Wiesz co? Pojechałam na działkę bez uprzedzenia męża, żeby sprawdzić, co tam robi w tajemnicy. I jak otworzyłam drzwi no, zemdlałabym chyba ze strachu.
Mamy z mężem działkę pod Warszawą, w takiej spokojnej wiosce. Zawsze jeździliśmy tam w weekendy sadziliśmy warzywa, zbieraliśmy plony albo po prostu odpoczywaliśmy od miasta. Ale ostatnio on zaczął wymyślać wymówki, żeby nie jechać. To praca, to zmęczenie, to jakieś pilne sprawy. No myślę sobie, może po prostu ma gorszy okres, każdy tak ma.
Aż tu nagle dzwoni do mnie sąsiadka, Krysia, i tak sobie mimochodem rzuca:
Wczoraj widziałam twojego Andrzeja na działce.
No ja w szoku.
Jak to? Przecież miał dyżur w szpitalu!
Ależ nie, na pewno to był on upierała się.
Odłożyłam słuchawkę i zaczęłam się zastanawiać. Czy on ma tam jakąś inną? Spotykają się potajemnie?
Następnego weekendu znów powiedział, iż nie pojedzie.
To może ja sama skoczę? zapytałam.
Nie! warknął od razu. Będę się martwił, nie chcę, żebyś jeździła sama.
Ta jego stanowczość tylko mnie utwierdziła w podejrzeniach. Jak tylko wyszedł, postanowiłam go śledzić. I zgadnij co? Pojechał prosto na tę działkę.
Poczekałam chwilę i pojechałam za nim. Podchodzę do domku, serce walí mi jak szalone. Otwieram drzwi i zamarłam. Wiesz, wolałabym zastać tam jakąś kobietę niż TO, co zobaczyłam.
Weszłam ostrożnie do środka. Cisza. Ale z drewutni dochodził dziwny zapach ciężki, słodkawy, jakby metaliczny. Podeszłam tam, a serce waliło mi jak młotem.
A tam na belkach wisiały skóry zwierząt. Samo w sobie to było nieprzyjemne, ale wśród nich było coś, co wyglądało za bardzo jak ludzka skóra. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
W tym momencie w drzwiach stanął Andrzej. Zbladł jak ściana, jak zobaczył, iż już wiem.
To to myślistwo wydukał, robiąc krok w moją stronę. Niedawno zacząłem. Nie chciałem cię martwić
Patrzyłam na niego, jak skamieniała. W środku wszystko mi krzyczało, iż kłamie. Ale udawałam, iż wierzę. Wymusiłam uśmiech i powiedziałam:
Dobrze, rozumiem. Po prostu się nie spodziewałam
Widziałam, jak się rozluźnił. Wróciliśmy do domu w ciszy, ale czułam jego wzrok na plecach jakby próbował zgadnąć, czy naprawdę kupiłam tę bajkę.
Tej nocy nie zmrużyłam oka. Rano, ledwo wyszedł, drżącymi rękami wybrałam numer na policję. Bo wiesz lepiej, żeby sprawdzili, niż żebym potem żałowała, iż nie zareagowałam.










