Przygotowania do spotkania z bezczelną bratową

twojacena.pl 1 godzina temu

Postawiłam na miejscu zbytnią szwagierkę

Mama powiedziała, iż restauracja jest już ustalona oznajmiła Kasia, lekko wzruszając ramionami, ignorując napięcie w głosie Anny. A co z pieniędzmi? Ty i Marek już wszystko przelewacie?

Anna zawahała się, szukając odpowiednich słów, ale Kasia mówi dalej:

To nie jest jakaś duża kwota, szczerze mówiąc, choćby myślałam, żeby dołożyć ze swojej kieszeni, ale z moimi wydatkami To przecież dla mamy, rozumiesz?

Czekaj przerwała wreszcie Anna, starając się zachować spokój. Nie ustalaliśmy nic takiego. Marek mi nic nie mówił.

Och, przecież wiesz, iż on zawsze wszystko zapomina zaśmiała się Kasia, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Powiedziałam mu, iż wyjdzie około dwudziestu tysięcy złotych. To przecież rozsądna kwota na taką okazję, nie?

Słowa brzmiały, jakby decyzja została już podjęta, a wszelki sprzeciw był niepotrzebny. Anna ścisnęła telefon, czując narastającą irytację.

Dwadzieścia tysięcy? powtórzyła wolno, niemal szeptem.

Tak, choćby dostałam zniżkę! Mamy ciasta, obsługę, sama zobaczysz. Mama będzie zachwycona. W każdym razie, nie stresuj się, już wpłaciłam zaliczkę. Marek powiedział, iż wy prześlecie resztę.

Kasia rozłączyła się bez czekania na odpowiedź.

Anna siedziała w milczeniu, wpatrując się w telefon. W gardle poczuła guzek, a w głowie jedną myśl: Znowu ta jednostronna gra.

***

Wieczorem w kuchni powietrze było napięte jak struna. Marek otworzył lodówkę, wyjął butelkę piwa i, nie patrząc na Annę, mruknął:

Kasia powiedziała, iż nie chcesz dać pieniędzy na restaurację.

Anna zdrętwiała.

Nie chcę? Tak powiedziała? Wstała z krzesła, próbując się opanować. Czy ja odmówiłam? Nie wiedziałam o niczym, dopóki nie zadzwoniła i nie postawiła mnie przed faktem dokonanym.

Marek odwrócił się, marszcząc brwi.

Daj spokój, ona nie robi tego dla siebie. Mama nie obchodzi urodzin co roku.

A czy to normalne, iż urządza to wszystko na nasz koszt? Dwadzieścia tysięcy, Marku! Anna powstrzymywała się od krzyku. Dwadzieścia tysięcy złotych! To normalne?

Marek wzruszył ramionami, odwracając wzrok.

No co, to przecież dla mamy. Czego chcesz? Kasia wszystko zorganizowała.

Anna prychnęła.

Oczywiście, świetna robota. Łatwo wydawać cudze pieniądze. I wiesz co, Marku? Nie rozumiem, dlaczego po prostu się na to zgodziłeś. Pogadaliśmy o tym? Nie. Ona po prostu zdecydowała, a ty skinąłeś głową.

Daj już spokój machnął ręką Marek, sięgając po szklankę. Ona tylko stara się zrobić, co najlepsze.

Dla kogo? Dla nas? Dla mamy? Czy może dla siebie? Anna podniosła głos, ale zaraz go zniżyła, by nie obudzić syna. Marku, mam już dość. Dla niej to zawsze: Dajcie, przelejcie, zapłaćcie. A potem znika, jak gdyby nigdy nic.

Milczał, wpatrując się w szklankę.

Co mam zrobić? Taka już jest. Pogadaj z nią, jeżeli chcesz.

Już to zrobiłam odcięła się Anna. I wiesz, co mi powiedziała? Że to nasz obowiązek.

A czego się spodziewałaś? Ona sama się tym zajmuje. Może jej życie jest trudniejsze niż nasze.

Ona się zajmuje?! Anna wybuchnęła. Marku, ona wykorzystuje wszystkich wokół. A ty ją w tym wspierasz!

Rozmowa utknęła w martwym punkcie. Marek wzruszył ramionami, mruknął coś niezrozumiałego i wyszedł, zostawiając Annę samą z myślami.

***

Następnego ranka zadzwonił niespodziewany telefon. Anna odebrała bez entuzjazmu.

Cześć Aniu! Nie jesteś zajęta? Kasia brzmiała dziwnie podekscytowana.

Słucham odpowiedziała sucho Anna, gotowa na kolejne żądanie.

Słuchaj, potrzebuję pomocy. Zaczęłam mały projekt z sąsiadką, sklep internetowy, wiesz, jak teraz są możliwości. W każdym razie muszę coś zapłacić, a teraz nie mam nic. Pomyślałam, iż mogłabyś mi pożyczyć swoją kartę. To tylko na chwilę, kilka dni.

Anna zamarła na chwilę, próbując zrozumieć, co słyszy.

Kasia jej głos stał się twardy ty mówisz poważnie? Moją kartę?

Tak! Dlaczego nie? Wiesz, iż jestem ostrożna. Będę uważać, oddam wszystko, nic nie wydam ponad to.

Nie. choćby o tym nie rozmawiamy.

Z drugiej strony zapadła ciężka cisza.

Nie rozumiem głos Kasi stracił pewność siebie. To tylko karta. Dlaczego odmawiasz?

Kasia, bo mój spokój jest cenny. I moja karta też.

Aniu, nie ufasz mi? Kasia wydawała się oburzona, ale brzmiało to jak kolejna próba manipulacji. Przecież jesteśmy rodziną.

Anna powstrzymała się, by nie powiedzieć więcej.

Kasia, zostawmy to. Mam coś do zrobienia.

Rozłączyła się, czując jednocześnie ulgę i złość. Kasia przekraczała wszelkie granice.

Gdy Marek wrócił z pracy wieczorem, Anna wiedziała już, iż rozmowa będzie trudna.

Marku zaczęła spokojnie twoja siostra znowu dzwoniła.

Rozwiązywał buty, nie spiesząc się, by na nią spojrzeć.

I co?

Chciała moją kartę. Na swój projekt.

Marek zatrzymał się, patrząc na nią zaskoczony.

I co odpowiedziałaś?

Oczywiście, iż nie.

A dlaczego nie mogłaś jej pomóc? powiedział ostro. To przecież Kasia.

Anna westchnęła, starając się nie wybuchnąć.

Marku, wy w swojej rodzinie nie odróżniacie prośby od bezczelności? Ona nie może sobie sama poradzić?

Aniu, nie prosiła o miliony. Zawsze wszystko komplikujesz.

Spojrzała na niego z niedowierzaniem.

Ja komplikuję? A jednak to ona uważa, iż może tak w nieskończoność.

Marek milczał, w końcu mruknął:

Po prostu potrzebowała pomocy, tyle.

Tak, a potem znika, a my mamy się zajmować skutkami.

Machnął ręką i poszedł w stronę sypialni.

Anna została przy stole, czAnna spojrzała na zamknięte drzwi, wiedząc, iż to koniec ich wspólnej drogi, ale też początek walki o własną godność.

Idź do oryginalnego materiału