Przygotuj sypialnię na weekend, bo przyjeżdża brat z rodziną – zażądała teściowa

twojacena.pl 3 tygodni temu

Zwolnij sypialnię na weekend, bo przyjedzie brat z rodziną zażądała teściowa

Mówiłam ci, iż nie chcę jeździć w weekendy do twoich rodziców! Grażyna stała pośrodku kuchni z łyżką w ręku, patrząc na męża czerwonymi od łez oczami.

Graż, co ty tak podkręcasz? Maksym siedział przy stole, nie odrywając wzroku od telefonu. To tylko obiad, nic specjalnego.

Nic specjalnego? Twoja mama zawsze ma coś do zarzucenia! Raz zupa jest za słona, innym razem mówię, iż nie mam ładnego stroju, iż przychodzimy za późno, iż wychodzimy za wcześnie!

Przesadzasz.

Przesadzam? Grażyna rzuciła łyżkę do zlewu. Ostatnio przy wszystkich powiedziała, iż jestem złą gospodynią, bo nie potrafię piec ciast!

Mama tylko chciała dać radę.

Rada brzmiała tak: Patrzcie, jaka to Grażyna nieudolna, nie potrafi choćby ciasto upiec!.

Maksym w końcu odłożył telefon i spojrzał na żonę.

Graż, dość. Jestem zmęczony w pracy, nie chcę się kłócić.

A ja mam dość znoszenia upokorzeń od twojej mamy!

Jakich upokorzeń? Ty to wymyślasz!

Grażyna usiadła na krześle, opierając głowę rękami. Łzy kapały na podłogę. Była naprawdę zmęczona. Trzy lata małżeństwa zamieniły się w nieustanną walkę o prawo do bycia wysłuchaną.

Poznali się w pracy. Maksym był inżynierem w dziale projektowym, Grażyna pracowała w księgowości. Zaprosił ją na kawę, zaczęli się spotykać. Wszystko układało się lekko i radośnie.

Problemy pojawiły się, kiedy Maksym przedstawił ją rodzicom. Mama przywitała się chłodno, przyglądając się od stóp do głów. Tata skinął tylko głową i odszedł do innego pokoju.

To właśnie ona? zapytała teściowa, nie oferując miejsca do siedzenia.

Tak, mamo, to jest Grażyna.

No witaj. Maksym dużo o tobie mówił.

Ton był taki, jakby Grażyna powiedziała coś nieprzyzwoitego. Czuła się niezręcznie, ale starała się uśmiechać i być uprzejma.

Ślub odbył się skromnie. Nie mieli zbyt wielu pieniędzy, więc zorganizowali małe przyjęcie. Teściówka cały wieczór marszczyła brwi, porównując ich wesele do ślubu młodszego brata Jana.

Jan miał przytup! Restauracja, artystów, sto osób gości!

Mamo, my mamy inne możliwości szepnął Maksym.

Możliwości się tworzą, Maksym. Trzeba umieć je zorganizować.

Po ślubie para wprowadziła się do wynajętego mieszkania małego jednopokojowego na obrzeżach Warszawy. Nie mieli własnego lokum, więc musieli długo oszczędzać.

Teściowa wchodziła bez zapowiedzi. Dzwoniła do drzwi, wchodziła i zaczynała oglądać mieszkanie.

Grażyna, dlaczego na szafie jest kurz?

Przegotowałam, pani Halino.

Wygląda na to, iż nie odkurzyłaś dobrze. Co na obiad?

Kasza gryczana z kotletami.

Maks nie lubi kaszy. Woli ryż.

Nigdy mi o tym nie mówił.

Bo jest delikatny. Nie chce cię urazić.

Grażyna milczała, zaciskając pięści. Maksym zwykle milczał, nie bronił żony. To raniło najbardziej.

Teraz, siedząc w kuchni po kolejnej kłótni, Grażyna wspominała te wszystkie chwile. Łyżka po łyżce napełniała się jej cierpliwość.

Telefon zadzwonił. Maksym odebrał.

Halo, mamo. Tak, w domu. Już przekazuję.

Podsunął telefon Grażynie, która niechętnie wzięła słuchawkę.

Słucham.

Grażyno, przyjedź jutro rano do mnie rozkazała teściowa.

Po co?

Trzeba porozmawiać.

O czym?

Sam zobaczysz. Do dziesiątej czekam.

Po rozmowie teściowa odłożyła słuchawkę bez pożegnania. Grażyna położyła telefon na stole.

Co ona chciała? zapytał Maksym.

Kazała przyjechać jutro.

No to super, pogadacie pożywnie.

Twoja mama nie gada ze mną, tylko rozkazy wydaje.

Graż, przestań już!

