Przeszkoda dla miłości
Związek z długoletnim chłopakiem, Kamilem, z którym Ola spotykała się, a później choćby zamieszkała, zakończył się. Zrozumiała, iż zupełnie inaczej jest, gdy się tylko widujesz, a inaczej, gdy dzielisz z kimś codzienność. Nie potrafiła żyć pod jednym dachem z Kamilem.
“Okazało się, iż wcale do siebie nie pasujemy, a wydawało się, iż to miłość” – myślała wracając z pracy do domu.
“Znowu zobaczę go w mieszkaniu, gdzie wszystko porozrzucane, w kuchni sterta brudnych naczyń, okruchy wszędzie, a on na kanapie w telefonie. Drażni mnie w nim wszystko. Dzisiaj postawię kropkę nad i” – postanowiła.
Weszła do mieszkania i od razu zobaczyła to samo co zawsze. Kamil leżał na kanapie, od dwóch miesięcy “szukał” pracy, ale Ola w końcu pojęła, iż to tylko wymówki – wygodnie mu było żyć na jej koszt.
“Kamili, znowu to samo – kanapa, bałagan, miesiąc w miesiąc to samo. Rozstajemy się, pakuj swoje rzeczy i wynoś się” – powiedziała stanowczo, podnosząc głos.
“Ola, oszalałaś? Z czym do ludzi? Wszystko było w porządku, a teraz nagle…” – zdumiony Kamil poderwał się z kanapy.
“To nie nagle. Doszłam do tego po długim zastanowieniu. Nie widzę z tobą przyszłości. Wyjdź, nie próbuj mnie przekonywać.”
“No to jeszcze pożałujesz, gdzie ja pójdę o tej porze?” – rzucił groźnie.
“Gdzie chcesz, masz rodziców, więc marsz tam.”
Ola w kuchni głośno myła naczynia, poukładała je, a gdy zajrzała do pokoju, zobaczyła Kamila zapinającego torbę. Nie miał wiele rzeczy. Podszedł do drzwi i rzucił przez zęby:
“Żałować będziesz” – i trzasnął drzwiami.
“Każde zamknięte drzwi to nowa szansa, by znaleźć te, które się otworzą” – przypomniała sobie czyjeś słowa. Z uśmiechem przekręciła zasuwkę i usiadła na kanapie. “No i po wszystkim. Nowe życie. Dawno powinnam to zrobić, choćby lżej mi się zrobiło. Zmęczył mnie swoim narzekaniem, a i tak zawsze w końcu wychodziło na to, iż to ja jestem winna.”
Gdy rodzice dowiedzieli się, iż córka wyrzuciła Kamila, którego nie znosili, ucieszyli się.
“W końcu pozbyłaś się tego darmozjada. Nie wstyd ci, iż żył na twój koszt? W ‘poszukiwaniu pracy’ – tak, jasne, po prostu nie chciało mu się pracować” – mówiła matka, Danuta. “A poza tym, masz już dwadzieścia siedem lat, czas na porządnego męża i rodzinę.”
Ola sama to rozumiała. Pracowała jako pielęgniarka w miejskim szpitalu. Nie w spokojnym zakładzie, gdzie dyżury mijają bez pośpiechu, gdzie można przysiąść z telefonem, a nocą choćby się zdrzemnąć. Nie. To był oddział, gdzie całą dobę przywożą ciężkich pacjentów z urazami i powikłaniami. Tam każda minuta liczy się podwójnie, często nie ma choćby czasu w posiłek.
Po dyżurach wracała do domu zmęczona i głodna. Od rodziców wyprowadziła się dawno, więc gotowanie spoczywało na niej. Ale po zmianie nie miała już siły stać przy garach, chciała tylko odpocząć. Do tego Kamil domagał się obiadu, więc po krótkiej drzemce i tak musiała coś przygotować. Teraz, gdy została sama, wstępowała po drodze do budki z kebabem, jadła i szła spać.
Minęły cztery miesiące od rozstania, gdy Ola poznała Dawida. Pewnego wieczoru przywiózł do szpitala kolegę, który wpadł w wypadek.
Gdy zobaczył Olę na dyżurze, od razu wiedział – ta pielęgniarka to jego przeznaczenie.
“Co za oczy… Muszę się z nią poznać” – zdecydował, choć na razie skupił się na przyjacielu.
Gdy sytuacja się ustabilizowała, stał na korytarzu, nie wiedząc, jak zagadać do dziewczyny w otwartym gabinecie. Ale ona sama wyszła, więc wykorzystał moment.
“Przepraszam, jestem Dawid” – nie znalazł lepszych słów.
“I co z tego? To imię nic mi nie mówi” – odpowiedziała, ale w tej chwili rozległo się wołanie:
“Ola, przynieś gwałtownie dokumentację z sąsiedniego gabinetu!” – zerwała się na równe nogi.
“No tak, tutaj nie ma czasu w pogawędki” – pomyślał Dawid. Gdy wracała z teczką, spytał: “A kiedy kończycie zmianę?”
“Jutro rano” – odparła.
Dawid czekał pod szpitalem od ósmej. Wreszcie zobaczył ją wychodzącą. Ola aż przystanęła.
“Ty?!”
“No ja” – uśmiechnął się. “Jak masz na imię?”
“Ola, a ty jesteś Dawid.”
Myślała, iż już go nie zobaczy. Była zmęczona po dyżurze, ale jakoś nie czuła tego zmęczenia – Dawid spodobał jej się od razu. Wysoki, jasnowłosy, z niebieskimi oczami. Sądziła, iż to tylko przelotne spotkanie.
“Możesz mnie odprowadzić? Wiem, iż po całej dobie w takim stresie… Nie wyobrażam sobie tej pracy, sam bym nie wytrzymał.”
“Przyzwyczaiłam się. A ty gdzie pracujesz?”
“W transporcie. Ojciec ma firmę, a ja jestem jego prawą ręką. Więc czasu wolnego mi nie brakuje.”
Umówili się na wieczór. Siedzieli w kawiarni, potem spacerowali nad Wisłą, a na koniec podwiózł ją pod dom. Tak zaczęła się ich historia. Związek tak się rozwinął, iż nie wyobrażali sobie już życia bez siebie.
Matka dopytywała, dlaczego Ola tak rzadko ich odwiedza.
“Mamo, zakochałam się, nie mam czasu.”
“To chociaż przedstaw nam tego swojego wybranka” – nalegała Danuta.
“Dobrze, dobrze, dam znać, kiedy przyjdziemy” – obiecała.
Wkrótce Ola i Dawid stanęli w progu rodziców.
“Cześć, mamo, tato – to Dawid.”
Matka spojrzała na niego i zbladła.
“Dzień dobry. Proszę do pokoju.”
Przy stole Danuta była zimna, prawie nie odzywała się. Pytania zadawał tylko ojciec. Dawid czuł się nieswojo, a Ola nie rozumiała, o co chodzi.
Nie zabawili długo i wrócili do jej mieszkania.
“Ola, coś tu nie gra. Twoi rodzice chyba mnie nie zaakceptowali?”
“Nie wiem, co się stało. zwykle są otwarci.”
Problem w tym, iż Dawid był synem zapiekłych wrogów rodziców Oli. Dawno temu, w młodości, matka Dawida, Barbara, odebrała Danucie chłopaka. Potem obie