Siostry, czyli cena za brak miłości…
Mama uwielbiała aktorkę Alicję Bachledę-Curuś, więc nazwała córkę jej imieniem.
Ojciec odszedł od nich, gdy Alicja miała osiem lat. Życie stało się trudniejsze, ale przynajmniej skończyły się codzienne kłótnie. Alicja była już na tyle duża, by rozumieć, o co rodzice się sprzeczali.
Mama krzyczała, iż ojciec nie potrafi przejść obojętnie obok żadnej spódnicy. Czego Alicja nie rozumiała, to tego, jak młode i ładne kobiety mogły godzić się na związki z ojcem, wiedząc, iż ma żonę i córkę.
— Mam dość. Nie mogę słuchać twoich bezpodstawnych pretensji. Wolę spędzić czas ze znajomymi niż z tobą — wrzeszczał ojciec i wychodził, trzaskając drzwiami.
Alicja cieszyła się, gdy go nie było. Mama nie płakała, nikt nie krzyczał. Zwłaszcza iż ojciec i tak się nią nie zajmował. Wracał z pracy, gdy już spała, a w weekendy znikał ze znajomymi.
Pewnego dnia kłótnia była wyjątkowo głośna, słychać było dźwięk tłuczonej porcelany.
— Nic cię nie obchodzimy, choćby córka. Porzucasz nie tylko mnie, ale i ją. Myślisz tylko o kobietach…
— Mogę ją zabrać ze sobą — odparł ojciec.
— A twoja nowa żona nie będzie miała nic przeciwko? Ma już syna, którego nie potrafi wychować, rośnie prawdziwy bandzior…
Alicja siedziała w swoim pokoju, zakrywając uszy dłońmi, by nie słyszeć krzyków. Było jej strasznie. Nagle zrobiło się cicho. Odjęła dłonie, ale bała się wyjść. W końcu weszła mama, z opuchniętymi od płaczu oczami.
— Przestraszyłaś się? Nie bój się. — Przytuliła córkę. Siedziały tak w ciszy.
— A tata? Od nas odszedł? Do innej cioci?
— Wszystko słyszałaś? Przepraszam, zupełnie o tobie zapomniałam. Poradzimy sobie, prawda? Herbatki z ciastkiem?
— Tak.
— Poczekaj tu, posprzątam w kuchni i wrócę po ciebie. — Mama wyszła.
Po chwili Alicja jednak wyszła. Mama zmiatała szczoteczką kawałki potłuczonego talerza i płakała. Cicho wróciła do siebie.
Na wakacje mama wysłała Alicję do babci, matki ojca. Babcia dobrze traktowała ją i mamę, ale syna nie oszczędzała. Alicja tęskniła, ale babcia mówiła, iż mama musi się uspokoić i znaleźć Alicji porządnego ojca.
— Nikogo nie chcę, tylko mamę — powtarzała Alicja. Mama przyjechała po nią pod koniec sierpnia. Ucieszyły się, długo się przytulały.
— Idź, spakuj rzeczy — babcia odesłała wnuczkę. Początkowo Alicja nie słuchała rozmowy dorosłych.
— Kiedy powiesz córce? — usłyszała nagle głos babci.
— Powiem. Dziękuję za pomoc — wymijająco odpowiedziała mama.
— Nie ma za co. Nie twoja wina. Przyjeżdżaj, kiedy chcesz. Może zostawisz ją u mnie?
— Nie chcę zostać! Chcę jechać z mamą! — wpadła do kuchni Alicja.
Nie wszystko zrozumiała, ale przestraszyła się, iż mama ją porzuci. Zabrali się jednak do miasta. Teraz mama często uśmiechała się zamyślona. Alicji też robiło się przyjemnie na sercu.
Pewnego dnia mama wróciła z nieznajomym mężczyzną. Podarował Alicji pudełko czekoladek. Mama oznajmiła, iż wujek Marek zostanie z nimi na stałe.
W szkole niektóre dziewczyny miały ojczymów. Jedne się chwaliły: „Lepszy niż tata!”. Inne patrzyły z zazdrością, bo ich ojczymowie byli surowi. Alicja bała się, iż wujek Marek okaże się taki. Kupował jej jednak słodycze, a mama przy nim promieniała. Alicja się uspokoiła, choć trzymała dystans.
Życie się nie zmieniło, tylko nie było kłótni, a mama rzadziej czytała jej przed snem.
— Jesteś duża, możesz czytać sama. Śpij. — GaAlicja zamknęła drzwi mieszkania po raz ostatni, oddając klucze nowym właścicielom, i w głębi serca poczuła ulgę, iż wreszcie zamknęła ten rozdział życia.