Sąsiedzi: jak postawić granice nachalności

newskey24.com 17 godzin temu

Goscie za ścianą: jak Weronika postawiła granicę bezczelności

Marcin wrócił do domu wykończony, a w mieszkaniu unosił się zapach pieczonego mięsa – w piekarniku dusiła się pieczeń, a Weronika kroiła sałatkę. Podekscytowany, pocałował żonę w policzek i westchnął:

– Pachnie bosko.

– Staram się dla gości – odpowiedziała z uśmiechem.

– Dla moich? – zmarszczył brwi. – Prosiłem, żebyś się nie martwiła.

– No jakże… To twoja rodzina. Ludzie po pracy, muszą coś zjeść.

– Weronika, zrozumiesz mnie później… Lepiej było mnie posłuchać.

Kilka godzin wcześniej dzwoniła do niego matka:

– Synku, Kasia, córka Ewy, z mężem kupili mieszkanie obok was. Dopóki nie skończą remontu, nie mają wody. Ewa prosi, żeby mogli się u was wykąpać przez kilka dni.

Marcin nie był zachwycony. Już w dzieciństwie nie lubił Kasi – spryciara, zupełnie jak jej matka.

– Dobrze, niech przyjdą – westchnął. – Ale tylko pod prysznic, nic więcej.

Kasia i jej mąż Bartek zjawili się pod wieczór.

– Cześć! Ja jestem Kasia, a to mój mąż. A ty na pewno Weronika?

Nie czekając na zaproszenie, Kasia rozglądała się po mieszkaniu, dotykała mebli, zajrzała choćby do sypialni. Marcin zatrzasnął drzwi:

– Mieliście tylko się wykąpać, prawda?

– Tak, tak! Weronika, masz może ręczniki? Nie zabraliśmy swoich.

Po kąpieli goście wcale nie kwapili się do wyjścia. Usiedli w salonie, wdychając aromat pieczeni.

– Och, jakie pyszne! – zagadała Kasia. – Co gotujesz?

Weronika westchnęła i wskazała im miejsca przy stole.

Zjedli wszystko do ostatniego okruszka. Wyszli, zostawiając ręczniki, gąbki i szampon. Weronika pokiwała głową:

– Żel i szampon to pół biedy, ale gąbki trzeba będzie kupić nowe.

Następnego dnia sytuacja się powtórzyła. I jeszcze dzień później. Weronika podała zapiekankę z brokułami, a Kasia skrzywiła się:

– Fuj! Jak możecie to jeść? Dajcie lepiej kotleta.

Czwartego dnia była makaron z mięsnym sosem. Kasia znowu niezadowolona:

– Mięsa tu jak na lekarstwo. Sam sos.

Marcin zwrócił się do Bartka:

– Kiedy wam wodę podłączą?

– Już dawno jest – przyznał szczerze.

Kasia gwałtownie wtrąciła:

– Ale słuchawki jeszcze nie zamontowali…

Po kolacji Weronika popatrzyła na męża:

– Wymyśliłam, jak ich zniechęcić. Ale musisz mi pomóc.

Następnego wieczoru, gdy goście zasiedli, Weronika wniosła tacę z suchymi płatkami owsianymi, tartym jabłkiem i miodem.

– To „Szałwia piękności”. Bardzo zdrowe. Od tygodnia jemy tylko to.

Kasia próbowała przełknąć, ale sałatka wyraźnie nie przypadła jej do gustu. Goście wyszli wcześniej niż zwykle.

– Dzisiaj kolację przygotujesz ty – oznajmiła Weronika mężowi. – W zamrażarce są pierogi.

Dwa dni później Kasia zadzwoniła:

– Znowu ta wasza „szałwia”?

– No tak, Weronika nie odpuszcza… jeżeli macie ochotę, przynieście trochę kiełbasy, bo ja już nie mogę na to patrzeć.

– Nie, dziękujemy. W końcu mamy wodę… i słuchawkę.

Kilka dni później matka Marcina zadzwoniła z wyrzutem:

– Ewa mówi, iż Weronika cię głodzi.

– Mamo, nie słuchaj bzdur. Jestem syty, zdrowy i szczęśliwy. A, i jeszcze jedno – za miesiąc wyprowadzamy się do domu, to mieszkanie sprzedajemy. Wtedy zobaczymy, kto tu jest rodziną…

Idź do oryginalnego materiału