PRZYGLĄDAŁ SIĘ BUTOM W WITRYNIE, ALE NIGDY NIE WCHODZIŁ DO SKLEPU.

newsempire24.com 1 miesiąc temu

Nikt nie wiedział, jak się nazywa.
Był chłopcem, dziewięcioletnim, chudym, w lekko podartej koszulce.
Każdego popołudnia, po szkole, przechodził obu butiku obuwniczego w sąsiedztwie.
Stawał tam nieruchomo, wpatrzony w wiszące w witrynie czerwone trampki.
Nie dotykał szyby.
Nie wydawał dźwięku.
Tylko patrzył.

Pewnego dnia właściciel sklepu, pan Jan, postanowił wyjść i zapytać:
— „Podobają ci się?”
Chłopiec spuścił wzrok i odparł:
— „Nie, proszę pana. Tylko je pamiętam.”
Pan Jan nie zrozumiał.
Więc chłopiec wytłumaczył:
— „Były takie same, jak te, które miał mój brat.
Ale już go nie ma… i nie chcę zapomnieć, jak wyglądały.”

Pan Jan zamilkł.
Głos mu się załamał.
Tego popołudnia spakował trampki do pudełka i podarował je chłopcu.
Lecz nie był to zwykły prezent.
Powiedział:
— „Za każdym razem, gdy je założysz, przypomnij sobie, iż braci nie pamięta się po tym, co mieli na nogach…
lecz po tym, co zostawili w sercu.”

Chłopiec zabrał trampki do domu, ale nie włożył ich od razu.
Postawił je w kącie, obok zdjęcia brata.
Każdego wieczoru, zamiast patrzeć w witrynę, spoglądał na pudełko.
A gdy w końcu je założył, nie po to, by biegać czy bawić się.
Poszedł do parku, gdzie bywał z bratem, usiadł na tej samej ławce… i uśmiechnął się.

Bo czasem przedmioty to nie tylko rzeczy.
To mosty.
To sposób, by nie puścić.
To droga, by kochać dalej, nie mówiąc „żegnaj”.

Idź do oryginalnego materiału