Podjęte decyzje: Opowieść o niedoszłym ślubie

newsempire24.com 2 tygodni temu

„Ty już za mnie zadecydowałeś?!” — historia jednego nieudanego ślubu

Ania siedziała przy stoliku w przytulnej restauracji w samym sercu Poznania, czekając na swojego narzeczonego, Jacka. Był jakoś spięty, co chwilę wyjmował telefon i nerwowo zerkał na ekran.

— Jacek, dziwnie się zachowujesz. Co się dzieje? — zapytała, starając się nie pokazać niepokoju.

— Poczekaj chwilę, zaraz wszystko wyjaśnię. Czekamy tylko na rodziców… — odparł, machając ręką.

— Jakich rodziców?

— Moich. I jeszcze dwie osoby z nimi. Nie przyszliśmy tu tylko na kolację — musimy omówić pewną sprawę.

Ania zesztywniała. Znała Jacka od pół roku i nauczyła się rozpoznawać po tonie jego „ważne rozmowy”. Nigdy nie kończyły się dobrze.

Po dziesięciu minutach do stolika pójścieli rodzice Jacka — Marek i Katarzyna, a za nimi dwie obce osoby.

— Poznajcie: to Tomasz i Ewa — powiedział Jacek z szerokim uśmiechem. — Interesuje ich twoje mieszkanie. Chcą je wynająć na dłuższy czas.

— Moje… mieszkanie? — Ania ledwo utrzymała widelec.

— Oczywiście. Mają poważne zamiary — są gotowi płacić 3000 złotych miesięcznie. A my po ślubie przeprowadzamy się do moich rodziców. Mają dom na wsi, miejsca nie brakuje. Po co ma stać puste? Będzie przynosić dochód!

Ania poczuła, jak lodowateją jej palce. Jacek, nie zauważając jej stanu, wyciągnął z teczki dokumenty.

— Proszę, już wszystko omówiłem z bankiem. Przeniesiemy twój kredyt hipoteczny na nas dwoje — rata będzie niższa. Łatwiej będzie spłacać.

— Ty… już wszystko zaplanowałeś? — głos Ani drżał. — choćby mnie nie pytając?

— No co ty, jak dziecko! — wtrąciła się Katarzyna. — Jacek dba o waszą przyszłość. Przecież już prawie jesteście rodziną!

Tomasz i Ewa wymienili spojrzenia.

— Przepraszam, ale mieszkanie jest na ciebie wpisane? — spytała Ewa, zwracając się do Jacka.

— Jeszcze nie, ale…

— W takim razie przepraszamy, ale takie warunki nam nie odpowiadają — powiedział sucho Tomasz. — Nie wiedzieliśmy, iż właścicielka choćby nie jest świadoma tej sprawy. Wszystkiego dobrego.

Wstali i wyszli, zostawiając za sobą niezręczną ciszę.

— No proszę — oburzyła się Katarzyna. — Tych porządnych ludzi wystraszyliście! I to wszystko przez twoją scenę, Aniu!

— Scenę? — Ania powoli wstała. — To nie scena. To moje prawo — decydować, co zrobić z moim mieszkaniem.

— Ty serio?! — Jacek zbladł. — Przecież wszystko zaplanowaliśmy!

— Ty wszystko zaplanowałeś. Za nas dwoje. Beze mnie. I nie zamierzam budować przyszłości z kimś, kto uważa to za normalne.

— Ania, uspokój się…

— Nie. Ślubu nie będzie.

Wyszła z restauracji, nie oglądając się za siebie. I nigdy więcej nie odpowiedziała na żadną wiadomość.

A w domu, siedząc na parapecie z kubkiem gorącej herbaty, pomyślała tylko jedno:
„Lepiej sama — ale z szacunkiem do siebie, niż z kimś, kto tego nie rozumie”.

Idź do oryginalnego materiału