Przetestowałyśmy kosmetyki do suchych włosów Matrix Food For Soft oraz do włosów zniszczonych Matrix InstaCure Build-A-Bond. Sprawdź, jak oceniają je redaktorki beauty!

wizaz.pl 3 godzin temu

Wymagający sezon letni rządzi się własnymi prawami, szczególnie w kwestii pielęgnacji włosów. Aby osiągnąć profesjonalny efekt w domowych warunkach, przetestowałyśmy kosmetyki z dwóch linii marki Matrix: Food For Soft dla włosów suchych oraz InstaCure Build-A-Bond dla zniszczonych i nadwyrężonych pasm.

Marta - test linii Matrix Food For Soft

Co zwróciło moją uwagę?

Zielona linia Food For Soft od Matrix przyciąga opakowaniem. To jednak oczywiście nie ono stanowiło tutaj główny wabik. Wybierając linię do testu, zwróciłam uwagę na obecność oleju awokado w każdym z produktów. Jest obecny zarówno w szamponie, odżywce, olejku, jak i masce do włosów. Ten składnik jest niedoceniany w pielęgnacji włosów. Pomaga zamknąć wilgoć wewnątrz, zapobiegając wysuszeniom i sprawia, iż włosy stają się intensywnie nawilżone i pełne blasku. Chciałam sprawdzić, czy kosmetyki do pielęgnacji włosów od Matrix w pełni wykorzystają potencjał moich włosów.

Dlaczego testowałam?

Nie będę ukrywała, iż do testowania gamy Food For Soft od Matrix skłoniły mnie bardzo dobre opinie każdego z produktów. Ten element był dla mnie szalenie istotny. jeżeli wiele osób mówi, iż coś działa, to może faktycznie tak jest! Nie zawiodłam się i dziś powinnam podziękować tym, którzy polecili mi tę nawilżającą serię. Oprócz rekomendacji znajomych i użytkowników w social mediach (w tym również Wizażanek), na moją wyobraźnię zadziałała obietnica intensywnego nawilżenia, na którym skupia się cała linia. Kiedy moje włosy zaczęły wyglądać na przesuszone i matowe, postanowiłam poszukać czegoś, co naprawdę je nawilży i poprawi ich kondycję. Chciałam kompleksowej pielęgnacji, ale też zestawu produktów, które stworzą rytuał dający szybkie i widoczne efekty, a przy tym będą dawały mi przyjemność aplikacji.

Jak oceniam?

Linia Matrix Food for Soft została stworzona z myślą o włosach suchych, matowych i szorstkich w dotyku. Bazuje na połączeniu oleju z awokado i kwasu hialuronowego, które wspólnie zapewniają intensywne nawilżenie i wygładzenie bez efektu obciążenia. W skład serii wchodzą szampon, odżywka, maska oraz olejek. To dobra opcja dla osób, które szukają codziennej pielęgnacji poprawiającej miękkość i elastyczność włosów.

Nie wiem czy powinnam od razu pisać, iż ten zestaw produktów oceniłabym w katalogu KWC na 5/5 gwiazdek, ale przyznaję, iż tak właśnie by było. Każdy produkt dał mi intensywne nawilżenie, ale każdy z nich doceniłam za zupełnie inne adekwatności. Jak sprawdził się każdy z kosmetyków?

Jeśli mowa o szamponie, mogę stwierdzić, iż działa on naprawdę skutecznie. Dobrze się pieni, niesamowicie pachnie, a włosy wydają się być po nim intensywnie nawilżone. Produkt nie daje przy tym uczucia obciążenia. Szampon dobrze oczyszcza włosy z zanieczyszczeń i nadmiaru sebum, ale nie sprawia, iż stają się one suche lub matowe, co jest dla mnie bardzo ważne, bo mam tendencję do przesuszania się i podrażnień skóry głowy.

