Przeznaczone przez los

twojacena.pl 2 dni temu

No i tak toczy się życie…

Stanisław, już nie pierwszej młodości mężczyzna, pochował żonę pięć lat temu. Chorowała ciężko, razem walczyli z tą straszną chorobą, ale niestety przegrali jego żona odeszła na zawsze.

W wieku czterdziestu ośmiu lat został wdowcem. Przeżywał żałobę, przyzwyczajał się do samotności, a o ponownym małżeństwie choćby nie myślał. Choć rodzina i znajomi ciągle powtarzali:

Jeszcze jesteś młody, znajdź kobietę i bądź szczęśliwy.

Takiej jak moja żona już nie znajdę. Wiem, iż są lepsze i gorsze, ale takiej drugiej nie ma odpowiadał zawsze.

Młodszy brat Stanisława, Bartek, mieszkał w innej dzielnicy. Różnica wieku między nimi była spora prawie piętnaście lat. Tak się złożyło, iż matka długo nie mogła zajść w drugą ciążę, a gdy już straciła nadzieję, urodził się Bartek. Bracia bardzo się kochali starszy pomagał matce z młodszym, a mały Bartuś chodził za nim jak cień.

Rodzice zmarli, gdy młodszy miał dwadzieścia jeden lat. Stanisław wspierał brata, dopóki ten nie skończył studiów i się nie ożenił. Ale los bywa przewrotny Stanisław został wdowcem, a Bartek mniej więcej w tym samym czasie rozwiódł się z żoną.

Każdego wieczoru Stanisław spacerował przed snem po parku niedaleko domu. To był ich stary zwyczaj z żoną też tak robili, gdy mieli wolny czas. Tego wieczoru szedł powoli alejką w stronę stawu, gdzie pływały kaczki i choćby gęsi. Po drugiej stronie parku była dzielnica domków jednorodzinnych pewnie stamtąd przychodziły gęsi.

Wracając od stawu, zauważył na ławce dziewczynę, która ocierała łzy dłońmi. Nie mógł przejść obojętnie.

Dobry wieczór, panienko. Potrzebuje pani pomocy? Co się stało?

Podniosła na niego smutne oczy:

Nikt mi nie pomoże, dziękuję… Po prostu nie wiem, gdzie teraz pójść…

Stanisław usiadł obok.

Jak to nie wiesz? Musiałaś skądś przyjść. Jak masz na imię?

Matka mnie wyrzuciła. Teraz ma pełno znajomych w mieszkaniu. Nie ma tam dla mnie miejsca, a ja się ich boję… Kinga…

Słuchaj, Kinga, powoli, bo nic nie rozumiem. Opowiedz. Zaraz się zupełnie ściemni… Zamierzasz tu siedzieć całą noc?

Kinga mieszkała z rodzicami w kawalerce, która została im po babci. Przeprowadzili się ze wsi, bo tam wszystko się rozpadło i nie było pracy. Ojciec zmarł, gdy miała piętnaście lat. Z początku żyły z matką jakoś normalnie, ale niedługo dziewczyna zauważyła, iż matka coraz częściej wracała z pracy pachnąc alkoholem, a czasem choćby przynosiła butelkę wina. Nie kryła się przed córką, pijąc przy kolacji.

Mamo, przestań pić, nic dobrego z tego nie wyjdzie prosiła wielokrotnie.

Co ty wiesz o życiu, Kinga? Twój ojciec zostawił mnie samą, i co mam teraz robić? Nalej sobie, jak wypijesz, będzie lżej i weselej. Po prostu jeszcze nic nie rozumiesz. A ja może tak zalewam smutek mówiła matka, po czym padała na kanapę i zasypiała.

Rano Kinga sama robiła sobie śniadanie i szła do szkoły pielęgniarskiej. Uczyła się po gimnazjum, chciała jak najszybciej dorosnąć i zacząć pracować. Na matkę nie liczyła ciągle ją zwalniali.

Mamo, już choćby sprzątaczki nie chcą cię zatrudnić. Jak będziemy żyć?

A ty po co? niedługo znajdziesz pracę i sobie poradzimy mamrotała pijana matka.

Potem było jeszcze gorzej do mieszkania przychodzili znajomi matki, pili całymi nocami, zasypiali na podłodze, a Kinga chowała się za szafą, śpiąc niespokojnie ze strachu.

Po skończeniu szkoły od razu dostała pracę w szpitalu jako pielęgniarka. Uwielbiała nocne dyżury wtedy nie musiała widzieć, co dzieje się w domu. Już myślała o wynajęciu mieszkania.

Tego wieczoru, gdy wróciła zmęczona po ciężkim dyżurze, zastała matkę w jeszcze gorszym stanie. Mieszkanie, w którym kiedyś były szczęśliwe, było puste. Meble, choć stare, firanki, zasłony wszystko zniknęło. Matka spała na podłodze. Rzeczy Kingi też zniknęły wynieśli choćby szafę. Została tylko jej stara zimowa kurtka na wieszaku. Wyszła z domu z tym, co miała na sobie.

Wyrzucona ze łzami w oczach, błąkała się bez celu, aż w końcu trafiła na tę ławkę w parku.

Stanisław wysłuchał jej z bólem w sercu i, przechodząc na ty, postanowił ją pocieszyć.

Kinga, słuchaj, w życiu różnie bywa, ale zawsze trzeba mieć nadzieję mówił spokojnie. Ja też myślałem, iż wszystko się skończyło, gdy pochowałem żonę. Dla mnie świat się zawalił. Ona była dla mnie wszystkim zamilkł na chwilę. Ale zrozumiałem, iż skoro tak chciał los, trzeba żyć dalej. Ty też nie poddawaj się, zawsze jest jakieś wyjście.

Jakie wyjście? podniosła na niego oczy. Nigdy nie zarobię na swoje mieszkanie, gdzie mam iść?

Posłuchaj, mieszkam sam. Mam duże mieszkanie, a pomóc w domu nie ma komu. Radzę sobie, ale… Może przeprowadzisz się do mnie? Nie bój się, nic złego nie zrobię, traktuję cię jak córkę. Będziesz miała spokój. Z żoną nie mogliśmy mieć dzieci, więc będziesz dla mnie jak córka.

Stanisław naprawdę był uczciwym człowiekiem. Kinga często dziękowała losowi, iż go spotkała tamtego wieczoru. Stał się jej rodziną, drugim ojcem. Wzięła na siebie wszystkie domowe obowiązki. Czystość, przytulne wnętrze, pyszne domowe jedzenie gotowała świetnie. Wieczorami rozmawiali, a Stanisław, który wiele wiedział, opowiadał, a ona słuchała z zainteresowaniem. Zrozumiała, jak ważnym, bliskim człowiekiem się dla niej stał. Jego dobroć i uczciwość stopiły lód w sercach dwojga ludzi samotnego mężczyzny i młodej dziewczyny.

Ale los znów pokierował ich życiem po swojemu ci dwoje poczuli coś więcej. Stanisław znów miał dla kogo żyć, kogo kochać. Coraz częściej łapał się na tym, iż patrzy na Kingę nie jak ojciec. Jego uczucie przerodziło się w coś znacznie głębszego niż troska.

Im więcej myślę o Kindze, tym silniejszy ogień płonie w mojej

Idź do oryginalnego materiału