Dawne czasy, miłość i nowy związek
Nadzieja i jej mąż Aleksander siedzieli przy stole w swoim przytulnym domku we wsi Olchowo. Nagle do drzwi zapukano. Na progu stała koleżanka Nadziei z klasy – Weronika. Gospodarze wymienili spojrzenia, ich twarze wyrażały zdziwienie. Weronika rzadko ich odwiedzała, a jej wizyta była niespodziewana.
— Wchodź, Weroniko — powiedziała Nadzieja, starając się ukryć zakłopotanie. — Przyznaję, zaskoczyłaś nas swoim przyjściem.
— Nie będę owijać w bawełnę — zaczęła Weronika, ledwie przekraczając próg. — Myślę, iż i wy, podobnie jak ja, chcecie, by wasze dzieci były blisko i szczęśliwe…
— Coś ty dziwnie mówisz — zmarszczył brwi Aleksander. — Siadaj, Nadzia barszcz ugotowała wyśmienity, częstuj się.
— Mój syn postanowił się ożenić — wyrzuciła z siebie Weronika, patrząc na nich z determinacją.
— Oho! A my tu do czego? — zdziwił się Aleksander, odkładając łyżkę.
Nadzieja i Aleksander nie rozumieli, do czego zmierza gość, a napięcie w izbie rosło.
Nadzieja z córką Lilią szły ulicą wsi. Przy drodze stały dwie sąsiadki, żywo rozprawiające o czymś. Ujrzawszy Nadzieję, zamilkły i zwróciły się ku niej, wyraźnie oczekując wieści o jej podróży do starszego syna.
Przywitały się, Nadzieja z córką zatrzymały się, wypytując o sprawy sąsiadek, i krótko opowiedziały o wnuku i jego matce. Już miały iść dalej, gdy nagle obok przeszła kobieta. Uśmiechając się, rzekła głośno:
— Witaj, koleżanko z ławy szkolnej! Jak się masz? Wszystko dobrze? Postałabyś, pogadała z sąsiadkami, dokąd się tak spieszysz?
Nadzieja spojrzała w jej ciemne oczy, otoczone długimi rzęsami, i odparła z lekkim uśmiechem:
— Do domu się śpieszę. Aleksandra trzy dni nie widziałam, stęskniłam się.
Weronika obrzuciła ją drwiącym spojrzeniem:
— No, no. Miłość przychodzi i odchodzi. jeżeli będziesz potrzebować współczucia — zgłoś się.
Nadzieja tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi:
— Twój wzrok pełen jest współczucia, ale w jego szczerość nie wierzę…
Ruszyły z córką dalej.
— Mamo, dlaczego ta ciocia jest taka uszczypliwa? — spytała Lilia. — Zawsze jest czymś niezadowolona.
— Taki już jej charakter — odpowiedziała Nadzieja, choć znała prawdziwą przyczynę złośliwości Weroniki.
— Przy każdej okazji próbuje cię obrazić — nie dawała za wygraną Lilia. — A ty zawsze wiesz, jak odpowiedzieć. Dlaczego ona tak się zachowuje?
— Chcesz prawdę? — zaśmiała się Nadzieja. — Weronika była zakochana w twoim ojcu, a on wybrał mnie.
Lilia zastygła z wrażenia.
— Naprawdę?! Kochał was obie i wybrał ciebie? Dlaczego?
Nadzieja roześmiała się:
— Zapytaj ojca…
Wieczorem, po kolacji, Lilia przysiadła na kanapie obok ojca, który oglądał telewizję. Przytulona do niego, nagle spytała:
— Tato, opowiedz, dlaczego wybrałeś mamę, a nie ciocię Weronikę?
Aleksander spojrzał na córkę ze zdziwieniem, potem przeniósł wzrok na żonę.
— No, opowiadaj, córce ciekaw— Tak, opowiedz, córka jest interesująca — uśmiechnęła się Nadzieja.