Rodzinny skandal: cień dawnej waśni

newsempire24.com 1 tydzień temu

**Skandal w Zielonowie: Cień rodzinnej waśni**

– Agata, mama dzwoniła, przyjeżdżają z tatą w odwiedziny. Chcą zobaczyć Olę – powiedział Bartek, wchodząc do pokoju, gdzie jego żona usypiała roczną córeczkę.

Twarz Agaty nagle się wydłużyła. Ta wiadomość uderzyła ją jak pięścią. Stosunki z Wiesławą Stanisławową popsuły się po narodzinach Oli, choć wcześniej były ciepłe. Agatę wściekało, iż teściowa, wykorzystując każdą okazję, potajemnie karmiła jej dziecko byle czym, ignorując prośby młodej matki.

Każda wizyta Wiesławy kończyła się kłótnią. Ostatnio, trzy miesiące temu, dała Oldze czekoladowe ciasto. Agata zostawiła córeczkę z teściową tylko na pięć minut, a ta już zdążyła skorzystać z jej nieobecności.

– Co pani robi?! – oburzyła się Agata, wyrywając Olę z rąk teściowej. – Ona ma zaledwie dziewięć miesięcy! Jakie ciasto?!

Urażona samowolą Wiesławy, zabrała córeczkę do łazienki, by zmyć z buzi i rączek ślady kremu. Z łazienki słyszała, jak Bartek, wchodząc do kuchni, zwracał matce uwagę:
– Po co się pani wtrąca, gdzie nie proszą?
– Nic się nie stanie! Jako dziecko jadłeś słodycze i żyjesz – broniła się Wiesława.
– Dlaczego pani nigdy nie słucha? – zirytował się Bartek. – Świetna z pani matka była!
– Nie rozumiem, o co chodzi? – mruknęła urażona teściowa, zakładając ręce na piersi.

Gdy rozmowa dobiegła końca, Agata wróciła z Olą do kuchni. Nie wytrzymała i wybuchnęła:
– Niech państwo wyjdą, skoro nie umieją się zachować!

Wiesława zdumiona spojrzała na synową, potem na syna, czekając na wsparcie. Ale milczenie Bartka dało jej do zrozumienia, iż stoi po stronie żony.
– Wielka mi sprawa! W naszej wsi wszystkie dzieci jadły, co chciały, zanim wymyśliliście te internetowe głupoty. Z niczego robicie tragedię! – rzuciła i ruszyła ku drzwiom.

Gdy teściowa wyszła, Agata zrozpaczona spojrzała na męża. W piersi kipiała uraza do Wiesławy.
– Nie wpuścimy jej więcej – odpowiedział Bartek na jej nieme pytanie.

Po tamtym zdarzeniu Wiesława sama się nie pokazywała. Dzwoniła do syna, prosiła o zdjęcia Oli, ale nie narzucała się z wizytami. Odważyła się dopiero po trzech miesiącach – na pierwsze urodziny wnuczki.

– Znowu coś wymyśli? – zirytowana spytała Agata.
– Nie, uprzedziłem ją! – zapewnił Bartek. – Nic nie zrobi.

Agata nieufnie spojrzała na męża. Nie wierzyła, iż uparta Wiesława nagle zacznie słuchać.

Teściowie pojawili się dokładnie dziesięć minut po telefonie Bartka. To znaczyło, iż byli pewni: wpuszczą ich do wnuczki. Wiesława od progu zaczęła:
– Gdzie moja dziewczynka? Gdzie moja kruszynka? Przywieźliśmy prezenty! – Wepchnęła Agacie torebkę.

Teść, Tadeusz Marek, niósł tort i butelkę szampana. gwałtownie wręczył je synowi.
– Nie liczyliśmy na poczęstunek, wszystko przywieźliśmy! – oznajmiła z dumą Wiesława, sugerując, iż tort i szampan to nie tylko dla gospodarzy, ale i dla nich.

Agata wszystko zrozumiała. Oddała Olę mężowi i zaczęła nakrywać do stołu w salonie. Bartek pomagał, a Wiesława z Tadeuszem i wnuczką usiedli w kuchni, by nie przeszkadzać.

– Otwórz szampana, spróbujemy, sto złotych za niego dali – szepnęła Wiesława mężowi.

Tadeusz gwałtownie poradził sobie z korkiem i podał otwartą butelkę żonie.
– Nalej do kieliszka! – rozkazała. – Widzisz, ja z dzieckiem!

Teść posłusznie spełnił prośbę i podał kieliszek. Wiesława łyknęła, cmoknęła językiem i pokiwała głową:
– Smaczne! – Spojrzała na Olę, siedzącą jej na kolanach. – Dzidziuś, spróbujmy, póki nikt nie widzi – szepnęła, przysuwając kieliszek do ust dziewczynki.

– Synowa zobaczy – taką awanturę zrobi! – zaśmiał się Tadeusz.

Słysząc dziwne słowa teścia, Agata wyjrzała z salonu. Gdy zobaczyła, jak Wiesława podaje kieliszek jej córce, wpadła do kuchni i zastygła z przerażenia.
– Co wy robicie?! – krzyknęła, wydzierając kieliszek z rąk teściowej. – Prosiłam, żeby nic nie dawać! Jak śmiecie?! – Odebrała Olę, jej głos drżał ze złości.

– Oj, daliśmy Bartkowi w dzieciństwie! Nic jej nie będzie – zaśmiała się Wiesława, czując nadciągającą burzę. – choćby zdrowo czasem…
– Wynocha! – Bartek wpadł do kuchni, słysząc krzyk żony. – Dość! Mówiłem, żeby nic nie dawać mojej córce! Najpierw ciasto, teraz szampan!
– Czego się drzesz?! – wstawił się za żonę Tadeusz. – Matka tylko kropelkę dała…
– Ani kropli, ani łyka więcej nie dasz mojej córce! – ryknął Bartek. – Żeby was tu więcej nie było! Co jej dasz następnym razem?

– Jak wy lubicie robić z igły widły! – skarciła Wiesława. – Z Agatą dobrana z was para! Chodź, Tadeusz!

Po chwili drzwi wejściowe zatrzasnęły się – teściowie wyszli. Agata, wciąż drżąca, tuliła Olę do siebie.
– Jak chcesz, ale więcej nie wpuszczę twoich rodziców! Co się dzieje w głowie Wiesławy? – powiedziała oburzona.

– Nie mam nic przeciwko – wzruszył ramionami Bartek.

Po tym zdarzeniu kontakt z rodzicami Bartka się urwał. Wiesława i Tadeusz mieli żal, iż ich wyrzucili, a młodzi rodzice nie mogli wybaczyć upartym teściom ich lekkomyślności.

Idź do oryginalnego materiału