Polskie miasto, które przez dekady nie miało nic do zaoferowania — teraz jest piękne
Zdjęcie: Bydgoszcz
Bydgoszcz przez lata zdawała się mówić: „Zobaczcie, jak bardzo potrafię się rozpadać”. Zamiast tuszować swoje rany, z dumą wystawiała je na pokaz – jakby w ruinie szukała tożsamości, a w brzydocie – uznania. Miasto, które przez dekady nie miało nic do zaoferowania poza wspomnieniem dawnej świetności i spektakularnym upadkiem, przyciągało tych, którzy w chaosie i rozpadzie potrafili dostrzec sens. Jednym z nich był Miron Białoszewski – poeta z pękniętym sercem, który w 1975 r. przyjechał do Inowrocławia, a stamtąd – z ciekawości lub przekory – do Bydgoszczy. I choć jego relacja była krótka, zawarł w niej wszystko, co przez lata ciążyło temu miastu jak cień: kompleksy, stereotypy, zapomnienie.