Postawiła na sobie krzyż, a los podarował jej nowe życie…

newsempire24.com 8 godzin temu

Postawiła na sobie krzyż. A potem los podarował jej nowe życie…

Marek wszedł do mieszkania późnym wieczorem. Na twarzy miał zmęczenie, w oczach – wewnętrzną walkę. W milczeniu zdjął buty, przeszedł do kuchni i usiadł przy stole.

— Marku, zjesz kolację? — krzątała się wokół niego Bogna. — Upiekłam kaczkę, tak jak lubisz. Z jabłkami… Czemu jesteś taki posępny?

Spojrzał na nią prosto, bez zwykłego uśmiechu:

— Bogna, musimy poważnie porozmawiać. Nie mogę już żyć na dwa domy. Kiedy wreszcie będziemy razem? Przecież mam swoje mieszkanie.

Bogna nagle spochmurniała. Wszystko, czego tak długo unikała, dopadło ją.

— Dobrze — powiedziała cicho. — Ale najpierw musisz poznać moje dzieci.

Spotkali się w kawiarni. Kacper i Dominik siedzieli po jednej stronie stołu, Weronika – obok Bogny. Gdy Marek wszedł, dzieci zastygły jak posągi. Ze zdumienia otworzyły usta. Bogna nie od razu zrozumiała, o co chodzi. Ale gdy synowie wymienili się gniewnymi spojrzeniami, wszystko stało się jasne…

— Żartujesz sobie, mamo?! — pierwszy wybuchnął Kacper. — W twoim wieku urządzać sobie życie miłosne?! To kompletny wstyd!

— Mamo, myśleliśmy, iż masz rozum… — dodał Dominik. — W twoim wieku kobiety zostają babciami, a nie sprowadzają facetów do domu.

— Mam dopiero czterdzieści cztery lata — cicho odpowiedziała Bogna.

— No to żyłabyś sobie spokojnie, sama. My z Kacprem wynajmiemy mieszkanie. Nie chcemy mieszkać pod jednym dachem z tobą i twoim nowym narzeczonym.

A Weronika odwróciła się. Przez cały miesiąc nie zamieniła z matką ani słowa.

Bogna nie płakała. Po prostu siedziała nocą w ciszy i wspominała swoje życie. Jak to wszystko się zaczęło.

…Kiedyś była prymuską. Spokojna, rozsądna dziewczyna, z dobrą rodziną, z rodzicami, którzy ją uwielbiali i marzyli, iż córka dostanie się na prestiżową uczelnię. Ale w wieku siedemnastu lat zakochała się. W Pawle.

Miał dwadzieścia cztery lata. Wysoki, z ochrypłym głosem, silnymi rękami i dumnym spojrzeniem. Rodzice od razu go nie polubili. Ojciec wyrzucił go, gdy przyszedł prosić o jej rękę. Ale Bogna nie posłuchała nikogo — i po kilku miesiącach wyjechała z Pawłem do innego miasta.

Na początku wszystko było jak z bajki. Urodził się pierworodny – Kacper. Rodzice pomogli, kupili im mieszkanie. Potem przyszedł na świat Dominik — i na tę euforia dostali jeszcze większe lokum. Ale wtedy bajka zaczęła zamieniać się w codzienny koszmar.

Rodzina Pawła okazała się pijąca. Brat – próżniak, rodzice – hulacze. Paweł coraz częściej zostawał u nich, czasem znikał na tygodnie. Praca? Chyba żartujesz. Kto zatrudni człowieka, który co miesiąc przepija całą wypłatę?

Bogna ciągnęła wszystko sama. Pracowała na dwóch etatach, studiowała zaocznie. Wieczorami sprzątanie. Wstydziła się prosić rodziców o pomoc. A mąż coraz częściej leżał na kanapie, domagając się „zimnego piwa”.

Gdy wróciła z wizyty u lekarza — w trzeciej ciąży — i usłyszała: „Nie ma piany? No to idź kup!”, nie wytrzymała. Napisała pozew o rozwód. Sama zamówiła mu taksówkę, zapłaciła. Śmiał się i nie wierzył. Na próżno.

Więcej nie wrócił. Zamki były nowe. Starsza sąsiadka przDziś Bogna patrzy na swoje życie i uśmiecha się, wiedząc, iż warto było walczyć o swoje szczęście.

Idź do oryginalnego materiału