Wczesne piątkowe popołudnie. Drzwi niewielkiego, niepozornego sklepiku przy ul. Staromiejskiej niedaleko pl. św. Sebastiana w Opolu otwierają się i zamykają. Są chwile, iż wewnątrz są trzy osoby, są chwile, gdy kręci się jedna. Czasem ludzie biorą tylko po kilka artykułów – pęczek włoszczyzny na rosół, kilkadziesiąt deko kiszonej kapusty – i płacą parę złotych. A czasem kupują cały koszyk i wydają już trochę więcej.
Za kasą Karolina Waluga z uśmiechem obsługuje każdego, niezależnie, co bierze i ile płaci. Doradza, co brać, poleca artykuły. I zagaduje. Pyta o zdrowie, o bliskich, o nastrój. Większość klientów zna. Zaglądają i kupują tu od dawna. Bo i ona jest z tym sklepikiem związana od dawna. Prowadzi go z mamą Marią Grabowiecką – Marysią z szyldu – która działalność ma od 38 lat.
– Można powiedzieć, iż się w tym sklepie wychowałam – mówi pani Karolina.
Pani Karolina i pani Maria razem w sklepie przy ul. Staromiejskiej w Opolu – fot. PIGW wakacje jak nie miała nic lepszego do roboty, to przychodziła mamie pomagać. Albo szła do taty, który handlował na dawnym Cytrusku na placu Kopernika. Sprzedawała jajka i warzywa. Teraz za coś takiego rodzice mieliby kłopoty. Wtedy dzieci prowadzące sprzedaż na targowisku nie były nietypowym widokiem.
– I być może z tego względu handel nieźle mi szedł! – śmieje się pani Karolina.
Kosztowny błąd
Do rodzinnego interesu weszła ponad 15 lat temu. W bardzo trudnych okolicznościach. Wtedy dostali rachunek za prąd w wysokości 16 tys. zł. Plus odsetki.
– Rodzice płacili tyle, co zwykle. Nie mieli pojęcia, iż narasta im jakieś dodatkowe zobowiązanie. A okazało się, iż przez dwa lata ktoś źle spisywał liczniki. I zrobiła się z tego astronomiczna suma. Błąd leżał po stronie firmy energetycznej. Ale nasze zabiegi, by to odkręcić wiele nie dały. Rozłożyli ten rachunek na raty – opowiada pani Karolina.
– Mama bardzo to przeżyła – dodaje. – To był trudny czas dla sklepu, a ten rachunek to mógł być gwóźdź do trumny. Było blisko zamknięcia. Ale udało się nasz Zaułek uratować…
Pani Karolina zrobiła to z pomocą swoich oszczędności. Wchodząc w działalność, dokonała też małej rewolucji w niewielkim lokalu: wprowadziła samoobsługę.
– Wcześniej była tu szeroka lada rodem z PRL – wspomina. – Wszystko trzeba było ludziom podawać. Tylko warzywa i owoce sami nakładali sobie do worków i dawali do zważenia.
Sklep taki, jak Zaułek u Marysi w Opolu to praca od rana do nocy
Pani Maria działalność rozpoczęła w 1988 roku, ale w innym miejscu. I w innym charakterze. Handlowała rybami w lokalu w rejonie skrzyżowania ulic Ozimskiej i Kołłątaja. Działała tam nieco ponad rok. Potem miała punkt handlowy na Cytrusku. Obecną przestrzeń przy ul. Staromiejskiej wynajęła w 1991 roku. I włożyła w nią z bliskimi ogrom pracy.
– To była ruina – wspomina. – Wcześniej było tu zaplecze piekarni. Wszystko trzeba było wywlec, wysprzątać, wyremontować.

Początkowo tam, gdzie teraz jest sklep Zaułek, pani Maria sprzedawała ryby. Ale interes nie szedł. Nie było innego wyjścia. Trzeba było zmienić profil na ogólnospożywczy.
