Posłuchajcie, jak życie huczało, zanim nastała cisza

polregion.pl 6 godzin temu

Och, moje wnuczęta, posłuchajcie staruszki… Choć mówią, iż w domach spokojnej starości jest cicho, to dla mnie ta cisza tylko przypomina, jak kiedyś życie wokół huczało. A wiecie, co pamiętam najwyraźniej? Nie święta, nie prezenty, ale właśnie te ludzkie głupoty, przez które rodziny się rozpadają.

Miałam kiedyś znajomą parę Antoninę Kowalską i jej syna Witolda. Żyli sobie spokojnie, aż pewnego dnia on przyprowadził do domu młodą dziewczynę. Nazywała się Kinga. Śliczna, umalowana, paznokcie jak sztylety, ale problem w tym, iż do pracy ani do gospodarstwa ręce jej nie służyły.

Antonina już przy pierwszym spotkaniu zacisnęła usta mówi mi:
Coś mi ta lala nie podoba się.

I nie bez powodu. Bo kiedy Kinga pierwszy raz myła naczynia, to raczej rozsmarowała tłuszcz po talerzach. A jeszcze śmiało oznajmiła:
Nie będę brudzić rąk, to nie dla mnie.

A teściowa jej na to:
I sprzątać za tobą nie zamierzam. Myj, bo to nie hotel!

A Kinga tylko ramionami wzruszyła. No, myślę, długo to nie potrwa. Ale Witold uparł się:
Kocham! Ożenię się!

Antonina przekonywała go na różne sposoby, ale na próżno. W dwa miesiące później było wesele, a tydzień po tym klucze od mieszkania wręczyła młodym.

Ale niedługo się cieszyła przyszła pewnego dnia w gości, a tam… Boże, wnuczęta, taki bałagan, iż lepiej podpalić i od nowa budować! Kurz, brudne naczynia w zlewie, rzeczy porozrzucane. A Kinga, zamiast namoczyć szmatę w wiadrze, siedzi, kręci paznokciem i mówi:
Szukam siebie. Praca mnie znajdzie, gdy będzie trzeba.

A teściowa jej:
Nie praca cię znajdzie, tylko dział kredytowy banku, gdy twojego męża za długi wezmą!

Bo Witold już miał dwa kredyty, a trzeci wziął na jej zachcianki. A Kinga, wyobraźcie sobie, jeszcze i samochód zachciała.
Po co? pyta teściowa.
Żeby jeździć na rozmowy kwalifikacyjne, z autem inaczej się patrzą! odpowiada dumnie.

I tak sobie przekrzykiwali, aż Antonina, wycierając kurz z lodówki, nie powiedziała:
Znam swojego syna. Długo tu nie posiedzisz.

A Kinga za plecami:
On mnie kocha!

Ale teściowa już postanowiła ani złotówki więcej na ich długi nie da. I nie pomyliła się: po miesiącu Witold przybiegł nie po samochód, ale prosić, żeby mama na siebie kredyt wzięła.
Dla nas, mamo! Sam spłacę! błagał.

A ona mu:
Wiem, komu obiecałeś ten samochód. Ale na mój koszt nigdy.

Poszedł zasępiony, powiedział Kindze, iż nie będzie zakupów. A ona jak nie wrzasnie! Zrobiła awanturę, jakby świat się zawalił.

Wtedy Witold nie wytrzymał. Spakował rzeczy tej piękności i wyrzucił za drzwi. I złożył pozew o rozwód.

Otóż, dzieci, bywa tak: myślisz, iż miłość na wieki, a tu jak pianę wiatr zdmuchnie. Bo miłość to nie manicure, bez pracy i szacunku gwałtownie pęka.

Chcecie, żebym wam opowiedziała, jak potem żyli? Bo to też pouczająca historia…

Idź do oryginalnego materiału