Teresa Nowacka stała przy kuchennym oknie, obserwując, jak na podwórko wjeżdża rozklekotany Fiat 126p. Z samochodu wysiadł wysoki chłopak w pomiętej koszulce i dżinsach, wyciągnął z bagażnika dwa duże plecaki i torbę sportową.
— No i przyjechał — mruknęła pod nosem, wycierając ręce w ścierkę, po czym wyszła powitać siostrzeńca.
Krzysiek wyrósł. Gdy widziała go ostatni raz, miał może czternaście lat – chuderlawy nastolatek z odstającymi uszami. A teraz przed drzwiami stał dorosły mężczyzna, choć trochę zagubiony.
— Ciotka Terenia? — zapytał niepewnie, gdy otworzyła drzwi.
— No jasne, iż ja! Wchodź, Krzysiu! Jezu, jakżeś ty urosł! — Przytuliła siostrzeńca, czując zapach podróży i taniej wody toaletowej. — Rozgość się w pokoju. Zmęczony pewnie?
— Nie, spoko. Dzięki, iż mnie przyjęłaś. Na prawdę nie na długo, tylko aż znajdę robotę i wynajmę pokój. — Kręcił się niepewnie, rozglądając po przedpokoju.
Teresa skinęła głową, choć w środku już zaczęły się pojawiać wątpliwości. Łatwo obiecywać, gorzej z realizacją. Jej siostra, Krysiowa matka, też zawsze obiecywała złote góry, a potem znikała na miesiące.
— Chodź tutaj — pokazała w stronę pokoju, który jeszcze wczoraj był jej gabinetem. Biurko, półki z książkami, ulubiony fotel przy oknie – wszystko musiała przenieść do sypialni, żeby zrobić miejsce dla siostrzeńca.
Krzysiek zatrzymał się w progu.
— Słuchaj, może ja się lepiej rozlokuję na kanapie w salonie? Nie chcę cię obciążać.
— Co ty gadasz! Młodemu człowiekowi trzeba własnej przestrzeni — odpowiedziała Teresa, choć w środku wszystko się w niej ścięło. Dwadzieścia lat urządzała ten pokój, każda rzecz miała swoje miejsce, swoją historię.
Krzysiek postawił plecaki na podłodze, rozglądając się po pokoju.
— A gdzie teraz będziesz pracować? Widziałem, iż tu stało biurko.
— Przeniosłam do sypialni. Nic się nie stało — starała się mówić wesoło, ale głos lekko zadrżał.
Siostrzeniec chyba nie zauważył, już rozpinał suwak na jednym z plecaków.
— Mogę się trochę rozpakować? Wszystko pogniecione po drodze.
— Oczywiście! Ja tymczasem zrobię kolację. Co lubisz?
— Wszystko jem, nie jestem wybredny — uśmiechnął się, a w tym uśmiechu Teresa rozpoznała rysy zmarłego brata. — Tylko, cioteczko, nie gotuj za dużo. Dzisiaj się wyśpię, a jutro od rana zacznę szukać pracy.
Skinęła głową i poszła do kuchni, a za plecami już słychać było odgłosy przestawiania. Krzysiek wyraźnie nie zamierzał zostawić mebli tak, jak je ustawiła.
Krojąc schabowe, Teresa przypominała sobie dzisiejszą rozmowę z sąsiadką, Wandą.
— A ty jesteś pewna, iż dobrze robisz? — pytała tamta, zerkaKiedy po kilku dniach Krzysiek wreszcie wyprowadził się razem z dziewczyną, Teresa odetchnęła z ulgą i usiadła w swoim fotelu, ciesząc się ciszą we własnym domu.