Powrót z towarzyszem

twojacena.pl 3 tygodni temu

Barbara Nowak odłożyła druty i nadsłuchiwała. Ktoś grzebał przy zamku w drzwiach wejściowych. Dźwięk był znajomy, ale o tym czasie nie spodziewała się nikogo. Dziewiąta wieczorem, sąsiedzi już spali, a wnuczka Ola przyjeżdżała tylko w weekendy.

Zamek zaskoczył, drzwi skrzypnęły. W przedpokoju rozległy się ciężkie kroki i czyjeś sapanie.

– Kto tam? – zawołała Barbara, chwytając się laski.

– Mamo, to ja – odpowiedział znajomy głos.

Serce mocniej zabiło. Tego głosu nie słyszała od półtora roku. Syn Paweł wyszedł z domu po kolejnej pijackiej awanturze i nie pokazywał się. Czasem wysyłał SMS-y, iż żyje.

– Paweł? – niepewnie zawołała Barbara.

– Tak, mamo. Nie bój się.

Barbara podniosła się z fotela i opierając na lasce, podeszła do przedpokoju. Zapaliła światło. Na progu stał jej syn, zarośnięty, w pomiętej kurtce i brudnych dżinsach. Wyglądał marnie, ale najważniejsze – był trzeźwy.

– Pawle! – przytuliła go mimo nieprzyjemnego zapachu. – Synu, jakże się stęskniłam!

– Ja też, mamo. Wybacz mi – przycisnął ją mocno. – Wiem, co narozrabiałem.

Barbara odsunęła się i przyjrzała synowi. Zeszczuplał, oczy zapadnięte, ale wzrok miał czystą. Niepijany.

– Chodź, chodź – zareagowała. – Siadaj, coś ci podgrzeję.

– Mamo, zaczekaj – Paweł zniżył głos. – Nie przyszedłem sam.

– Jak to?

Obrócił się do drzwi i zawołał:

– Wejdź, nie bój się.

Zza jego pleców wyłoniła się drobna postać. Dziewczynka około pięciu lat, w brudnej różowej sukience i znoszonych sandałach. Jasne, kręcone włosy, duże szare oczy pełne strachu.

Barbara westydnęła.

– Kto to?

– Mamo, poznaj. To Zosia – Paweł położył rękę na ramieniu dziecka. – Moja córka.

– Córka? – Barbara osunęła się na stojącą w przedpokoju skrzynkę. – Jak to? Skąd?

– To długa historia. Najpierw nakarmmy dziecko, wykąpmy. Jest zmęczona, długo jechaliśmy.

Zosia przytulała się do ojca i milczała. Tylko duże oczy biegały po pokoju, badając nowe miejsce.

– Tak, oczywiście – ocknęła się Barbara. – Córeczko, jesteś głodna? Chcesz coś zjeść?

Dziewczynka skinęła głową, ale nie odeszła od Pawła.

– Chodźcie do kuchni – Barbara, utykając, poszła przodem. – Zaraz coś przygotuję.

Paweł posadził córkę przy stole i usiadł obok. Zosia rozglądała się ciekawie. Kuchnia Babci była mała, ale przytulna. Kwiaty na parapecie, firanki, samowar na półce.

– Mamo, masz coś dla dzieci? Mleko, kaszę? – spytał Paweł.

– Mleko jest, zaraz podgrzeję. Kaszę gwałtownie ugotuję – zakrzątała się Barbara. – Lubisz kaszę jaglaną, Zosiu?

Dziewczynka znów skinęła głową.

Gdy babcia przygotowywała jedzenie, Paweł tłumaczył córce, gdzie są.

– To dom twojej babci – mówił cicho. – Tu dorastałem. Widzisz, jakie ładne kwiatki? Rano, jeżeli będzie słonko, pokażę ci podwórko. Są huśtawki.

– A mama kiedy przyjedzie? – po raz pierwszy odezwała się Zosia cieniutkim głosikiem.

Paweł zawahał się.

– Zosieńko, mama nie przyjedzie. Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy?

Dziewczynka spuściła wzrok.

– Umarła?

– Tak, kochanie. Umarła.

Barbara, stojąca tyłem przy kuchence, drgnęła. Jaka matka? Ile jeszcze tajemnic skrywa syn?

Postawiła przed Zosią talerz z kaszą i kubkę ciepłego mleka.

– Jedz, kochanie. Potem się wykąpiemy i spać pójdziemy.

Zosia ostrożnie spróbowała kaszy. Widać było, iż smakuje, bo zaczęła jeść z apetytem.

– Smakuje? – spytała Barbara.

– Mhm – potwierdziła z pełnymi ustami.

– Brawo. Jedz więcej.

Paweł też jadł, choć nie miał ochoty. Cały czas zerkał na córkę, poprawiał serwetkę, przestawiał mleko.

– Pawle – szepnęła Barbara – musimy porozmawiać.

– Wiem, mamo. Najpierw Zosię uśpijmy.

Dziewczynka ledwo trzymała oczka otwarte. Podróż musiałabyć wyczerpująca.

– Chodź, słoneczko – Barbara wzięła Zosię za rękę. – Wykąpiemy się i spać.

W łazience pomogła dziecku rozebrać się. Sukienka była brudna, sandały rozpadające się. Pod ubraniem widać było chudziutkie ciało w siniakach.

– Zosiu, co to? – delikatnie spytała, wskazując na ślady na rękach i nogach.

– Przewróciłam się – krótko odparła.

– Często się przewracasz?

Zosia wzruszyła ramionami.

Barbara nalała ciepłej wody do wanny, posadziła wnuczkę. Dziewczynka siadła cicho, bawiła się pianą, spoglądając na babcię.

– Jak masz na imię? – nagle spytała.

– Barbara. Możesz mówić babcia.

– Babcia – powtórzyła Zosia, jakby smakując nowe słowo.

– Tak. Ile masz lat?

– Pięć. Zaraz sześć.

– Duża już. Niedługo do szkoły.

Zosia skinęła głową.

– Mama mówiła, iż jestem mądra. Umiem czytać.

– Brawo! Poczytasz mi jutro?

Dziewczynka pierwszy raz tego wieczoru się uśmiechnęła.

Po kąpieli Barbara owinęła wnuczkę w ręcznik i zaniosła do sypialni. Łóżeczka nie było, więc przygotowała miejsce na swoim szerokim łóżku.

– Tu będziesz spała – powiedziała, okrywając Zosię kołdrą. – Ja na sofie w salonie.

– Nie – zlękła się. – Jestem mała, nie zajmę dużo.

– Dobrze – zgodziła się babcia. – To razem.

Zosia zadowolona zamknęła oczy. W kilka minut spała.

Barbara wyszła cicho i wróciła do kuchni. Paweł siedział przy stole, paląc.

– Nie pal w domu – powiedziała.

– Przykro mi – zdusił papierosa. – Nerwy.

– Rozumiem. Teraz mów, o co chodzi.

Paweł przetarł twarz dłońmi.

– Mamo, to długie.

– Mam czas.

Wstał, przeszedł się, znów usiadł.

– Pamiętasz, jak wyszedłem półtora roku temu? Po tej awanturze z sąsiadami?

– Pamiętam. Byłeś pijany, narobiłeś wstydu.

– Tak. Wstydziłem się. LepBarbara objęła syna mocniej i szepnęła: „Już wszystko będzie dobrze, mój chłopcze”.

Idź do oryginalnego materiału