A to oznaczało robotę od rana do nocy. Wstawanie o 5.00 rano, by pojechać na giełdę po świeże warzywa i owoce. Potem dostawa pod drzwi, rozładunek towaru i otwarcie o godzinie 7.00. A po zamknięciu tych 10-11 godzin później trzeba jeszcze posprzątać, podliczyć kasę. Potrafił się z tego zrobić późny wieczór.
Gdy pani Karolina weszła do interesu, to również musiała się tak zaangażować. Do hurtowni potrafiła jeździć wraz z niedawno urodzonym dzieckiem. Bo tak było trzeba, by utrzymać interes.
– To rzeczywistość wszystkich tych, co prowadzą takie sklepiki – mówi pani Karolina. – Do czasu, aż ja tu nie przyszłam, mama przez 25 lat nie była na żadnym wolnym poza weekendami. Przy tak małej skali działalności trudno tu zatrudnić jeszcze jedną osobę, dlatego pracujemy we dwie. Musimy sobie radzić z rosnącymi cenami mediów i czynszu. Oraz z konkurencją ze strony innych sklepów.
„I gdzie ja teraz w kapciach pójdę?”
W promieniu 500 metrów od ich sklepu jest kilka Żabek oraz sklep sieci Carrefour. Ale mimo tego sklep Zaułek u Marysi w Opolu ma sporą grupę stałych klientów.
– Bo choć nasz sklepik jest mały, to mamy tu wszystko, czego na co dzień potrzeba – zaznacza pani Karolina. – A jak nie, to możemy mieć już następnego dnia. Stawiamy na produkty od lokalnych producentów i sprawdzonych dostawców. Sery mamy z Olesna. Pomarańcze z Sycylii. Pomidory przez cały rok smakują tak, jak smakować powinny. Kapusta jest kiszona, a nie sztucznie zakwaszana. Przez co klienci potrafią tu przyjeżdżać także spod Opola. I brać po kilka skrzynek towaru.
Ale trzon klienteli stanową okoliczni mieszkańcy. Jak pan Marek, który w Zaułku u Marysi robi zakupy od blisko 25 lat.
– Szerokość i jakość asortymentu na tak małej przestrzeni to ewenement. Ale równie ważna jest obsługa – mówi pan Marek.
– Po sieciówkach nie chodzę, bo mnie nogi bolą. W dużym sklepie jest bezdusznie. A tu mogę porozmawiać z Marysią czy z Karoliną jak z kimś z rodziny. I nie mam problemu z tym, iż może zapłacę nieco więcej niż gdzie indziej. Wspieram rodzinny interes.
– Jak nie wiem, co wziąć, to młoda pani, co tu rządzi, mi mówi, co brać – śmieje pan Marek. – I ja jej słucham w ciemno! Bo wiem, iż sama to wcześniej sprawdziła. Jak Karolina mówi, iż coś jest dobre, to jest dobre. No i ona wie, iż jakby mi wcisnęła ciemnotę, to zaraz bym przyszedł się poskarżyć!
Co pan Marek zrobi z końcem stycznia? – Nie wiem – odpowiada. – Na pewno już po Nowym Roku będę płakał. Bo gdzie ja teraz w kapciach na zakupy pójdę?
Sklep Zaułek u Marysi w Opolu kończy działalność. Klamka zapadła
Stali klienci po cichu liczą, iż pozostało jakiś promyk nadziei. Że Zaułek u Marysi jednak będzie działał dalej. Że panie Maria i Karolina wycofają się z zamknięcia.
– Nic z tych rzeczy. Klamka zapadła, wypowiedzenia poszły – mówi pani Karolina.
I zaznacza: – Zamykamy nie dlatego, iż plajtujemy. Bo sklep dałoby się jeszcze prowadzić. Ale mama musi w końcu odpocząć. A ja chcę poszukać nowych wyzwań.
Dlatego sklep Zaułek u Marysi w Opolu będzie zamknięty z końcem stycznia 2026. Do końca lutego potrwają porządki. A potem z mapy miasta definitywnie zniknie kolejna działalność z tradycjami. Kolejna w ostatnim czasie.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania














