— Jak mogłaś?! — krzyczała Jadwiga, wymachując zmiętym dokumentem. — Jak mogłaś podpisać tę świństwo?!
Krystyna drgnęła, odstawiła filiżankę z herbatą i powoli odwróciła się do siostry. Na jej twarzy nie było śladu żalu, tylko zmęczenie.
— Podpisałam i już. Co w tym złego? — wzruszyła ramionami. — Dom i tak trzeba sprzedać, sama mówiłaś…
— Mówiłam?! — głos Jadwigi drżał z oburzenia. — Mówiłam, iż mamy decydować razem! Razem, Kryśka! A ty za moimi plecami, w tajemnicy, dogadałaś się z agentem nieruchomości! I jeszcze cenę o połowę niższą ustaliłaś!
— Nie o połowę, tylko… — zaczęła Krystyna, ale Jadwiga ją przerwała.
— O trzydzieści procent! I co z tego? Duża różnica?! Ten dom zostawiła nam mama, rozumiesz? Obu! A ty uznałaś, iż tu rządzisz!
W kuchni zapanowała cisza. Tylko tykał stary zegar na ścianie, ten sam, który mama przywiozła kiedyś z Czech. Krystyna stała cicho przy oknie, patrząc na podwórko, gdzie razem z Jadwigą bawiły się w klasy.
— W ogóle masz pojęcie, co robisz? — ciągnęła Jadwiga, ale już ciszej. — Mój syn idzie na studia, potrzebujemy pieniędzy jak wiatr w żagle. A twoja córka zaraz wychodzi za mąż, wesela nie unikniemy. Obu nam te pieniądze są niezbędne!
— Właśnie dlatego — odwróciła się Krystyna. — Dlatego musiałam działać szybko. Dopóki są chętni na naszą dzielnicę. Czekać nie mogłam.
— Ale mieliśmy się dogadać! — w głosie Jadwigi pojawiły łzy. — Obiecałaś, iż podejmiemy decyzję razem!
— Gadaliśmy, gadaliśmy… — machnęła ręką Krystyna. — A ty tydzień byłaś poza domem, telefonu nie odbierałaś. Kupcy nie będą czekać, mają wybór.
Jadwiga opadła na krzesło, pochyliła głowę. Dokument leżał na stole, jakby się z niej naśmiewał.
— Musiałam się nagle wybrać do cioci na wieś — szepnęła. — Była chora, zupełnie sama. Mówiłam ci…
— Mówiłaś, nie mówiłaś… — Krystyna wzruszyła ramionami. — Sprawa załatwiona. Pieniądze będą za miesiąc, podzielimy po równo i koniec.
— Koniec?! — poderwała się Jadwiga. — Naprawdę myślisz, iż to koniec?
Krystyna nalała sobie herbaty, usiadła naprzeciwko. Miała twarz spokojną, prawie obojętną.
— A co jeszcze? Dom sprzedany, pieniądze podzielone. Sprawiedliwie.
— Sprawiedliwie… — gorzko się uśmiechnęła Jadwiga. — A sprawiedliwie było nie pytać mnie? Nie poczekać?
— Jadźka, nie rób dramatu! — skrzywiła się Krystyna. — Dom sprzedajemy, i tak nikt z nas tu mieszkać nie zamierzał.
— Nie zamierzał?! — oczy Jadwigi zabłysły. — To kto przyjeżdżał tu co weekend? Kto kopał w ogródku, naprawiał dach? Kto pomagał sąsiadom pilnować posesji?
— No i co z tego? — wzruszyła ramionami Krystyna. — Twoja fanaberia. A ja, między nami mówiąc, przez te wszystkie lata opłacałam rachunki.
— Rachunki… — Jadwiga podeszła do okna. — Kryśka, pamiętasz w ogóle, jak tu żyłyśmy? Jak mama nas wychowywała? Pamiętasz, jak w tej kuchni odrabiałyśmy lekcje?
— Pamiętam — odparła krótko Krystyna. — I co?
— Jak to “co”?! — Jadwiga odwróciła się gwałtownie. — To nasza pamięć! Nasze dzieciństwo! A ty sprzedajesz je jakiemuś Kowalskiemu za grosze!
— Nie za grosze, tylko za uczciwą sumę. I nie Kowalskiemu, tylko młodej rodzinie. Oni potrzebują domu, my pieniędzy. Wszystko w porządku.
Jadwiga wróciła do stołu, wzięła dokument. Przerzucała kartki, a jej twarz bladła z każdą chwilą.
— Kryśka, a co to za punkt? — wskazała na środek strony. — Tu jest napisane, iż sprzedającym jest tylko Krystyna Nowak. A gdzie ja?
Krystyna odwróciła wzrok.
— To… taki szczegół techniczny. Załatwiałam to ja, bo mieszkam w mieście, a ty na przedmieściach. Notariuszowi było wygodniej.
— Notariuszowi wygodniej?! — głos Jadwigi przeszedł w krzyk. — Kryśka, co ty wyprawiasz?! Z papierów wynika, iż dom jest twój! A ja mam później dostać połowę z łaski?!
— Nie krzyk tak! — skrzywiła się Krystyna. — Sąsiedzi usłyszą, spłoszy. Mówię ci, to formalność.
— Formalność… — Jadwiga ciężko westchnęła. — Kryśka, jesteśmy siostrami. Jedna krew. Jak mogłaś tak postąpić?
— Nie postąpiłam nic złego! — wybuchnęła Krystyna. — Dom sprzedany, pieniądze się znajdą, podzielimy się. O co chodzi?
— O to, iż mi nie ufasz! — krzyknęła Jadwiga, uderzając knykciami w stół. — O to, iż decydujesz za mnie! Myślisz, iż jestem głupia?!
— Nie myślę! — machnęła ręką Krystyna. — Po prostu jestem praktyczna. Zawsze byłam.
— Praktyczna… — Jadwiga uśmiechnęła się gorzko. — Pamiętasz, jak mama chorowała? Kto jeździł do lekarzy? Kto dyżurował w szpitalu? Kto kupował leki?
— No i co? — Krystyna zacisnęła usta. — Ja pracowałam wtedy na dwa etaty! Zarabiałam na leczenie! A ty miałaś luźniejszy grafik, więc siedziałaś w szpitalach.
— Luźniejszy?! — poderwała się Jadwiga. — Kryśka, właśnie wtedy pochowałam męża! Zostałam sama z dzieckiem! A do mamy i tak codziennie przyjeżdżałam!
— A ja na nią zarabiałam! — podniosła głos Krystyna. — Kiedy ty siedziałaś na korytarzach, ja harowałam!
— Harowałaś… — szepnęła Jadwiga. — A gdy mama umierała, gdzie byłaś? Pamiętasz?
Krystyna zamilkła, patrząc w okno.
— Byłam w delegacji. Ważnej.
— Delegacji! — Jadwiga roześmiała się, ale ten śmiech brzmiał strasznie. — A mama wołała twoje imię. Ostatnie dni powtarzała: “Gdzie Krysia? Czemu Krysia nie przychodzi?”
— Nie… — wyszeptała Krystyna. — Nie mów o tym.
— Muszę! — uderzyła dłonią w blat Jadwiga. — Mama umarła, a ty pojawiłaś się dopiero na pogrzebie! A teraz dom spr— A teraz dom sprzedajesz, jakby nigdy nic nie znaczył — dokończyła Jadwiga, a w jej głosie zabrzmiał cichy smutek, bo choć siostry pogodziły się w końcu słowami, w sercach obu pozostawiły niewypowiedziane rany.