małżeństwo

Kinga, zmęczona i wyczerpana, wróciła do domu ze sklepu, ściskając w dłoniach dwie ciężkie torby. Z trudem weszła do kuchni, rzuciła siatki na stół i osunęła się na krzesło, próbując złapać oddech. Wieczorne powietrze w małym miasteczku Białowieża przesiąknięte było wilgocią, co tylko potęgowało jej wyczerpanie.

– Cześć, Kinga, co na obiad? – rozległ się głos Marka, który stanął w drzwiach kuchni, zacierając ręce w oczekiwaniu.

– Marek, ledwo weszłam, choćby nie myślałam jeszcze – westchnęła Kinga, czując, jak napięcie ściska jej ciało. – Jestem strasznie zmęczona.

– A może zrobisz gołąbki? – zaproponował Marek z lekkim uśmiechem, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.

Kinga podniosła na niego oczy pełne goryczy i stłumionego gniewu. Milczała przez chwilę, jakby zbierała siły, a potem, niespodziewanie choćby dla siebie, wybuchnęła:

– Wiesz co, Marek? Powinniśmy się rozwieść.

– Co? Rozwieść? Z jakiej racji? – Marek zastygł, jego twarz wyrażała kompletne zdumienie.

– Z powodu twoich cholernych gołąbków! – prawie krzyknęła Kinga, jej głos drżał od emocji.

– Z powodu gołąbków? – Marek patrzył na nią, jakby oszalała, niezdolny zrozumieć, co się w niej dzieje.

10 miesięcy temu

Wpływ lokalnych plotek

Tuż po ślubie Kinga i Marek zasiedli, by omówić wspólny budżet. Wydawało się, iż przewidzieli wszystko, by ich życie w Białowieży było harmonijne.

– Jesteśmy dorośli, Kinga, dzielimy wydatki po połowie – zdecydowanie oznajmił Marek. – To uchroni nas przed niepotrzebnymi sporami.

– Nie wiem, Marek – odpowiedziała niepewnie Kinga. – W poprzednim małżeństwie mój mąż brał na siebie większość wydatków, bo więcej zarabiał.

– I co, pomogło to waszemu małżeństwu? – zaśmiał się sarkastycznie Marek. – A moja była żona wydawała pieniądze bez opamiętania, nie nadążałem za nią. Nie, po połowie – znaczy po połowie.

Kinga marzyła, by ich dochody trafiały do wspólnej puli, z której czerpaliby na potrzeby. Ale Marek myślał inaczej – zimno i wyrachowanie.

– Na jedzenie i rachunki składamy się równo – wyjaśnił. – Reszta idzie na oszczędności. Możemy też podzielić obowiązki domowe, ale to szczegóły, nie będziemy liczyć każdego grosza.

Ten wywoływał w Kindze wewnętrzny sprzeciw. Wydawał jej się niesprawiedliwy, ale zgodziła się, nie chcąc zaczynać małżeństwa od kłótni. Gdy jednak plan wszedł w życie, jej cierpliwość zaczęła pękać. Marek uwielbiał sycące obiady – mięsa, kiełbasy, fast foody – i suma, którą ustalili na jedzenie, pochłaniała niemal połowę jej pensji. Ona jadła skromnie – jogurty, owoce, lekkie sałatki – i wcześniej wydawała na jedzenie znacznie mniej. Teraz jej pieniądze znikały jak kamfora.

– Dziwne macie relacje – zauważyła przyjaciółka Agata, słuchając Kingi przy herbacie. – Ty jesz swoje sery i jabłka, a on zamawia pizzę i smaży steki, ale płacicie po równo?

– Też mi się to nie podoba – przyznała Kinga, nerwowo gniotąc brzeg obrusa. – Ale się zgodziłam, a teraz nie wiem, jak wyjść z tej pułapki. W praktyce on zjada moje pieniądze, a swoje oszczędza.

– Niech każdy kupuje sobie jedzenie osobno – zaproponowała Agata. – To będzie sprawiedliwe.

Kinga też o tym myślała, ale czekała, aż Marek sam to zaproponuje. On jednak był zadowolony z układu i nie widział problemu.

– Co ci nie pasuje? – dziwił się, gdy Kinga próbowała poruszyć temat.

– Nie podoba mi się, iż połowa mojej pensji idzie na jedzenie, które ty wybierasz! – zaprotestowała gorąco. – Jem znacznie mniej, a teraz choćby nie stać mnie na kosmetyki.

– Taka jest życie rodzinne, Kinga, przyzwyczaj się – machnął ręką Marek, nie chcąc wnikać.

– Wyobrażałam je sobie zupełnie inaczej – odparła smutno Kinga. – W pierwszym małżeństwie nie mieliśmy takich problemów.

– Znowu o swoim byłym! – wybuchnął Marek. – jeżeli był taki idealny, to czemu się rozwiodłaś?

– Rozstaliśmy się nie przez pieniądze, a przez jego zdradę – cicho odpowiedziała Kinga, czując, jak jego słowa uderzają w otwartą ranę.

– Nic dziwnego – zjadliwie rzucił Marek. – Gotujesz średnio, w domu chaos, tylko narzekasz.

Te słowa głęboko ją zraniły. Nie uważała się za idealną gospodynię, ale starała się dbać o dom i gotowała codziennie. Tyle iż przed ślubem nie mieszkali razem – spotykali się kilka miesięcy i gwałtownie wzięli ślub. Randki na odległość wydawały się romantyczne, ale wspólne życie pokazało wszystkie różnice. Kinga lubiła dania warzywne, zapiekanki i omlety, Marek żądał bigosu, kiełbas i pizzy. Zaczęła gotować dla niego osobno, ale zabierało to czas i pieniądze, a jego pretensje tylko ją irytowały.

– Masz prawie czterdziestkę, a narzekasz mamie, iż nie umiem zawijać gołąbków? – oburzyła się Kinga.

– Nie narzekam, tylko opowiadam, jak żyjemy – odparł Marek. – A moja mama, w przeciwieństwie do ciebie, gotuje znakomicie.

Kinga byłaby gotowa się uczyć, gdyby naprawdę nie umiała gotować. Ale gotowała dobrze – po prostu nie podzielała obsesji Marka na punkcie jedzenia. Kilkakrotnie próbowała to omówić, ale kończyło się kłótniami.

– Po prostu żałujesz mi pieniędzy na mięso! – krzyczał Marek. – Nie proszę o trufle, tylko o zwykłą wieprzowinę!

– Sam zobacz – próbowała wyjaśnić Kinga. – Zjadamy prawie całą moją pensję, nie mogę choćby odłożyć na ubrania!

– Skoro budżet osobny, to i ubrania każdy kupuje sobie sam – wzruszył ramionami Marek.

Kinga czuła, iż jej cierpliwość się wyczerpuje. Postanowiła pokazać mężowi, jak zjada jej pieniądze, i zaczęła zbierać paragony. Po miesiącu podsumowała wydatki i pokazała Markowi.

– Z naszych zakupów tylko trzydzieści procent to moje, reszta twoje – wyjaśniła. – jeżeli budżet wspólPo ostatecznej kłótni, gdy Marek odrzucił jej propozycję podziału wydatków według faktycznych potrzeb, Kinga spakowała walizkę i wyszła, szukając w sobie odwagi, by zacząć od nowa.

Idź do oryginalnego materiału