– Ale to ty sama zaproponowałaś, żeby zabrać do nas mamę. Nie zmuszałem cię – powiedział Krzysztof Małgorzacie.
Małgorzata po skończeniu studiów dostała pracę w firmie, gdzie od dawna pracował Krzysztof. Od razu zauważył skromną, sympatyczną dziewczynę. Jako stały pracownik oprowadził ją po biurze, a po pracy czekał na nią samochodem pod wyjściem. Tak zaczęli się spotykać. Pół roku później wzięli ślub.
Krzysztof dopiero co kupił mieszkanie, ale na remont nie starczyło już pieniędzy. Pomogli rodzice Małgorzaty. Młodzi z zapałem zabrali się za urządzanie swojego pierwszego gniazdka: chodzili po sklepach, wybierali tapety, wieczorami sami je kleili. Czasem zapraszali przyjaciół na pomoc. Praca szła gwałtownie i wesoło. Małgorzata wybierała meble i różne drobiazgi, żeby było przytulnie. Zakończenie remontu świętowali hucznie. Teraz mogli już tylko żyć i cieszyć się.
– Super, prawda? Poczekajmy z dziećmi. Najpierw wyjedziemy na wakacje, odpoczniemy, a potem… – mówił Krzysztof Małgorzacie.
Był ciepły, słoneczny czerwiec, w powietrzu wirowały topolowe puchowce. Zaczął się sezon urlopowy. Wieczorami młodzi planowali, gdzie pojadą, wybierali hotel, kupowali bilety. Ale nieszczęście przyszło niespodziewanie, i marzenia o wyjeździe się rozwiały.
Pewnego ranka, gdy Małgorzata kończyła malować rzęsy przy kuchennym stole, a Krzysztof pilnował wrzącej na kuchence kawy, zadzwonił telefon.
– Gosia, kawa gotowa – powiedział Krzysztof i odebrał.
Małgorzata nalała gorący napój i przyłożyła kubek do ust.
– Co?! – krzyknął Krzysztof do słuchawki.
Ręka Małgorzaty drgnęła, oparzyła usta i język, a kawa wylała się na stół.
– Co się stało? – zapytała, widząc zmianę w twarzy męża.
– Mama w szpitalu. Sąsiadka dzwoni. Jadę tam, sprawdzę. Dasz radę sama do pracy? Powiedz, iż się spóźnię.
– Tak, pewnie. – Małgorzata patrzyła na brązową plamę na stole.
– Biegnij, posprzątasz potem. Bus nie będzie czekał – rzucił Krzysztof, a Małgorzata posłusznie wybiegła.
Szła gwałtownie na przystanek, gdy przejechał obok Krzysztof, krótko trąbiąc. Machnęła mu na pożegnanie, liżąc poparzone usta.
– Co z mamą? – zapytała, gdy po trzech godzinach Krzysztof pojawił się w biurze.
– Źle. Mama jest sparaliżowana. Prawa strona ciała nie działa. Nie mówi. Lekarz powiedział, iż szanse na poprawę są małe. Sama nie da rady żyć.
– To zabierzmy ją do nas. Po co się zastanawiać? Albo chcesz jeździć do niej codziennie po pracy? Trzeba ją karmić, zmieniać pieluchy… A tak oszczędzimy czas na dojazdy.
Krzysztof się zgodził. Małgorzacie choćby się wydawało, iż czekał na tę propozycję.
Po trzech tygodniach Izoldę, matkę Krzysztofa, przywieźli ze szpitala do domu. Małgorzata z mężem ustąpili jej swoją sypialnię.
– Może weźmiemy urlop na zmianę, żeby się nią opiekować? Jak ją zostawimy samą? – szepnęła Małgorzata w kuchni.
– Gosiu, ty jesteś kobietą, tobie będzie łatwiej. Zostań jutro w domu, a ja w pracy załatwię, żebyś pracowała zdalnie. Wszystkie pieniądze poszły na mieszkanie. Opiekunki nie stać nas. Trzeba jeszcze leki kupować, masaże robić… – powiedział Krzysztof, a Małgorzata znów go posłuchała.
Krzątała się jak w ukropie. Karmiła Izoldę łyżeczką, zmieniała pieluchy. Ledwo siadła do komputera, a już Izolda stękała, wołała ją. A jeszcze trzeba było iść na zakupy, gotować obiad. Gdy Krzysztof wracał z pracy, Małgorzata była wykończona.
Rosło zmęczenie i żal do Krzysztofa, który w ogóle jej nie pomagał, a do pokoju matki wpadał tylko na „dzień dobry”. Popełniała błędy w dokumentach, szef kazał jej poprawiać. W końcu zadzwonił i powiedział, iż Krzysztof poprosił o zwolnienie jej z pracy. Zatrudnili kogoś innego…
– Naprawdę nie może pani trzymać łyżki zdrową ręką? No pomóżcie mi choć trochę! – wybuchała Małgorzata, złościąc się na Izoldę.
– Jak śmiałeś za mnie decydować? – krzyczała na męża.
– Nie dajesz sobie rady.
– A ty mógłbyś mi pomóc. Wykręcam się jak mogę… Już nie mogę. – Usiadła przy stole, obejmując głowę rękami. – Wariuję od tego zapachu. Często zmieniam pieluchy, a i tak śmierdzi. Wietrzę, a twoja mama jęczy, iż jej zimno.
– Ale to ty sama zaproponowałaś, żeby zabrać mamę. Nie zmuszałem cię – powiedział Krzysztof.
Małgorzata oniemiała. Więc to ona sama wzięła na siebie ten ciężar.
Pewnej nocy Krzysztof wrócił po firmowej imprezie. Małgorzata nie spała, czekała. Znowu się kłócili, krzyczeli na siebie. Kłótnie zdarzały się codziennie. Małgorzacie się toPodniosła wzrok na męża, wzięła głęboki oddech i cicho powiedziała: „To koniec, Krzysztofie, już nie wrócę”.