Po wypadku straciłam pamięć, a obcy mężczyzna twierdził, iż jest moim narzeczonym. Ufałam mu, dopóki mój pies nie zaczął się dziwnie zachowywać. Czy ten człowiek mówił prawdę, czy wszystko było kłamstwem?
Nigdy nie myślimy, iż coś złego może nam się przytrafić. To był zwykły wieczór. Wracałam do domu po spotkaniu z przyjaciółką, słuchając muzyki i śpiewając pod nosem. Byłam szczęśliwa.
Ale w jednej chwili wszystko się zmieniło. Zza zakrętu wyłonił się rozpędzony samochód i uderzył w moje auto. To był ostatni moment, który pamiętałam.
Obudziłam się w szpitalu. Lekarze powiedzieli, iż byłam w śpiączce przez półtora tygodnia. Uznali, iż miałam szczęście, bo po takim wypadku mogłam zostać niepełnosprawna. Ale nie czułam się szczęśliwa.
Miałam częściową amnezję. Pamiętałam rodzinę, najbliższych przyjaciół, mojego psa. Pamiętałam niektóre rzeczy, ale nie potrafiłam przypomnieć sobie, gdzie pracowałam. Nie pamiętałam adresu, choć widziałam w głowie nasz dom.
Najważniejsze jednak było to, iż nie pamiętałam jego. Mężczyzny, który według lekarzy nie opuszczał mnie przez cały czas śpiączki.
Faceta, którego zobaczyłam po przebudzeniu. Mężczyzny, który twierdził, iż jest moim narzeczonym. Nazywał się Krzysztof. Patrzyłam na niego i widziałam tylko obcą osobę.
Dlaczego nie pamięta mnie? Pamięta rodzinę, przyjaciół, dlaczego nie mnie? pytał Krzysztof lekarza.
Przy częściowej amnezji tak bywa. Pacjent traci tylko fragment wspomnień wyjaśnił lekarz.
Jesteśmy razem od prawie półtora roku. Zaręczyliśmy się. Planowaliśmy ślub. Co mam teraz zrobić? dopytywał Krzysztof.
Może pan opowiadać o waszym związku, pokazywać zdjęcia. Być może to pomoże zasugerował lekarz.
A jeżeli nie zadziała?
Już raz się pani w panu zakochała. Może stanie się to ponownie odparł lekarz i wyszedł.
Od tej pory Krzysztof przychodził z pełnymi rękami. Pokazywał mi nasze zdjęcia, opowiadał, jak się poznaliśmy, jak się oświadczył, jak razem zamieszkaliśmy. Ale…
Przepraszam, ale nic z tego nie pamiętam mówiłam.
Wszystko w porządku, damy radę uspokajał mnie, ściskając moją dłoń.
Mama nie przestawała mnie wypytywać, choćby w szpitalu.
Nie do wiary, iż nic mi nie mówiłaś o Krzysztofie! kręciła głową.
Mamo, przecież nic nie pamiętam. Co mam ci powiedzieć? odpowiadałam.
Krzysztof twierdzi, iż mieliście mi o wszystkim powiedzieć po oświadczynach, ale zdążył cię tylko obdarować pierścionkiem, zanim wydarzył się wypadek. Nie wiem, czy w to wierzyć. Zawsze byłaś taka skryta mówiła mama.
Tak mijały kolejne dni. Słuchałam opowieści Krzysztofa, narzekań mamy, aż wreszcie lekarz pozwolił mi wrócić do domu.
Krzysztof odebrał mnie ze szpitala i pojechaliśmy do naszego domu. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę Borysa, mojego psa. Tęskniłam za tą małą kulą energii tak bardzo, iż aż brakowało mi słów.
Gdy dotarliśmy na miejsce, już z daleka słyszałam głośne szczekanie Borysa. Pewnie cieszył się na mój widok tak samo jak ja na jego.
Ale gdy tylko Krzysztof otworzył drzwi, Borys rzucił się na niego, warcząc i próbując ugryźć.
Borys był jamnikiem, małym psem, i nigdy tak nie reagował na kogoś, kogo znał.
Zabierz go ode mnie! Uspokój go! krzyczał Krzysztof, odpychając psa.
Borys! Do mnie! zawołałam, ale pies nie reagował. Do mnie! powtórzyłam stanowczo.
Borys przybiegł, merdając ogonem, ale wciąż warczał na Krzysztofa. Cicho, uspokój się powiedziałam, biorąc go na ręce.
Przestał szczekać, ale tylko na chwilę. Gdy podeszłam bliżej do Krzysztofa, znowu się rzucał, próbując wyzwolić się z moich objęć.
Zamknij go na podwórku powiedział Krzysztof.
Dlaczego?
Bo chce mnie ugryźć! odparł, jakby to było oczywiste.
Nie rozumiem. Mówiłeś, iż mieszkamy razem. Dlaczego tak na ciebie reaguje? pytałam.
Nie wiem, nigdy mnie nie lubił. Gdy byłaś w szpitalu, ja tu bywałem, a twoja mama się nim zajmowała. Może o mnie zapomniał wyjaśnił.
Zmarszczyłam brwi, ale nic nie powiedziałam. Wzięłam Borysa na podwórko i bawiłam się z nim przez godzinę. Tęskniłam za nim okropnie, a on wyraźnie za mną też. Wytłumaczenie Krzysztofa nie miało sensu.
Byłam w szpitalu, a Borys nie zapomniał o mnie. Wróciłam do domu, a pies znów zaczął szczekać. Nie przestawał. Rozbolała mnie choćby głowa.
To naprawdę dziwne powiedziałam.
Co? spytał Krzysztof.
Zachowanie Borysa. Nigdy tak się nie zachowywał odparłam.
Nie wiem, to tylko pies. Trudno zgadywać, co ma w głowie odburknął.
Gdzie mój telefon? zapytałam. W szpitalu o nim nie myślałam, ale teraz był mi potrzebny.
Zniszczył się podczas wypadku. Kupię ci nowy jutro powiedział Krzysztof.
Dobrze, bo chcę się spotkać z Anią odparłam.
Hm… To chyba nie jest dobry pomysł zmarszczył brwi.
Dlaczego?
Lekarz mówił, iż potrzebujesz wypoczynku powiedział.
Nic takiego nie mówił. Mam zakaz spotykania się z przyjaciółką? spytałam.
Lepiej poczekaj odparł.
Ta sytuacja zaczęła mnie coraz bardziej niepokoić. Nie pamiętałam Krzysztofa, Borys zachowywał się, jakby to był obcy, a teraz jeszcze nie mogłam widywać się z przyjaciółmi.
Przenocuję w innym pokoju, z Borysem, jeżeli nie masz nic przeciwko oświadczyłam. Nagle bałam się spać w jednym łóżku z Krzysztofem.
Dlaczego nie może spać na dworze? zapytał.
Bo to pies domowy. Nie mieszka na zewnątrz odparłam.
Zawsze zostawialiśmy go na dworze powiedział Krzysztof.