Efekty są naprawdę widoczne. Po kilku dniach używania szamponu Food for Soft moje włosy stały się widocznie bardziej wygładzone. Zyskały miękkość, której brakowało im w ostatnim czasie. Co więcej, szampon sprawił, iż włosy zachowały naturalną objętość. Co jeszcze lepsze, włosy stały się bardziej sprężyste i łatwiejsze do ułożenia. Są o wiele bardziej lśniące. To ogromna zmiana w porównaniu do stanu, w jakim były wcześniej. Jak wspominałam, szamponu stosowałam wraz z innymi produktami z tej linii.

Do olejku do włosów podeszłam najbardziej sceptycznie. Zwykle nie stosuję tego typu produktów i ograniczam się do używania masek. Ten kosmetyk bardzo mnie jednak zaskoczył - wszystko przez bardzo lekką formułę. Pomyślałam, iż może okazać się tym, który nie obciąża włosów i pozwala na stosowanie bez konieczności częstszego mycia włosów (a już teraz myję je niemal codziennie).

Intensywnie nawilżający olejek do włosów suchych można stosować na mokre i suche włosy. Ja używałam go głównie w pierwszym wariancie. Produkt nie wymaga spłukiwania. Nakładam niewielką ilość olejku na całą długość włosów, skupiając się na końcach i omijając skórę głowy. Włosy wyglądały świeżo przez cały dzień. W przypadku aplikacji olejku na suche włosy, nie widziałam efektu przetłuszczenia i sklejenia pasm - za to ogromny plus. Podobnie jak poprzedni produkt, olejek wspaniale pachnie i daje efekty, które są widoczne natychmiast.

I rzeczywiście, od kiedy zaczęłam go używać, zauważyłam, iż moje włosy stały się gładsze i bardziej nawilżone (co zawdzięczam całej linii Food for Soft). Co ważne, produkt sprawił, iż pożegnałam suche końcówki, które często były problemem. Olejek dbał o to, by moje włosy były dodatkowo nawilżone.

Intensywnie nawilżająca odżywka do wszystkich rodzajów suchych włosów została przeze mnie poddana dodatkowym testom. Chciałam sprawdzić czy ułatwia rozczesywanie i czy zmniejszy podatność włosów na plątanie się. Nie każdy z produktów, po który sięgałam w ostatnim czasie sobie z tym radził. Zdecydowanie zdała na tym polu egzamin. Odżywka sprawiła, iż włosy były miękkie, a szczotka sunęła po nich naprawdę gładko! Jako, iż linia Food For Soft przeznaczona jest do włosów borykających się z przesuszeniem i matowością, nie mogłam nie przetestować jej pod tym kątem. Nie mam w domu maszyny badającej kondycję włosów, ale jestem przekonana, iż na ekranie pokazałaby się znacząca poprawa ich stanu. Włosy wyglądają po niej zdrowo, naturalnie połyskują i łatwiej mi o efekt tafli, o którym tak często mówię, a który nie zawsze udaje mi się osiągnąć.

Uwielbiam maski do włosów i to właśnie testowania tego produktu nie mogłam się doczekać. Nie stosowałam jej przy każdym myciu, ale jako kosmetyk uzupełniający pielęgnację nawilżającą. To ona okazała się być moim ulubieńcem! Maska jest niesamowicie wydajna. Niewielka ilość wystarczyła, żeby pokryć moje długie włosy. Nakładałam ją na 5 minut i dawała efekt, który uwielbiam - miękkość połączoną z intensywnym blaskiem. Włosy były po niej wygładzone, a dzięki temu, iż - podobnie jak pozostałe produkty - zawiera kwas hialuronowy, były nawilżone i sprężyste! Już teraz wiem, iż robi na włosach efekt wow i zostanie ze mną na długo. jeżeli szukacie więc produktu, który pomoże wam uporać się z suchymi włosami po lecie, to z czystym sumieniem mogę ją polecić!

Milena - test linii Matrix InstaCure Build-A-Bond

Co zwróciło moją uwagę?

Choć w kosmetykach najważniejsze jest działanie, podczas zakupów w drogeriach pierwsze wrażenie robią na nas opakowania. Buteleczki w różowym odcieniu ładnie prezentują się na półce w łazience, ale są też praktyczne i higieniczne w codziennym użyciu. Subtelny zapach całej serii, który w nienachalny sposób zwraca na siebie uwagę, umila pielęgnacyjny rytuał.

