Serce Pełne Miłości

newsempire24.com 7 godzin temu

Kochające serce

Krzysztof stał przy oknie i patrzył na zalane słońcem podwórko. W sąsiednim budynku znajdował się sklep „Biedronka”, ludzie chodzili tam na skróty przez podwórze. Ale ludzi Krzysztofa nie interesowali. Czekał tylko na jedną – Olę.

Od kiedy zamieszkał w tym bloku, był w niej zakochany. Ola była dwa lata starsza i mieszkała dwa piętra niżej. Nic szczególnego, dziewczyna jak dziewczyna, takich są miliony. Ale dla Krzysztofa była wyjątkowa. Serce nie sługa – pokochało i nic się z tym nie dało zrobić.

Ola zdawała maturę i szykowała się do uczelni medycznej. Teraz nie mógł iść za nią do szkoły, nie widywał jej na przerwach. Pozostało dyżurować przy oknie, by choć na chwilę ją zobaczyć.

Ola nie zwracała na niego uwagi. Dla niej był tylko chłopakiem z sąsiedztwa. Dlatego ukrywał swoje uczucia. Bał się, iż Ola odtrąci go jako młodszego chłopca. Czekał aż skończy osiemnaście lat i szkołę, by wyznać jej miłość. Ale gdy dostał świadectwo i szykował się na studia, Ola wyszła za mąż. I to w sposób… spektakularny.

Z okna Krzysztof widział, jak pod blok podjechała udekorowana wstążkami srebrna toyota, jak wysoki mężczyzna w granatowym garniturze wysiadł i nerwowo krążył przy samochodzie, co chwila spoglądając na okna drugiego piętra. W końcu z klatki wybiegła Ola w białej chmurze tiulu i koronki. Zbiegając ze schodków, potknęła się i wpadła w ramiona narzeczonego, który zdążył ją złapać w ostatniej chwili. Posadził ją w aucie i zdjął pantofel – coś rozmawiał z kierowcą. Krzysztof domyślił się, iż złamał się obcas.

Mama Oli przyniosła białe adidasy. W nich właśnie wyszła za mąż. Nie było czasu jechać po nowe buty.

Cały blok, a adekwatnie całe osiedle, żyło tą historią. Wszyscy byli zgodni – to zła wróżba, małżeństwo nie potrwa długo i nie przyniesie szczęścia.

Po ślubie Oli Krzysztof dwa dni leżał na swoim łóżku, odwrócony do ściany. Matka chciała już wzywać lekarza, myślała, iż syn zachorował. Trzeciego dnia wstał i zajął swoje miejsce przy oknie. Ale Ola zniknęła. Mama powiedziała, iż młodzi wyjechali nad morze. Krzysztof bał się, iż przeprowadzi się do męża i już jej nie zobaczy. Ale po dwóch tygodniach opalona i jeszcze piękniejsza Ola znów szła przez podwórko. Wróciła! Serce Krzysztofa omal nie wyskoczyło z piersi z radości.

Mama Oli wyjechała do starszego syna, któremu właśnie urodziła się córeczka. Nie chciała przeszkadzać młodym w budowaniu rodziny. Czas płyną, a Ola z mężem żyli szczęśliwie, wbrew przepowiedniom i przesądom.

Życie wróciło do normalności, Krzysztof znów mógł codziennie widzieć obiekt swojego westchnień. Choć teraz często przy Oli był też jej mąż. Ku jego euforii po pół roku rozwiedli się.

Wieść przekazała mu mama przy kolacji. Wróżba się spełniła. Małżeństwo nie przetrwało. Skąd wiedzieli? Nie było pewne, ale plotkowano, iż do Oli przyszła pierwsza żona jej męża. Mieli małego synka. Pokłócili się i w emocjach się rozstali. Mężczyzna poznał Olę i ożenił się, ale dalej widywał syna, a z byłą żoną się pogodzili. Zrozumiał, iż za gwałtownie wszedł w nowy związek, ale nie miał odwagi wyznać tego młodej żonie. Więc była żona postanowiła interweniować. Powiedziała Oli wszystko.

„Decyzja należy do ciebie. Kocha syna, ciągnie go do niego. Ja już mu wybaczyłam. Pogódź się i odejdź. Jeszcze znajdziesz swoje szczęście”.

Ola oczywiście odejść. Krzysztofowi wydawało się, iż słyszy jej płacz, chociaż przez ściany nic nie docierało. Czekał przy oknie trzy dni, ale Ola się nie pokazywała. A jeżeli coś sobie zrobiła? Na tę myśl zrobiło mu się zimno i pobiegł do niej. W kilka skoków pokonał cztery piętra i zadzwonił do jej drzwi.

Otworzyła zapłakana, z zaczerwienionymi oczami, ale z iskierką nadziei w spojrzeniu. Gdy zobaczyła go, wpadła do pokoju, rzuciła się na kanapę, wtuliła twarz w poduszkę i wybuchnęła płaczem. Krzysztof niepewnie wszedł. Widok płaczącej dziewczyny rozdzierał mu serce. Przyklęknął i delikatnie pogładził ją po plecach.

Ola powoli się uspokajała, w końcu odwróciła do niego spuchniętą od łez twarz. W tej chwili kochał ją jeszcze bardziej – rozczochraną, zapłakaną, bezbronną. Choć bardziej już chyba nie mógł.

„Nie płacz. Poczekaj trochę, po studiach się z tobą ożenię”.

Krzysztof dostał się na uczelnię. Czasem spotykał Olę na ulicy. Szła powoli ze sklepu lub pracy, patrząc pod nogi. Serce ściskało mu się z żalu i miłości. Zabierał jej torby z zakupami, żartował, opowiadał śmieszne historie. Pod drzwiami swojego mieszkania odbierała od niego siatki i żegnała się. Nigdy nie zapraszała go do środka.

Oczywiście mama wszystko widziała, ale liczyła, iż syn dorośnie, przejrzy i zakocha się w rówieśniczce. To ona przekazała mu kolejną wiadomość – Ola ma nowego mężczyznę, lekarza, żonatego, dwa razy starszego od niej. Jego córka była w wieku Oli.

I kto to rozpuścił? Skąd wiedzieli? Przecież ten mężczyzna nigdy nie przychodził do Oli, nie odprowadzał jej do domu. Krzysztof znów poczuł ukłucie zazdrości. Cieszyło go tylko jedno – raczej nie wyjdzie za tego żonatego doktora.

Nadchodziły święta, podwórko bieliło się od śniegu, w oknach migotały lampki. I wtedy Ola sama przyszła do Krzysztofa. Mamy nie było w domu.

„Masz cebulę?” – zapytała od progu.
Na jej policzkach płonął rumieniec, oczy błyszczały, uśmiechała się do niego!

„W domu nie ma ani jednej, a do sklepu biegnąć szkoda czasu. Dasz?” – ponagliła.

Nie mógł ukryć rozczarowania. Poszedł do kuchni i wrócił z cebulą. Ola pokręciła nią w dłoniach, potem podniosKrzysztof podał jej cebulę, a gdy ich dłonie się spotkały, zrozumiał, iż czasami miłość przychodzi nie tam, gdzie jej szukamy, ale tam, gdzie od dawna na nas czeka.

Idź do oryginalnego materiału