Nazywam się Weronika. Znajduję się w strasznej sytuacji – ryzykuję kłótnię albo z ukochanym mężem, albo z rodzoną siostrą. Serce mi pęka, a rozum nie podpowiada dobrego rozwiązania.
Moja starsza siostra Alicja zawsze miała do mnie dziwny stosunek. Była ode mnie trzy lata starsza i od dziecka zazdrościła mi uwagi rodziców. Wydawało jej się, iż dostaję więcej lalek, słodyczy i ubrań. Choć tak naprawdę mama i tata kochali nas tak samo. Tyle iż ja cieszyłam się z drobiazgów, a ona traktowała je jako coś oczywistego.
Pamiętam, jak Ala zabierała mi zabawki tylko po to, żeby mnie doprowadzić do łez, a nie po to, by się nimi bawić. Z wiekiem jej zachowanie się nie zmieniło.
Gdy poznałam Jacka – mojego przyszłego męża – Alicja stała się jeszcze chłodniejsza. Za moimi plecami szeptała rodzicom, iż nasze małżeństwo gwałtownie się rozpadnie. Miałam wtedy 22 lata, Jacek 24. A Ali – już 25, bez ślubu na horyzoncie.
Po ślubie zamieszkaliśmy u jego mamy. Ale niedługo teściowa wyszła za mąż za obcokrajowca i wyjechała, zostawiając nam w spadku swoje dwupokojowe mieszkanie w Poznaniu.
Parę lat później zmarł dziadek Jacka i zapisał mu kolejne mieszkanie w innym rejonie miasta. Tak nagle mieliśmy podwójne lokum.
Postanowiliśmy wynajmować jedno, a zarobione pieniądze odkładać na studia naszego syna, Kacpra. Ma teraz 12 lat i wiemy, jak gwałtownie mija czas.
A Alicja, jakby goniąc mnie, niedługo po moim ślubie gwałtownie wyszła za pierwszego lepszego – Marcina. Człowieka leniwego, bez ambicji, żyjącego z dorywczych prac. Mimo to siostra urodziła mu troje dzieci. Cała czwórka tłoczyła się w maleńkim kawalerku kupionym za pomoc społeczną i skromne wsparcie rodziców.
Zawsze było mi żal siostrzeńców – biednie ubrani, często głodni, ciągle chorzy. Rodzice pomagali Ali finansowo, ale ich emerytury też nie były wysokie.
Długo udawało nam się przed siostrą ukrywać, iż wynajmujemy mieszkanie. Prawie półtora roku zachowaliśmy tajemnicę. W końcu jednak się dowiedziała.
I pewnego dnia przyszła do mnie z żądaniem:
— Werka, no ty rozumiesz! — mówiła niemal przez łzy. — Wy wynajmujecie, a my tu dusimy się w tej klitce! Obok was jest świetna szkoła muzyczna, Marysia marzy o tańcu, a Staś chce grać na skrzypcach! No pomóż! Puśćcie nas na jakiś czas za darmo, a Marek znajdzie pracę, ja też – i zaczniemy spłacać. Przecież jesteśmy rodziną!
Patrząc na nią, czułam dziwną mieszankę litości i strachu. Litości wobec dzieci – i strachu o naszą przyszłość.
Opowiedziałam o wszystkim Jackowi.
— Nie! — odparł stanowczo. — Tylko po moim trupie! Ta gromada zmiecie mieszkanie w pył, a grosza nie zobaczymy! Ich Marek coś znajdzie? On w życiu porządnie nie przepracował dnia! A twoja siostra jeszcze czwartego urodzi, żeby nie musieć iść do roboty!
Próbowałam przekonać męża, iż to tylko chwilowa pomoc, iż teraz jest im ciężko.
— Sam w to wierzysz? — zaśmiał się gorzko Jacek. — Dadzą im palec – odgryzą rękę po łokieć. Nie! Już szukam nowych najemców!
Następnego dnia Alicja zadzwoniła:
— Już prawie się spakowaliśmy! Jeszcze tylko parę pudeł – i się wprowadzamy! Czekaj na nas!
Siedziałam z telefonem w dłoni, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Nie powiedziałam, iż pakują się na darmo… Nie powiedziałam, iż ich nie wpuścimy.
Boję się zasmucić mamę – ma słabe serce. Każdy silniejszy stres może ją zabić.
Boję się stracić siostrę na zawsze – a jednocześnie boję się zrujnować relację z mężem.
Stoję przed wyborem, który łamie mnie od środka.
Serce podpowiada, by pomóc rodzonej krwi. Ale rozum i wspomnienia z dzieciństwa przypominają: Alicja zawsze brała, ale nigdy nie dawała.
A Jacek… Był przy mnie zawsze: wspierał, podnosił, budował ze mną nasze życie. I teraz prosi tylko o jedno – by chronić nasz trud, naszą rodzinę, naszą przyszłość.
I rozumiem to: choć to bolesne, muszę powiedzieć „nie”.
Muszę znaleźć w sobie siłę, by odmówić siostrze. Niech się złości. Niech nienawidzi. Wybieram męża, syna, naszą rodzinę.
Ale jakże boli taki wybór… Jakże gorzko zdawać sobie sprawę, iż rodzeni mogą postawić cię przed tak strasznym dylematem.
Czasem chronienie własnego domu jest najtrudniejszą, ale jedyną słuszną decyzją.