Powitaj gościa, mamo

newsempire24.com 3 dni temu

Halina obudziła się późno. Nie miała się gdzie spieszyć – już od siedmiu lat na emeryturze, nikogo nie musiała się opiekować. Mogła sobie poleżeć. Ale coś dziwnie cisnęło ją za serce. Dlaczego? Przecież wszystko było w porządku, nie miała powodów do zmartwień. A jednak.

Wstała, doprowadziła się do porządku, postawiła czajnik na kuchence i wyjrzała przez okno. Nad domem naprzeciwko niebo zabarwiło się na malinowo – za chwilę wyjrzy niskie, zimowe słońce. Znaczy, po dwóch tygodniach odwilży wreszcie przymroziło. “No i dobrze. Napiję się herbaty i skoczę do sklepu” – pomyślała Halina i zdjęła z ognia wrzący czajnik.

Nalała herbatę do kubka i piła małymi łykami. Ciepło rozlało się po ciele. Niska, drobna, choćby po urodzeniu jedynego syna nie przytyła. A mąż był postawny. Czuło nazywał ją “Halinką”, “Halusią”. Ale już od dziesięciu lat go nie było.

Podniosła kubek, gdy nagle rozległ się ostry dzwonek do drzwi. Zaskoczona, drgnęła – herbata wylała się, parząc jej cienką, pokrytą brązowymi plamami skórę. Z bólu mało nie upuściła naczynia. “No to się zaczęło. Przeczucie mnie nie myliło. Czego jeszcze mam się spodziewać?” Ledwie pomyślała, gdy dzwonek zabrzmiał ponownie, natarczywy i długi.

Halina zdmuchnęła sparzoną dłoń i poszła otworzyć, mamrocząc pod nosem: “Kogo też mi tak wcześnie przyniosło?”. Nie od razu zrozumiała, iż mężczyzna w pogniecionej odzieży to jej syn. “Jakże się zmienił” – westchnęła. Krzysztof pewnie też nie poznał postarzałej matki.

– No, witaj gościa, mamo – ocknął się nagle i uśmiechnął.

– Krzysiu? Ty? Dlaczego nie dałeś znać? Nie spodziewałam się ciebie – przytuliła się do jego klatki piersiowej.

On niezdarnie objął ją jedną ręką.

Halina wyczuła zapach drogi, nieświeżej odzieży syna i jeszcze coś, co ścięło jej serce lodem. Odsunęła się i przyjrzała mu uważnie. Zauważyła zaniedbaną szczecinę na nabrzmiałej twarzy, opuchnięte worki pod zaczerwienionymi oczami.

– Jesteś sam? A gdzie Ania, córeczka? – zapytała Halina.

– A samemu to mnie nie cieszysz? – spytał Krzysztof, patrząc gdzieś ponad jej głową.

– Zaskoczyłaś mnie – cofnęła się, robiąc mu miejsce w przedpokoju. – Wejdź, rozbierz się, synku.

Krzysztof przekroczył próg, postawił na podłodze dużą sportową torbę i rozejrzał się po korytarzu.

– Jestem w domu. Nic się nie zmieniło.

– Przyjechałeś na urlop? W środku zimy? – Halina nie spuszczała wzroku z torby.

– Pogadamy później, mamo. Zmęczyłem się – zdjął kurtkę i powiesił na wieszaku.

– Tak, tak, oczywiście. Mam akurat gorącą herbatę – zasuwała do kuchni, wyciągając z szafki dawny kubek syna.

Krzysztof wszedł za nią, usiadł bokiem do stołu, rozkraczył się szeroko, zajmując niemal całą przestrzeń małej, schludnej kuchenki. Halina postawiła kubek przed nim.

– Może coś zjesz po drodze? Mam dobry barszcz. Wczoraj ugotowałam, jakbym przeczuwała – zastygła w oczekiwaniu.

– Dobra – rzucił niedbale. – Tęskniłem za twoim barszczem. – Jego usta drgnęły w uśmiechu.

Halina zawzięcie wyjęła garnek z lodówki. Podgrzała zupę, postawiła dymiącą miskę przed synem, położyła obok ciężką łyżkę, którą lubił jeść ojciec, grubą kromkę chleba, usiadła naprzeciwko i podparła głowę dłonią.

– A masz coś mocniejszego do barszczu? – Krzysztof rzucił szybkie spojrzenie, mieszając łyżką w misce.

– Nie trzymam – odparła szorstko Halina.

Patrzyła, jak syn je łapczywie, z głośnym mlaskaniem, mrużąc oczy z zadowolenia, jak kot wygrzewający się na słońcu.

– Jak Ania? A córeczka, do której klasy chodzi? Dlaczego nie przyjechały z tobą?

Krzysztof jadł dalej, nie patrząc na matkę, jakby nie słyszał.

Halina już po jego wyglądzie zrozumiała, iż syn pije. Żona nie wytrzymała i go wyrzuciła. A gdzie miał się podziać, jak nie do matki? Innego wyjścia nie miał. Oczywiście się cieszyła. Syn wrócił. A jednak niepokój nie ustępował, tylko narastał.

Syn odsunął pustą miskę. Halina natychmiast zerwała się z krzesła, nalała świeżej herbaty, podsunęła mu cukierniczkę z cukierkami.

– Rozwiodłem się z Anią. Wróciłem na dobre – powiedział Krzysztof, nie podnosząc wzroku.

– Nic się nie martw. Odpoczniesz, znajdziesz pracę. Wszystko się ułoży – Halina wstała, zabierając miskę do zlewu. Potem znów usiadła naprzeciw syna.

Krzysztof hałaśliwie popijał herbatę, patrząc gdzieś obok. W końcu odsunął kubek i wstał.

– Dobrze, mamo. Zmęczyłem się. Położę się, dobrze? Pogadamy później – wyszedł do pokoju.

Halina zmywała naczynia i myślała, iż serce jej nie kłamało – przeczuwało powrót syna. Zrozumiała, iż będzie z nim trudno. Gdy weszła do pokoju, Krzysztof rozłożył się na kanapie przed telewizorem. Usiadła obok.

– Może opowiesz, co się stało? Mieszkanie im zostawiłeś? Słusznie, po męsku. Tu twoj dom.

– Co tu opowiadać? Rozwód i tyle – odparł, nie odwracając głowy.

Halina wpatrywała się w syna i nie poznawała go. Postarzał się, w oczach miał zastygły ból i tęsknotę, głęboka zmarszczka ciągnęła się przez czoło. Wyglądał na zagubionego i zniszczonego. Może po prostu zmęczenie? Droga z Białegostoku długa i męcząca. Sama nigdyHalina westchnęła cicho, patrząc na jego zmęczoną twarz, i pomyślała, iż choć życie ich rozdzieliło, zawsze zostanie jego matką – choćby jeżeli już nigdy nie wróci ten chłopiec, na którego kiedyś tak czekała.

Idź do oryginalnego materiału