Odsłonięcie w kuchni: prawda, która zniszczyła zaręczyny
Tamtego wieczoru, gdy do Kacpra przyjechał jego przyjaciel z dzieciństwa Hubert, wszystko zaczęło się jak zwykłe, ciepłe spotkanie starych kompanów. Siedzieli w kuchni, wspominali szkolne czasy, śmiali się, nalewali sobie po kieliszku. Było przytulnie i naprawdę swojsko.
Nagle zatrzasnęły się drzwi wejściowe.
— To moja narzeczona wróciła! Zaraz was poznacie — powiedział radośnie Kacper.
Do kuchni zajrzała smukła dziewczyna. Hubert nagle zastygł. A ona, ujrzawszy go, jakby na chwilę skamieniała.
— Poznaj, to Hubert, mój przyjaciel z lat młodości! — ożywił się Kacper.
— Bardzo mi miło — wyszeptała dziewczyna. Nazywała się Zosia. I niemal od razu wyszła z pokoju, nie mówiąc ani słowa więcej.
Zaledwie drzwi się za nią zamknęły, Hubert sięgnął po telefon:
— Kacper… Muszę ci coś pokazać.
Włączył film i odwrócił ekran w stronę przyjaciela. Po chwili Kacper zbladł, jakby ujrzał ducha.
Tydzień wcześniej.
— Hej, masz teraz czas? — rozległ się znajomy od dzieciństwa głos.
Choć minęło wiele lat, odkąd Hubert wyjechał do pracy w Gdańsku, Kacper poznałby jego głos w każdej sytuacji — choćby w środku nocy, gdyby go zbudził.
— Hubert! No nie wierzę! Jasne, przyjeżdżaj! Mam właśnie wolny pokój, możesz zostać, póki nie wynajmiesz mieszkania. No i przedstawię ci Zosię, moją narzeczoną. Swoją drogą, ona też z twojego miasta.
— Ale zbieg okoliczności — zaśmiał się Hubert. — Dobra, czekaj na mnie za tydzień.
Gdy Kacper powiedział Zosi o przyjeździe przyjaciela, ta jakby się spięła.
— A kto mu będzie gotował? Kto sprzątał? — kaprysiła, prezentując nienaganny manicure.
— Przecież robimy wszystko razem. I naczynia, i pranie dzielimy po równo. Hubert to dorosły człowiek, nie dziecko. Da sobie radę.
— Tylko mnie nie zawiedź — warknęła Zosia.
Spotkanie przyjaciół przebiegło serdecznie. W drodze z dworca gadali, śmiali się, wymieniali opowieści. W domu Kacper wyciągnął butelkę — „na przywitanie”.
— Tylko odrobinę, jutro spotkanie w sprawie pracy — uprzedził Hubert.
Wieczorem, gdy Zosia wróciła z biura, mężczyźni już posprzątali kuchnię, zaparzyli herbatę i włączyli mecz.
— Zosia, poznaj, to Hubert.
Na widok Huberta dziewczyna nagle zmieniła się na twarzy. Ale gwałtownie się opanowała:
— Znamy się. Gdańsk. Cześć, Hubert. Nie spodziewałam się.
— Ja też nie — uśmiechnął się krzywo.
— Co na kolację? — gwałtownie zmieniła temat Zosia i wyszła do sypialni.
Później, kiedy zostali sami, Kacper zapytał:
— Co się stało, Zosia? Jesteś jakaś nieswoja od wieczora.
— Nie uwierzysz mi — szepnęła.
Ale po natarczywych pytaniach wyjawiła: kiedyś krótko spotykała się z Hubertem. Rzekomo zachowywał się natrętnie, a gdy go odrzuciła — zaczął rozpuszczać plotki, próbując zniszczyć jej reputację.
— Teraz i tobie coś opowie, na pewno.
— Hubert? On na coś takiego nie wygląda…
Zosia wybuchnęła płaczem, zerwała się i zaczęła pakować rzeczy.
— jeżeli mi nie wierzysz — między nami koniec. Albo ja, albo on. Wybieraj.
— Czekaj… Porozmawiam z nim rano. jeżeli to prawda — wyrzucę.
— Czyli przez cały czas wątpisz?! — krzyknęła, trzaskając walizką i wychodząc z pokoju.
Gdy Kacper wszedł do kuchni, Hubert już na niego czekał.
— Wyjechała? Wszystko słyszałem, ściany tu cienkie — powiedział spokojnie.
— Hubert, powiedz szczerze… Zosia mówiła prawdę?
Tamten w milczeniu wyciągnął telefon, przewinął galerię i podsunął ekran.
Na nagraniu dziewczyna bardzo podobna do Zosi, ale w wyzywającym makijażu, tańczyła na stole w klubie. Głos za kamerą bełkotał pochwały. Na końcu znalazła się w objęciach obcego faceta.
— Takich filmów, uwierz, jest pełno u chłopaków z Gdańska. Zosia wtedy imprezowała z ekipą, która… powiedzmy, miała kiepską sławę.
— Co jeszcze wiesz?
— Nie chcę tego mówić, ale…
— Nie tobie powinno być wstyd, Hubert. To nie ty mnie okłamałeś. A ona — patrzyła mi w oczy, udawała niewiniątko.
W końcu myślałem, iż się z nią ożenię. Założyłem rodzinę. A czy w ogóle bym się dowiedział, gdybyś nie przyjechał?
Z Zosią zerwał jeszcze tej nocy. Gdy jej koleżanki zaczęły pisać i oskarżać Huberta, iż zniszczył miłość — Kacper opublikował całą prawdę.
— Nie znałem jej przeszłości. A teraz — nie mogę ufać. Z taką kobietą — rodziny nie zbudujesz. Więc… niech idzie.
Nikt jej nie „zabrał”. niedługo wyjechała do innego miasta, jakby licząc, iż przeszłość jej nie dogoni.
A może wreszcie zrozumie: jeżeli ukrywasz prawdę — pewnego dnia i tak wyjdzie na jaw. A konsekwencje będą nieodwracalne.