W moje ręce wpadła linia Matrix InstaCure Build-A-Bond, którą testuje także Iga, ale nasze włosy są zupełnie inne. Moje rozjaśniane, średnioporowate pasma potrzebują intensywnego wzmocnienia na co dzień i choćby przy świadomej pielęgnacji są podatne na przesuszenia. Oprócz tego moja skóra głowy dość gwałtownie się przetłuszcza, a zbyt ciężkie formuły dodatkowo ją obciążają. Od razu zwróciłam uwagę na informacje producenta, który zaznacza, iż cała ta seria została stworzona właśnie z myślą o włosach zniszczonych zabiegami stylizacyjnymi i chemicznymi, w tym także zabiegami rozjaśniania. Produkty marki Matrix miały więc niełatwe zadanie, ale i duże pole do popisu, ponieważ na rozjaśnianych, średnioporowatych włosach efekty odbudowy i wygładzenia zwykle widoczne są stosunkowo szybko.

Moją uwagę zwróciła także technologia bonding, na której oparta jest cała linia. Jej zadaniem jest wspieranie wzmocnienia struktury włosów od wewnątrz. Dla kogoś, kto rozjaśnia włosy od kilku lat i mierzy się z ich łamliwością, dbałość o odbudowę uszkodzonej koloryzacją łuski to absolutna podstawa w codziennej pielęgnacji. Formuły oparte są m.in. na kwasie cytrynowym i skwalanie. Mają odbudowywać, wygładzać i nadawać miękkość zniszczonym włosom.

Dlaczego testowałam?

Moje włosy – choć z pozoru zdrowe i lśniące – są naprawdę wymagające. W kapryśną pogodę potrafią się plątać i puszyć, a latem narażone są dodatkowo na szkodliwe działanie promieniowania słonecznego, które potęguje efekt przesuszenia. Średnioporowate, rozjaśniane i wrażliwe na stylizację pasma wymagają świadomej pielęgnacji i doboru odpowiednich składników. Zależało mi na tym, by kosmetyki z linii Matrix InstaCure Build-A-Bond dawały nie tylko doraźne wygładzenie, ale też długofalowe wzmocnienie. Oczekiwałam przede wszystkim widocznej odbudowy, która nie będzie szła w parze z oblepiającą, obciążającą skalp formułą. O InstaCure Build-A-Bond słyszałam wiele dobrego, więc postanowiłam sprawdzić, co zdziała na moich blond pasmach.

Jak oceniam?

Rytuał pielęgnacyjny rozpoczęłam od łagodnego, ale skutecznie oczyszczającego szamponu. Co ważne, produkt nie plącze włosów, co przy mojej długości jest rzadkością. Kosmetyk dobrze się pieni, a po spłukaniu i wysuszeniu mam poczucie, iż moja skóra głowy jest naprawdę dobrze oczyszczona.

Kolejny krok to odżywka Matrix InstaCure Build-A-Bond. Jej formuła jest zdecydowanie lżejsza od klasycznych, „treściwych” odżywek do włosów zniszczonych, ale nie dajcie się zwieść, bo działa równie skutecznie. Produkt łatwo się rozprowadza, nie oblepia pasm i spłukuje się bez problemu, nie zostawiając uczucia obciążenia. Po kilku użyciach włosy stały się zdecydowanie bardziej miękkie. To świetna odżywka choćby do codziennego stosowania zarówno w wersji solo, jak w rutynie pielęgnacyjnej bazującej na metodzie OMO.

Jeśli jednak miałabym wskazać jeden, najmocniejszy punkt całej serii, wybrałabym maskę Matrix InstaCure Build-A-Bond. To mój absolutny faworyt i prawdziwa perełka regeneracyjna. Ma dość nietypową, lekko płynną konsystencję, która błyskawicznie otula włosy i wchłania się w ich strukturę. Stosuję ją raz lub dwa razy w tygodniu, nakładając od ucha w dół i zostawiając na 5–10 minut. Po spłukaniu i wysuszeniu otrzymuję natychmiastowe wygładzenie, miękkość i przepiękny blask. Włosy stają się gładkie jak tafla, a przy tym zachowują lekkość i naturalną objętość u nasady.

