„Rozwodzicie się? Zostanę z tatą.”
Ewa od dawna czuła, iż jej związek z Robertem wisi na włosku. Emocje wygasły, miłość zamieniła się w rutynę, rozmowy stały się krótkie i pełne napięcia. Czuła się, jakby stała na krawędzi, czekając na nieuniknioną burzę.
Udawała, iż wszystko jest w porządku, choć w głębi duszy wiedziała, iż to iluzja. Gdyby zaczęła drążyć, odkryłaby coś, czego już nie da się naprawić. A co wtedy? Mieli przecież córkę. O niej musiała myśleć.
Gotowała, sprzątała, pilnowała, by Kasia wracała na czas i odrabiała lekcje. Córka miała ostatnio swoje sekrety – dorastała. A Robert? Robert przynosił pensję do domu. I na tym kończył się jego udział w życiu rodziny.
Nie wypuszczał telefonu z rąk, wpatrzony w ekran jak nastolatek.
Pewnego dnia Ewa rozchorowała się. Gorączka, rozdzierający ból głowy, każdy mięsień bolał. Poprosiła męża, żeby przygotował kolację. Kasia znów gdzieś przepadała z koleżankami.
— Daj spokój, herbata i kanapki wystarczą — mruknął Robert.
Ewa była zbyt słaba, by dyskutować. Przez dwa dni leżała w półśnie. Gdy wreszcie wstała, zobaczyła kuchnię w chaosie: sterta brudnych naczyń w zlewie, brak czystych kubków, kosz na śmieci przepełniony, a na wierzchu puste pudełka po pizzy. Pranie zalegało w pralce, w przedpokoju chrupał piasek pod butami, a lodówka świeciła pustkami. Zaczęła sprzątać, gotować, a wieczorem padła z wyczerpania.
Po kolacji w zlewie znów piętrzyły się naczynia. Ewa ledwo powstrzymała łzy. Nagromadzone pretensje w końcu eksplodowały.
— Dość. Nie jestem twoją służącą. Pracuję tak samo jak ty, a potem wracam i zajmuję się domem. Mógłbyś chociaż umyć za sobą talerz — wypaliła.
— I tak byś to zrobiła — odparł obojętnie Robert.
— Wyrzuć śmieci rano przed pracą. Zostawię worek przy drzwiach.
— Dobrze — mruknął, nie odrywając wzroku od telefonu.
— Nie „dobrze”, tylko „nie zapomnij” — powiedziała zmęczona. — Kiedyś mi pomagałeś, choćby odkurzałeś. Nie proszę o gwiazdkę z nieba, tylko o wyrzucenie śmieci. Słyszysz mnie w ogóle? Odbij się od tego telefonu!
— Co? Przecież wszystko robię.
— Co „wszystko”?
— O co ci znowu chodzi? Jesteś kobietą, to twoja robota. Ja zarabiam. Czego jeszcze ode mnie chcesz? W domu dwie baby, a ja mam zmywać?
— „Babą” nazywasz własną córkę? — warknęła Ewa.
— A tak w ogóle, gdzie ona jest? Twoje wychowanie, pozwalasz jej się włóczyć. A ty się czepiasz jakiejś brudnej szklanki — burknął.
— Nie chodzi o szklankę, tylko o twoją obojętność!
— Koniec! Mam dość — Robert wyszedł z kuchni. niedługo trzasnęły drzwi łazienki.
Na stole zaświecił się ekran jego telefonu. Ewa zdążyła zobaczyć nazwę nadawcy SMS-a, zanim ekran zgasł.
I oto klucz do tej pękniętej relacji, o której Ewa podejrzewała, ale nie chciała przyznać. Robert wrócił i od razu sięgnął po telefon.
— „Kasia”… to Katarzyna? Karolina? — spytała, starając się, by głos nie zadrżał.
Robert zastygł w drzwiach, po czym gwałtownie się odwrócił.
— Grzebałaś w moim telefonie?
— Jest zabezpieczony. Masz coś do ukrycia? — Ewa w duchu błagała: „Wymyśl coś, skłam jak zwykle…”
— A jeżeli tak? — Robert wytrzymał jej wzrok. — Tak, jest druga kobieta. Załatwmy to po ludzku.
— Jak „po ludzku”? — Łzy napłynęły jej do oczu.
— No i zaczyna się — prychnął. — jeżeli lubisz grać ofiarę, to proszę bardzo.
Jej świat runął. Jakby piorun uderzył, a potem lunął deszcz, który nigdy nie ustanie.
— Nie stoisz? Pakuj się.
— Jak to? Gdzie? — nie rozumiała.
— Bo to nie twoje mieszkanie. Dostałem je od rodziców. Nie zamierzam się wyprowadzać.
— A my z Kasią gdzie pójdziemy? Żartujesz?
— Mówię poważnie. Jedź do rodziców.
— Ja nigdzie nie idę — zza pleców Roberta odezwał się głos Kasi.
— Słuchałaś pod drzwiami? — warknął.
— Krzyczeliście tak, iż całe osiedle słyszało. Rozwodzicie się? Zostaję z tatą.
— No i proszę — Robert wskazał na córkę. — Kto tu jest złym człowiekiem? — Wyszedł, pewnie pisząc kochance, iż mieszkanie niedługo będzie wolne.
— Nie możesz z nim zostać, Kasia. On ma… — Ewa zawahała się. — Nie będzie sam.
— No i co? Mam swój pokój. Do dziadków nie pojadę. Mają dom na końcu świata. Tu jest szkoła, przyjaciele. Nie ruszam się stąd. Muszę odrabiać lekcje — Kasia gwałtownie zniknęła w swoim pokoju.
Ewę ogarnęła panika. Musiała działać, ale jak? Miała rodzinę, dom, a teraz ją wyrzucają. Jakby wicher porwał ją w wir, postawił wszystko na głowie, a potem cisnął na ziemię, odbierając oddech.
To nie mogło być prawdą. choćby córka ją zdradziła. Musiała się uspokoić. Kasia była zbuntowana, nie rozumiała, co mówi. Ewa schowała się w łazience i pozwoliła łzom płynąć. Gdy weszła do sypialni, na wąskiej sofie leżała poduszka i koc. Robert znów pisał do tamtej.
— Co to ma znaczyć? — spytała.
— Nie domyślasz się?
Ewa położyła się, podkurczając nogi, bo sofa była za krótka. Nie spała całą noc, myśląc, co robić. Była dobrą żoną iEwa zamknęła drzwi za sobą, wzięła głęboki oddech i ruszyła w stronę nowego życia, wiedząc, iż choć teraz czuła się samotna, z czasem rany się zabliźnią, a świat znów nabierze barw.