Grażyna wstała, poszła do łazienki, zamknęła drzwi na klucz i włączyła kran, żeby Maksym nie słyszał, jak płacze.

Rano pojechała do teściowej. Halina Kowalska mieszkała w trzypokojowym mieszkaniu w centrum Krakowa. Jej mąż zmarł dziesięć lat temu, więc mieszkała sama.

Drzwi otworzyły się od razu, teściowa wyraźnie na nią czekała.

Wejdź, rozbierz się.

Grażyna zostawiła kurtkę w przedpokoju. Halina poprowadziła ją do kuchni, gdzie na stole stał czajnik i ciastka.

Usiądź, herbata?

Nie, dziękuję.

Jak chcesz.

Halina nalała sobie herbaty i usiadła naprzeciw.

Zawołałam cię w ważnej sprawie.

Słucham.

Jan przyjedzie w weekend z rodziną z Wrocławia. Będą gościć tydzień.

Dobrze.

Nie mają gdzie zostać. Hotele drogie, a z dwójką dzieci niewygodnie.

Grażyna milczała, nie rozumiejąc, po co to wszystko.

Zwolnijcie sypialnię na weekend, bo przyjedzie brat z rodziną powiedziała teściowa, patrząc Grażynie w oczy.

Którą sypialnię?

Waszą z Maksem, w waszym mieszkaniu.

Grażyna nie mogła uwierzyć własnym uszom.

Chcecie oddać nam mieszkanie Janowi?

Nie oddać, a po prostu dać mu nocować na tydzień.

A my gdzie będziemy?

Do mnie się wprowadzicie. Mam dużo miejsca.

Halina, ale to nasze mieszkanie!

Wynajmowane. Nie nasze własne.

Płacimy czynsz co miesiąc!

No i co? Rodzina ważniejsza niż pieniądze. Jan to twój szwagier, jego żona Małgorzata to twoja szwagierka, dzieci to twoi bratanicze. Czy odmawiasz ludzkim bliskim?

Grażyna siedziała, nie wierząc w to, co się działo. Teściowa naprawdę chciała, żeby wy wyprowadzili się z własnego mieszkania i oddali je gościom na tydzień?

Muszę to przedyskutować z Maksem.

Maks już wie. Dzwoniłam wczoraj, on zgodził się.

Co?

Powiedział, iż nie ma problemu, przyjdę na tydzień.

Grażyna wstała.

Idę.

Czy zgadzasz się?

Nie, nie zgadzam się. Porozmawiam z Maksem.

Grażyna, nie podnoś hałasu. Rodzina to świętość!

Grażyna wyszła z mieszkania, nie żegnając się. Wsiadła do autobusu i patrzyła przez okno. W środku wszystko się mieszało.

Maksym wrócił po pracy. Grażyna przywitała go w drzwiach.

Dlaczego nie powiedziałeś mi o Janie?

A, mama dzwoniła? zdjął buty i podszedł do kuchni.

Dzwoniła i powiedziała, iż musimy się wyprowadzić.

Graż, to tylko tydzień.

Maks, to nasze mieszkanie!

Wynajmowane.

Ale płacimy czynsz! Żyjemy tu!

Rozumiem. Ale Jan naprawdę nie ma gdzie spać. Z dwójką dzieci w hotelu ciężko.

Niech wynajmą sami!

Po co, skoro mamy?

Nie mamy! Mamy to, w którym mieszkamy!

Maksym usiadł przy stole, zakrył twarz rękami.

Graż, jestem zmęczony. Nie chcę się kłócić. To tylko tydzień. Pojedziemy do mamy, nic wielkiego.

Dla ciebie to nic. Dla mnie to upokorzenie!

Jakie upokorzenie? To tylko pomoc bratu!

Twój brat! A mnie nikt nie zapytał!

Zapytam teraz.

Po tym, jak już się zgodziłeś z mamą!

Patrzyli na siebie. Maksym był zmęczony, Grażyna pełna buntu.

Czy to już decyzja? zapytała.

Tak, decyzja.

Bez mojego zdania?

Graż, to moja rodzina!

A ja kim? Obcą?

Jesteś moją żoną. Ale Jan to mój brat. Mama prosi, nie mogę odmówić.

Grażyna poszła do sypialni, wyciągnęła torbę i zaczęła pakować rzeczy.

Co robisz? pojawił się Maksym w drzwiach.

Pakuję. jeżeli mieszkanie potrzebne jest bratu, od razu je zwolnię.

Graż, nie bądź głupia. Przyjadą dopiero w piątek!

Nie obchodzi mnie to. Idę.

Gdzie?

Do koleżanki.

Graż, przestań robić scenę!