Drugim hitem i ulubieńcem z całej serii jest balsam termoochronny. Mam wrażenie, iż to właśnie on „zamyka” całą pielęgnację i sprawia, iż włosy nie wymagają dodatkowego prostowania. Są idealnie wygładzone i dociążone po każdym użyciu. To świetna alternatywa dla termoochrony w sprayu, po którą dotychczas sięgałam. Poza ochronną tarczą, balsam potęguje także efekt wygładzenia. W połączeniu z innymi kosmetykami z linii Matrix InstaCure Build-A-Bond tworzy piękną, sypką taflę.

Producent deklaruje odbudowę aż miliona wiązań, co brzmi górnolotnie, ale z mojej perspektywy liczy się efekt. Ten zauważalny jest już po pierwszych użyciach. Włosy zyskują elastyczność, końcówki nie kruszą przy czesaniu i są zdecydowanie mniej podatne na puszenie.

Iga - test linii Matrix InstaCure Build-A-Bond

Co zwróciło moją uwagę?

Zanim wzięłam się za użycie produktów do pielęgnacji i stylizacji włosów z linii Matrix InstaCure Build-A-Bond, moją uwagę od razu przykuła ich oprawa estetyczna. Wiem, iż nie jest głównym tematem testu, ale warto o niej wspomnieć - kosmetyki zostały zamknięte w estetycznych, higienicznych i wygodnych, różowych opakowaniach.

W linii Matrix InstaCure Build-A-Bond znalazłam szampon, odżywkę i maskę do włosów zniszczonych, jak i balsam bez spłukiwania. Oparte na technologii bonding, mającej za zadanie zregenerować osłabione i pozbawione życia pasma, zawierają w składzie kwas cytrynowy oraz skwalan. Działając synergicznie, te dobroczynne substancje aktywne mają wspierać wzmocnienie włosów od środka, nadać im miękkość, połysk oraz zwiększyć ich poziom wygładzenia. Nie mogłam się doczekać, aż sprawdzę, czy produkty są w stanie spełnić tę obietnicę!

Dlaczego testowałam?

Moje gęste i niesforne włosy o długości maxi nie radzą sobie zbyt dobrze w gorącym sezonie letnim. Są podatne na przesuszanie, puszenie i elektryzowanie, zdarza im się łamać oraz rozdwajać. Niestety nie zawsze znajduję czas na zaawansowaną pielęgnację. Dlatego tak ważnym jest dla mnie posiadanie kosmetyków nasyconych substancjami aktywnymi, które otoczą je wielopłaszczyznową opieką oraz ochroną.

Mimo iż nie miałam wcześniej okazji przetestować na własnej głowie produktów z linii InstaCure Build-A-Bond, wcześniejsze doświadczenia z kosmetykami marki Matrix wspominam bardzo pozytywnie. Przekonały mnie także testy instrumentalne przeprowadzone przez producenta. Według nich przy stosowaniu szamponu, odżywki, maski i balsamu:

  • włosy są odbudowane i lśniące już po pierwszym użyciu,*
  • pasma stają się aż 8x mocniejsze,**
  • w 94% pojawia się widoczna poprawa wygładzenia.**

* Przy zastosowaniu systemu Instacure Build-A-Bond składającego się z szamponu, odżywki, maski i balsamu do włosów.

** Test instrumentalny, Instacure Build-A-Bond szampon, odżywka, maska i balsam do włosów vs. klasyczny szampon.

Jak oceniam?

