Relacje z teściową w mieszkaniu syna: co psuje choćby idealne związki

polregion.pl 19 godzin temu

Teściowa w mieszkaniu syna: co niszczy choćby idealne relacje

Halina Janiszewska nie mogła usiedzieć w miejscu — tego dnia jej syn Krzysztof miał przyprowadzić do domu swoją narzeczoną. Kobieta od rana krzątała się po kuchni, nakryła odświętny stół, wszystko przemyślała do najmniejszego szczegółu. Justyna od razu jej się spodobała: miła, skromna, dobrze wychowana. Poznali się, zasiedli do stołu, rozmowa się potoczyła. Ale po kolacji Krzysztof wyszedł odprowadzić narzeczoną i wrócił po godzinie kompletnie załamany.

— Synku, co się stało? — zaniepokoiła się matka.
— Koniec, mamo. Ślubu nie będzie. Justyna mnie zostawiła — odpowiedział głucho.
— Jak to zostawiła? Dlaczego?
— Z twojego powodu, mamo…

Halina zastygła w bezruchu. Czy to naprawdę prawda?

Później, ledwie powstrzymując łzy, zadzwoniła do swojej przyjaciółki Bożeny:

— Bożenka, przyjedź… Nie wiem, jak dalej żyć. Przeszkadzam własnemu synowi, lepiej by było, gdybym w ogóle nie istniała.

— Przestań mówić głupstwa! — odcięła Bożena. — Czekaj, zaraz będę.

Z Krzysztofem mieszkali we dwoje w skromnym wynajętym mieszkaniu. Własnego lokum nie mieli, nie było też rodziny, która mogłaby im pomóc. Syn dorastał na jej oczach, uczył się, dostał się na studia, a Halina harowała na dwóch etatach, by wiązać koniec z końcem. Żyli ciężko, ale zgodnie. Martwiło ją tylko jedno: syn nie nawiązywał poważnych związków. A tak bardzo marzyła o wnukach…

Gdy w życiu Krzysztofa pojawiła się Justyna, serce matki wypełniło się nadzieją. I oto, po pół roku, oznajmił: złożyli już papiery do Urzędu Stanu Cywilnego.

Halina przygotowywała się na ich wizytę jak na wielkie wydarzenie. Justyna naprawdę ją urzekła. Ale podczas kolencji dziewczyna nagle zapytała:

— A pani, Halino Janiszewska, zostanie tu długo?
— Jak to? Mieszkam tutaj.
— W tym mieszkaniu? — zdziwiła się Justyna.
— Tak. Z Krzyśkiem.
— Rozumiem… Przepraszam, po prostu nie wiedziałam.

Rozmowa się urwała, ale w zachowaniu dziewczyny coś się zmieniło. Nazajutrz odmówiła spotkania z Krzysztofem, a potem oznajmiła, iż rezygnuje ze ślubu. Powód? Nie jest gotowa mieszkać z jego matką.

— Jestem dla nich ciężarem, Bożenka! — łkała Halina. — A przecież pomogłabym: w domu, z dzieckiem… Ona jest w ciąży!

— Posłuchaj — powiedziała stanowczo przyjaciółka. — Syn musi budować własne życie. Sama przez to przeszłaś. To mężczyzna, powinien stać się głową rodziny, a nie mieszkać z mamą do starości.

— Ale ja sobie nie poradzę sama. Nie mam porządnej emerytury, ani pracy…

— Więc poradzisz sobie. Wszyscy jakoś dają radę. I ty dasz. Najważniejsze, by nie przeszkadzać w ich szczęściu. jeżeli zechcesz, będziesz mieć wnuka, zgodną rodzinę i wdzięczność syna. jeżeli nie — stracisz wszystko.

Halina Janiszewska postanowiła działać. Następnego dnia wraz z Bożeną poszła do Justyny.

— Dziękuję, iż przyszłyście — powiedziała Justyna po długiej rozmowie. — Nie odważyłabym się sama. Ale… Dziękuję. I proszę wiedzieć: nigdy was nie zostawimy. W razie czego pomożemy.

— My…? — powtórzyła zdezorientowana Halina.

— Tak. Zostaję z Krzysztofem. Kocham go. Ale będziemy mieszkać osobno. Dziękuję, iż to zrozumiałyście.

Ślub jednak się odbył. Krzysztof wprowadził się do Justyny. A gdy urodził im się syn, to sama Justyna zaproponowała teściowej, by zamieszkała u nich — potrzebowała pomocy.

Teraz Halina opiekuje się wnukiem, gotuje pyszne obiady, a pewnego dnia Justyna podeszła do niej i powiedziała:

— Dziękuję, mamo… choćby nie wiem, jak byśmy sobie bez ciebie poradzili.

Koniec.

Idź do oryginalnego materiału