Pojechałam na działkę bez uprzedzenia męża, by odkryć, co tam ukrywa: nie byłam przygotowana na to, co zobaczyłam za drzwiami

twojacena.pl 1 miesiąc temu

**Dziennik, 15 maja**
Pojechałam do naszego domku letniskowego bez uprzedzenia męża, żeby sprawdzić, co tam robi w tajemnicy. Gdy otworzyłam drzwi, zamarłam ze zgrozy.
Mamy domek na wsi pod Łodzią. Zwykle przyjeżdżaliśmy tam w weekendy sadziliśmy warzywa, zbieraliśmy plony albo po prostu odpoczywaliśmy od miasta.
Ostatnio jednak Marek coraz częściej znajdował wymówki, żeby nie jechać. To praca, to zmęczenie, to pilne sprawy. Nie przejmowałam się każdy ma gorsze okresy.
Ale pewnego dnia zadzwoniła sąsiadka, Krysia, i rzuciła niechcący:
Wczoraj widziałam twojego męża w tym waszym domku.
Zdrętwiałam.
Niemożliwe! Miał dyżur w szpitalu.
Ależ widziałam go na własne oczy! upierała się.
Odłożyłam słuchawkę, a w głowie kłębiły się najgorsze myśli. Czyżby miał kochankę? Spotyka się z nią tam potajemnie?
Następnego weekendu Marek znów wymówił się od wyjazdu.
To może pojadę sama? zaproponowałam.
Nie! odparł ostro. Będę się martwił, nie chcę, żebyś jeździła bez mnie.
Ta stanowczość tylko wzmogła moje podejrzenia. Gdy wyszedł z domu, postanowiłam go śledzić. I jak przypuszczałam pojechał do domku.
Poczekałam chwilę i ruszyłam za nim. Gdy podeszłam pod drzwi, serce waliło mi jak młot. Otworzyłam i zamarłam. Wolałabym zastać tam kochankę niż to, co ujrzałam.
Ostrożnie weszłam do środka. Cisza. Ale z szopy sączył się dziwny zapach ciężki, słodkawo-metaliczny. Podeszłam, czując, jak krew zamiera mi w żyłach.
Na belkach wisiały skóry zwierząt. To samo w sobie było niepokojące, ale wzrok przykuło coś, co wyglądało podejrzanie podobnie do ludzkiej skóry. Nie wierzyłam własnym oczom.
Wtedy w drzwiach stanął Marek. Zbladł, widząc mój wyraz twarzy.
To to tylko myślistwo wybełkotał, robiąc krok w moją stronę. Zacząłem niedawno. Nie chciałem cię martwić
Patrzyłam na niego, nie ruszając się. W środku czułam, iż kłamie, ale udawałam, iż wierzę. Wymusiłam uśmiech:
Dobrze Rozumiem. Tylko mnie zaskoczyłeś.
Odetchnął, ale przez cały wieczór czułam jego wzrok na plecach, jakby próbował zgadnąć, czy naprawdę uwierzyłam.
Tej nocy nie zmrużyłam oka. Gdy tylko wyszedł rano, drżącymi rękami wybrałam numer policji. Wiedziałam: lepiej, żeby sprawdzili, niż żeby moje najgorsze przeczucia okazały się prawdą.
**Lekcja? Zaufanie jest ważne, ale czasem instynkt mówi głośniej.**

Idź do oryginalnego materiału