Kosmetyków używam od kilku tygodni. Rytuał pielęgnacyjny rozpoczynam od dokładnego rozczesania i zwilżenia włosów. Następnie podwójnie myję skalp z pomocą odbudowującego szamponu InstaCure Build-A-Bond. Kosmetyk ma przyjemny zapach i dobrze się pieni, dlatego powinien sprawdzić się choćby przy pasmach ze skłonnością do przetłuszczania. Po każdym myciu nakładam na włosy odżywkę InstaCure Build-A-, a raz w tygodniu zapewniam im mocniejszy zastrzyk odbudowy maską InstaCure Build-A-Bond. Już po pierwszym zmyciu produktów zauważyłam, iż włosy stały się gładkie, lśniące i przyjemne w dotyku, choćby przed wysuszeniem i stylizacją.

Rutynę domykam nałożeniem na włosy termoochronnego balsamu odbudowującego InstaCure Build-A-Bond. Tworzy na włosach tarczę działającą do 230 °C* i zapewnia im ochronę przed puszeniem do 72 godzin*.Pamiętaj, iż termoochrona to must-have przed stylizacją, szczególnie, jeżeli regularnie sięgasz po suszarkę, lokówkę czy prostownicę!

*Test instrumentalny

Wygładzenie włosów zaobserwowałam już po pierwszym użyciu kosmetyków. Stały się też o wiele bardziej lśniące, a po wysuszeniu na szczotce udało mi się osiągnąć pożądany "efekt tafli". Wraz z każdym kolejnym użyciem widziałam, iż są odporniejsze na puszenie i elektryzowanie, lepiej się układają, a blask pozostaje na nich na dłużej. Włosy zaczęły wyglądać na zdrowsze oraz silniejsze. Przyznaję, iż kosmetyki z linii Matrix InstaCure Build-A-Bond w moim przypadku spełniły obietnice producenta i nie mam zamiaru gwałtownie się z nimi rozstawać. Wręcz przeciwnie - zużyję je do samego dna!

Dominika - test linii Matrix Food For Soft

Co zwróciło moją uwagę?

Zielona linia Food For Soft od Matrix przyciąga uwagę designem i charakterystycznym, zielonym opakowaniem. To, co jednak najbardziej zachęciło mnie do przetestowania to fakt, iż zestaw kosmetyków dedykowany jest włosom suchym, które wymagają intensywnego nawilżenia. Mam rozjaśniane włosy, więc są one naprawdę odwodnione i narażone na zniszczenia.

Dlaczego testowałam?

Od lat interesuję się pielęgnacją włosów. Przetestowałam zieloną serię kosmetyków Matrix For Soft, ponieważ od zawsze lubię sprawdzać nowe produkty do pielęgnacji włosów – szczególnie wtedy, gdy moje włosy potrzebują szczególnej troski. Dwa lata temu zdecydowałam się na rozjaśnianie, co oczywiście wpłynęło na ich kondycję – stały się bardziej suche, szorstkie i podatne na uszkodzenia. Szukałam więc czegoś, co pomoże mi je zmiękczyć, nawilżyć i przywrócić im zdrowy wygląd.

Zainteresowałam się tą konkretną serią, bo wiele osób polecało ją właśnie do włosów suchych i wymagających regeneracji. Ciekawiło mnie, jak formuła z dodatkiem olejków i składników nawilżających poradzi sobie na moich włosach po inwazyjnych zabiegach. Postanowiłam więc dać jej szansę!

Jak oceniam?

Nieskromnie przyznam, iż znam się na testowaniu kosmetyków do włosów jak nikt inny. W ciągu tygodnia zdarza mi się wprowadzić do pielęgnacji choćby kilka nowych produktów. Bywa i tak, iż już samo opakowanie czy formuła konkretnego kosmetyku potrafi mnie do siebie zrazić. W tym przypadku miałam jednak dobre przeczucie i jak się później okazało - nie było ono mylne.

Linia Matrix Food for Soft została stworzona z myślą o włosach matowych, suchych i szorstkich. Formuła została oparta na oleju z awokado i kwasie hialuronowym. Taki duet składników jest idealnym rozwiązaniem dla włosów pozbawionych blasku, miękkości i nawilżenia. W składzie linii znalazł się szampon, odżywka, maska oraz mój hit czyli olejek.

