Siostrzane Węzły

newsempire24.com 4 godzin temu

**Siostry**

Halina wstała o świcie, przygotowała śniadanie, spakowała jedzenie mężowi i dopiero potem poszła go obudzić.

– Halinko, po co tak dużo? Wrócę przecież jutro – powiedział mąż, widząc wypchaną torbę.

– Dwa dni trzeba coś jeść. Nie będziesz miał czasu gotować, podgrzejesz i zjesz. Nie marudź. Tam oprócz jedzenia pozostało ciepłe ubranie. Noce już chłodne. Pij herbatę, póki gorąca – odparła Halina, machając ręką.

Mąż zjadł solidne śniadanie, ubrał się i wziął torbę.

– Jadę, a ty połóż się, pośpij jeszcze – rzekł, wychodząc z mieszkania.

Halina zamknęła za nim drzwi, wróciła do kuchni i wyjrzała przez okno. Wiedziała, iż na środku podwórka Grześ się odwróci i pomacha jej. Mąż rzeczywiście zatrzymał się, spojrzał w stronę domu i uniósł dłoń. Pomachała w odpowiedzi. Uśmiechnęła się w duchu: *Jak młode małżeństwo*. Zrobiło się jej ciepło na sercu.

Od kiedy przeszła na emeryturę, zawsze tak żegnała męża, gdy wychodził do pracy albo na działkę. Żyli razem dwadzieścia sześć lat. Nie tak dużo, jak na ich wiek. Każde z nich miało za sobą wcześniejsze związki.

Halina nie lubiła zostawać sama. Pojechałaby z mężem na działkę, ale obiecała córce, iż dziś posiedzi z wnukiem. Westchnęła. Nie chciało się jej spać. Ale co robić? Za wcześnie na sprzątanie. Nie włączy przecież odkurzacza o szóstej rano. W blokach słychać każde słowo. W weekend ludzie lubią pospać.

Nie mając nic lepszego do roboty, Halina położyła się na łóżku w samym szlafroku. Leżała i myślała o wszystkim na raz, aż w końcu niepostrzeżenie zasnęła.

Nawet jej się przyśniło. U babci na wsi był pies Burek, duży i kudłaty. We śnie podbiegł do Haliny, radośnie merdając ogonem. *„Burek, witaj! Skąd się tu wziąłeś?”* – zapytała Halina i wyciągnęła rękę, by go pogłaskać. Ale Burek nagle warknął, pokazując zęby. Halina cofnęła dłoń, nie rozumiejąc, dlaczego pies nie dał się dotknąć…

Halina drgnęła i otworzyła oczy. W pokoju było pusto, żadnego Burka, nie mógł tu być. Pies zdechł ze starości, gdy Halina miała czternaście lat. Spojrzała na zegarek – spała może z dziesięć minut. Zamknęła oczy ponownie. *„Umarli śnią się na niepogodę, a psy na krewnych”* – pomyślała, gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Kto to tak wcześnie?

Halina wstała, założyła kapcie i poszła do przedpokoju. Dzwonek odezwał się ponownie, poganiając ją.

– Idę już, idę – burknęła Halina i otworzyła drzwi.

Na widok gościa o mało nie zatrzasnęła drzwi przed nosem tej, którą chciała zobaczyć najmniej. Mówią, iż pierwsza myśl jest zawsze najlepsza. Później żałowała, iż nie postąpiła zgodnie z nią. Na progu stała jej młodsza siostra. Serce zabiło jak złapany ptak w sidłach.

– Cześć, siostrzyczko! – powiedziała Kinga, kładąc nacisk na ostatnie słowo, i uśmiechnęła się szeroko.

Duże zęby Kingi wysuwały się do przodu. Gdy się uśmiechała, widać było kawałek bladoróżowych dziąseł. *„A mówią, iż proroczych snów nie ma”* – pomyślała Halina, przypominając sobie warczenie Burka. Myśl była nieprzyjemna. Wizyta siostry po latach rozłąki nie wróżyła nic dobrego.

Miały różnych ojców i dziesięć lat różnicy. Ojciec Haliny zginął w wypadku, trzy lata później mama wyszła ponownie za mąż i urodziła Kingę. Siostry nie były do siebie podobne ani wyglądem, ani charakterem. Halina była krępa i niska, z delikatnymi, sympatycznymi rysami twarzy i spokojnym usposobieniem. Kinga – wysoka, szczupła, z wydłużoną twarzą i mocno wystającymi przednimi zębami.

– Co, tak będziesz mnie trzymać w drzwiach? Nie zaprosisz do środka? – spytała Kinga.

Halina wciąż mogła zatrzasnąć drzwi. Ale to przecież siostra, choć nieproszona i nieoczekiwana.

– Wejdź – powiedziała, szerzej otwierając drzwi.

Kinga weszła do mieszkania, zdjęła buty na dość wysokich obcasach, poprawiła przed lustrem fryzurę i odwróciła się do Haliny.

– Nie spodziewałaś się? A ja jestem. – Kinga sięgnęła po kapcie Grzesia, ale Halina wyjęła z szafki gościnne klapki. Były za małe dla Kingi, ale innych nie miała.

– No, pokazuj, jak żyjesz – Kinga przeszła do pokoju, rozglądając się na boki i chwytliwym wzrokiem zauważając każdy szczegół.

– Masz tu pałac! I meble importowane, i remont… – Kinga spojrzała na Halinę.

Na ułamek sekundy Halina dostrzegła w oczach siostry zazdrość i złość. Ale w następnej chwili Kinga znów się uśmiechała, odsłaniając duże zęby. Halina znów pomyślała o śnie.

– To rozumiem. Dobrze wyszłaś za mąż. A mąż gdzie?

– Na działce – niechętnie odparła Halina.

– I działkę macie? No to jacy z was burżuje – przeciągnęła Kinga tonem, który mówił: *„No, no, zobaczymy”*.

– Po co przyjechałaś? – spytała Halina, tracąc cierpliwość.

– Stęskniłam się. Przecież nie mamy już nikogo poza sobą. Jesteśmy tylko my – odparła Kinga, nie odwracając się i przyglądając zdjęciu córki z wnukiem. – A to kto? Twoja córka?

Halina nie odpowiedziała.

– A ja jestem sama. Z Darkiem gwałtownie się rozstaliśmy. Po nim jeszcze dwa razy wychodziłam za mąż. I wiesz co? Ci dwaj nie różnili się niczym od pierwszego. Nie warto było ich zmieniać – zwierzyła się Kinga.

– Też ich komuś odebrałaś? – zażartowała gorzko Halina, nie mogąc się powstrzymać.

– Zmieniłaś się, zgorzkniałaś. Kto stare wspomina, temu oko wypada – Kinga znów się uśmiechnęła, pokazując nierówny rząd zębów. – Nie przyjechałam się kłócić.

– To po co? Postanowiłaś wpaść z sentymentu i przy okazji znów coś mi zabrać? – spytała Halina, puszczającPo kilku godzinach pełnych gorzkich słów i wspomnień, Halina spojrzała na Kingę i zrozumiała, iż w końcu mogą uwolnić się od przeszłości, a siostrzana miłość, choć pokiereszowana, wciąż jest silniejsza niż dawne urazy.

Idź do oryginalnego materiału