Przyszłam do syna z domowym jedzeniem o siódmej rano, a on zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Jestem pewna, iż to wina jego żony.

twojacena.pl 4 dni temu

Podeszłam do syna z domowym jedzeniem o siódmej rano, a on zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Jestem pewna, iż to wszystko przez jego żonę.

Nasze życie z mężem zawsze kręciło się wokół jednej osoby — naszego syna. Urodziliśmy go późno i od pierwszego dnia przysięgliśmy sobie, iż nie będzie czuł się tak, jak ja w dzieciństwie. Wychowywałam się bez ojca, a moja matka była zimna i obojętna. Nigdy nie doświadczyłam matczynej czułości i obiecałam sobie, iż moje dziecko nigdy nie pozna takiego bólu.

Tomek stał się dla nas całym światem. Pracowaliśmy bez urlopów, bez wolnych, zapominając o sobie. Wszystko dla niego. Gdy chodził do szkoły, wzięliśmy kredyt, żeby kupić mu mieszkanie w sąsiednim bloku. To był ciężki okres, dziesięć lat spłat. Ale daliśmy radę. I gdy się ożenił, już miał własne lokum.

Nigdy nie zapomnę tej chwili na weselu, gdy uroczyście wręczyłam mu klucze do tego mieszkania. Jego narzeczona, Kasia, i jej matka prawie się rozpłakały. Wtedy teściowa ciągle powtarzała, iż „zrobi wszystko dla swojej córki”, ale w końcu nie dała ani posagu, ani pomocy — wszystko wyszło od nas.

Pomagaliśmy dalej, jak tylko mogliśmy. Kto, jak nie rodzice, wesprze młode małżeństwo? Z euforią gotowałam im, sprzątałam, przynosiłam zakupy, czasem kupowałam choćby drobne sprzęty. Kasia dzwoniła i pytała, gdzie leżą jakieś garnki czy sztućce — nie ona je kupowała, nie ona układała. Robiłam to z sercem, nie oczekując niczego w zamian. Tylko zwykłego „dziękuję”.

Ale wdzięczność gdzieś się zgubiła. Zamiast niej — irytacja, chłód, niechęć. I wczoraj dotarło do mnie: w tym domu już mnie nie chcą.

Dzień zaczął się jak zwykle. Do pracy muszę być przed ósmą, więc już o siódmej stałam pod drzwiami syna. Przyniosłam bigos, świeży, pachnący. I nowe zasłony, pasujące do tej zastawy, którą kupiłam im w zeszłym tygodniu. Chciałam zrobić niespodziankę. Wyciągnęłam klucz z torebki… Ale nie pasował. Zamki zostały wymienione. Bez słowa.

Stałam jak obca, zdezorientowana. Zapukałam. Drzwi otworzył Tomasz. Z uśmiechem podałam mu pojemnik, zaczęłam opowiadać o zasłonach, jak ładnie będą pasować… Ale on choćby nie słuchał. Stał z założonymi rękami, z kamienną twarzą.

— Mamo — powiedział sucho — serio? Jest siódma rano. Wpadasz do nas o świcie i mam ci za to dziękować? To nie jest normalne. jeżeli to się powtórzy — wyprowadzimy się. I nie powiemy ci, gdzie.

Trzasnął drzwi przed moim nosem. Nie wziął ani jedzenia, ani zasłon. Zostałam tam, kompletnie zaskoczona. Musiałam obudzić sąsiadkę i poprosić, żeby przekazała dzieciom, iż zostawiłam jedzenie u niej.

Jechałam do pracy z gulą w gardle. Trzęsłam się. Jak można tak postąpić? Oddałam mu całą swoją młodość. Żyłam tylko dla niego. Pomagałam, jak mogłam. Angażowałam się, bo myślałam, iż to miłość. Że przez cały czas mnie potrzebują. A okazało się, iż jestem tylko problemem. Że jestem niechciana.

Dziś wszyscy mówią, iż rodzice nic nie są winni dzieciom. Ale ja i mój mąż nigdy tak nie myśleliśmy. Zrobiliśmy wszystko. I więcej. A teraz słyszę: „mamo, nie wtrącaj się”. choćby dziękuję nie padło. Tylko groźba: „wyprowadzimy się”.

A przecież Tomasz nigdy nie był taki. To ona — Kasia. To ona kazała wymienić zamki. To ona mu wmówiła, iż matka to problem. Że troska i zaangażowanie to kontrola i wścibstwo. Ale czy to sprawiedliwe?

Czasem myślę: może rzeczywiście zawiniłam? Może powinnam się odsunąć? Ale jak nie pomagać? Jak się odwrócić, gdy wiesz, iż możesz ułatwić im życie? Czy nie po to są rodzice?

Teraz siedzę i zastanawiam się: co dalej? Mój syn, ten Tomek, dla którego żyłam — odwrócił się ode mnie. I to przez kobietę, która uznała, iż mu przeszkadzam.

A najgorsze jest to, iż on choćby nie zrozumiał, jak bardzo mnie zranił.

Idź do oryginalnego materiału