Zacznę od oceny szamponu, który jest pierwszym krokiem w pielęgnacji. Szampon Food For Soft ma zapewnić aż 7x więcej nawilżenia włosów*, uchronić je przed utratą nawilżenia i zapewnić im miękkość choćby do 72 godzin*. Jak jest z tymi obietnicami w praktyce? Szampon ma boski, lekko perfumowany zapach, dobrze się pieni i co ważne - nie skleja włosów. Z racji tego, iż testuję sporo kosmetyków, od szamponu oczekuję dobrego oczyszczenia z nadmiaru sebum i resztek kosmetyków. W tej kategorii przyznaję szamponowi ocenę 5/5 gwiazdek.

*Przy zastosowaniu systemu Food For Soft składającego się z szamponu, odżywki lub maski i olejku w porównaniu z klasycznym szamponem. Test instrumentalny.

Jakie rezultaty zapewnia? Po wysuszeniu mam wrażenie, iż włosy są uniesione u nasady i zyskują fajną objętość. Po drugie muszę dodać, iż szampon świetnie ujarzmia włosy i sprawia, iż są wygładzone (a w przypadku rozjaśnianych włosów nie jest to łatwe). Poza tym widać, iż są lśniące, dużo bardziej sprężyste i podatne na stylizację.

Drugim produktem w kolejce jest odżywka do włosów suchych. To doskonały kosmetyk nawilżający, który już po pierwszym użyciu sprawia, iż włosy są lśniące i sprężyste. Formułę odżywki oparto na oleju z awokado i kwasie hialuronowym. Pierwszy składnik zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z kosmyków i je uszczelnia, a kwas hialuronowy intensywnie nawilża. Konsystencja odżywki jest dość gęsta, więc nie spływa z włosów.

Jakie efekty zauważyłam? Odżywka sprawiła, iż włosy były miękkie i naprawdę silnie nawilzone. Włosy choćby po wysuszeniu miały przepiękny zapach, a do tego zdrowo się błyszczały. Dostałam choćby komplement od mojej przyjaciółki, iż włosy wyglądają jak po wizycie u fryzjera, a tu proszę - to tylko odżywka!

Jeśli chodzi o maskę do włosów, to okazała się ona strzałem w dziesiątkę, jako uzupełnienie pielęgnacyjnej rutyny. O ile odżywkę stosowałam przy każdym myciu, to w przypadku maski - podobnie jak Marta - aplikowałam ją rzadziej. Wystarczyło, iż nałożyłam ją na 5 minut, aby włosy stały się miękkie i były dużo bardziej wygładzone. Ogromny plus za wydajność. Mam dość gęste i długie włosy, więc wiele razy zdarzyło mi się, iż maska czy odżywka nie wystarczała choćby na miesiąc. Produkt ma bogatą, otulającą konsystencję, która idealnie pokrywa włosy, nie spływając z nich podczas aplikacji. Moje suche i matowe pasma zyskały intensywną regenerację. W końcu mogę przyznać, iż rozjaśniane włosy odzyskały elastyczność i miękkość. Podkreślę też, iż dzięki konsystencji i składnikom włosy stały się bardziej podatne na rozczesywanie.

Nie będę ukrywać, iż olejek do włosów to mój faworyt z całego zestawu. Matrix Food for Soft to kosmetyk, który naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył. Sięgnęłam po niego głównie dlatego, iż moje włosy po rozjaśnianiu stały się bardziej suche, szorstkie i trudne do ujarzmienia. Potrzebowałam czegoś, co nawilży je, wygładzi i nada im miękkość bez uczucia obciążenia. I dokładnie to znalazłam w tym serum.

Polubiłam go przede wszystkim za lekką, nieklejącą się formułę, która gwałtownie się wchłania i nie zostawia tłustego filmu. Wystarczy dosłownie kilka kropli, żeby włosy były bardziej miękkie, gładkie i błyszczące. Co ważne, olejek nie obciąża włosów i nie sprawia, iż wyglądają na "tłuste". Dużym plusem jest zawartość oleju z awokado. Dodatkowym atutem olejku jest świetna wydajność oraz piękny zapach, który długo utrzymuje się na włosach.

Materiał promocyjny marki Matrix.

Idź do oryginalnego materiału