To nie scena! To moja decyzja! Ty wybrałeś rodzinę, ja wybrałam siebie!

Zalała torbę rzeczami, wzięła kosmetyczkę z łazienki. Maksym stał i nie mógł uwierzyć, iż naprawdę odchodzi.

Serio?

Absolutnie.

Gdzie?

Do Świty.

A jeżeli nie przyjmie?

Przyjmie.

Grażyna wybrała numer koleżanki.

Świtu, mogę przyjść na kilka dni? Tak, kłócimy się z Maksem. Dziękuję, jedziemy.

Wzięła torbę, założyła kurtkę. Maksym chwycił ją za rękę.

Graż, zostań. Pogadajmy spokojnie.

Nie ma o czym rozmawiać. Podjąłeś decyzję bez mnie. Więc nie potrzebuję cię.

Potrzebuję!

Nie potrzebuję. Potrzebuję tylko posłusznej lalki dla mamy, nie żony z własnym zdaniem.

Wyszła z mieszkania. Maksym stał na progu, potem zamknął drzwi.

Świta mieszkała w dwupokojowym mieszkaniu sama. Powitała Grażynę z uściskiem i gorącą herbatą.

Opowiadaj, co się stało.

Grażyna relacjonowała, Świta kiwała głową.

Twoja teściowa naprawdę przegięła.

Nie tylko ona. Maks też. Nie konsultował się ze mną!

Dobrze, iż odeszłaś. Niech zrozumie, iż tak się nie traktuje.

Myślisz, iż zrozumie?

Musi, jeżeli ją kocha.

Grażyna położyła się na kanapie, nie mogła zasnąć, przewracając w głowie rozmowy z mężem. Czy naprawdę nie widział, jak matka go upokarza?

Rano zadzwonił Maksym.

Graż, co słychać?

Nic.

Wrócisz?

Nie.

Nie będziesz wiecznie u Świty!

Znajdę sobie wynajęty pokój.

To głupie! Mamy własne mieszkanie!

To, które oddajesz bratu.

Na tydzień!

Nic mi nie szkodzi. Nie wrócę.

Maksym milczał.

Dobrze, pogadamy, jak się uspokoisz.

Odłożył słuchawkę. Grażyna poczuła ulgę. Po raz pierwszy od trzech lat zrobiła to, co chciała, a nie to, czego od niej oczekiwano.

Świta poszła do pracy, a Grażyna pozostała sama. Zaczęła szukać ogłoszeń o wynajmie pokoju. Znalazła kilka, zadzwoniła do wynajmującej.

Czy mogę obejrzeć dziś?

Tak, proszę przyjść.

Pokój był mały, ale czysty, w kamienicy z dwiema starszymi lokatorkami. Właścicielka, Wera Iwanowa, była życzliwą kobietą w okolicach sześćdziesięciu lat.

Pracujesz, dziewczyno?

Tak, w księgowości.

Zamężna?

Byłam. Teraz się rozwodzę.

Rozumiem. Zasady proste: porządek, cisza po dziesiątej, żadnych nocnych gości.

Dobrze.

Kiedy wprowadzasz się?

Najlepiej od jutra.

Wera uśmiechnęła się i podała klucze.

To jest twój pokój. Łazienka i kuchnia wspólne. Żyj spokojnie.

Grażyna postawiła torbę, rozejrzała się. Wąska łóżeczko, stary szafa, stolik przy oknie. Skromnie, ale własne. Nikt nie będzie krytykował ani rozkazywał.

Zadzwoniła do Świty, informując o przeprowadzce.

Naprawdę zamierzasz mieszkać osobno?

Tak.

A Maks?

Niech zostanie z mamą. Jej zdanie jest ważniejsze niż moje.

Graż, pewna?

Całkowicie.

Wieczorem zadzwonił Maksym.

Graż, gdzie jesteś?

W pokoju.

Co? Zwariowałaś!

Nie, po prostu w końcu się odebrałam.

Graż, wróć natychmiast!

Nie wrócę.

Jesteś moją żoną!

Byłam żoną. Teraz nie jestem pewna.

O czym mówisz?

Że jestem ostatnia w twoim priorytecie. Najpierw mama, potem brat, a ja gdzieś na końcu listy.

To nieprawda!

To prawda. I dziękuję twojej mamie, bo pomogła mi to zrozumieć.

Graż, spotkajmy się, pogadajmy spokojnie.

Nie chcę.

Proszę.

W jego głosie była prośba. Grażyna zastanowiła się.

Dobrze. Jutro w południe, w kawiarni przy rynku.

UmówW tym momencie Grażyna poczuła, iż w końcu odzyskała kontrolę nad swoim życiem.

Idź do oryginalnego materiału