Wróciłem dziś z pracy w wyśmienitym humorze. Nie zdjąłem choćby kurta, jak zwykle, tylko od progu krzyknąłem:
— Kochanie, jestem!
Ale cisza w odpowiedzi ostudziła mój zapał. Zajrzałem do kuchni — i od razu zrobiło mi się nieswojo. Alicja siedziała przy oknie, opierając brodę na dłoniach. W jej oczach widać było łzy, a twarz miała siępnięta.
— Ala… Co się stało? — podszedłem i delikatnie przysiadłem obok.
— Mama była… — powiedziała z goryczą. — Znowu wyrzuty, znowu pieniądze. Mówi, iż jestem nieporządnica, iż żyjemy „jak w szopie”… A ty czemu taki rozpromieniony?
Przez chwilę się zawahałem, ale w końcu się uśmiechnąłem:
— Bo mam dla ciebie niespodziankę! Musisz to zobaczyć sama. Poczekaj!
Wyszedłem i po chwili wróciłem z dużą torbą sportową.
— Co to?
— Otwórz. Zobacz sama.
Alicja niechętnie rozsunęła zamek — i oniemiała. Torba była wypchana po brzegi gotówką.
— Skąd… Skąd to się wzięło?!
— Dziadek dzisiaj przyjechał. Wprost do pracy. Powiedział, iż chce nam dać start — wszystkie swoje oszczędności, żebyśmy mieli własny dom. Na początku odmawiałem, ale nalegał. Stwierdził, iż jestem jedynym wnukiem.
Nagle Alicja wybuchnęła płaczem.
— Jestem taka zmęczona… A ty przychodzisz z tym… Dziękuję ci. Dziękuję dziadku.
Przytuliliśmy się mocno. Wieczorem, leżąc na kanapie, dyskutowaliśmy, jakie mieszkanie wybrać, gdzie kupić meble i jak to wszystko urządzić. Szczęście było na wyciągnięcie ręki.
Nowe mieszkanie urządziliśmy skromnie, ale z sercem. Zaprosiliśmy rodzinę, w tym mamę Alicji. Jak zawsze, zaczęła od krytyki: od progu oceniła remont, stwierdziła, iż kuchnia „nie powala”, i od razu wręczyła „prezent” — ich stary komplet mebli.
— Podarujemy wam meble. Praktycznie nowe. Do sypialni i salonu — oznajmiła z dumą.
Alicja ledwo się powstrzymała:
— Mamo… Już zamówiliśmy nowe.
— No to mogliście chociaż uprzedzić! Co my teraz zrobimy z naszymi? Zawsze wszystko psujesz! A pamiętasz o płaszczu?
— Prezent już jest. Ale nie płaszcz.
Urażona, matka wyszła bez pożegnania.
Postanowiliśmy przywitać Nowy Rok we dwoje. A adekwatnie w trójkę. Kilka dni przed świętami Alicja dowiedziała się, iż jest w ciąży. Pierwszą osobą, której to powiedzieliśmy, był dziadek.
Staruszek, gdy usłyszał, iż niedługo zostanie pradziadkiem, nagle się wzruszył:
— Już myślałem, iż nie doczekam… Dziękuję wam, dzieci. To najlepszy prezent.
I w tej chwili, wśród zimowej ciszy, z zapachem choinki i mandarynek w powietrzu, ze łzami w oczach starego człowieka, z ciepłem i nadzieją w sercu, zrozumiałem jedno — żadne cudze pretensje, stare meble po rodzicach ani ich moralizatorstwa nie mają znaczenia. Bo obok mnie jest moja rodzina. Mój dom. Moje szczęście.