Rozstanie pod południowym słońcem: dramat w Nowej Jeziornej
Kinga wracała do domu z urlopu, a jej serce ściskał ból. Jej mąż, Marek, przez cały ten czas ani razu do niej nie napisał. Na dworcu w Nowej Jeziornej nikt na nią nie czekał… W domu panowała ciemność, nie było kolacji, a w mieszkaniu królował chaos. „Pewnie Marek cały czas siedział u swojej matki” – pomyślała z goryczą. Wyciągnęła drugą torbę i zaczęła pakować swoje rzeczy. Właśnie wtedy zaskoczył ją mąż, stając w drzwiach.
– Wróciłaś? – rzucił, utkwivszy w niej wzrok. – A ja choćby cię nie oczekiwałem! Nacieszyłaś się, myślisz, iż to ujdzie ci na sucho?
Kinga nagle wybuchnęła śmiechem – gorzkim, niemal histerycznym.
– Nie martw się, nie zostanę długo – powiedziała, a jej głos drżał od tłumionych emocji.
– Co to znaczy?! – zmarszczył brwi Marek. I wtedy do niego dotarło…
– Marku, jak mogłeś? Tak długo planowaliśmy ten wyjazd! – Kinga była bliska łez.
Cały rok marzyła o tej podróży. Razem odkładali pieniądze, wybrali wycieczkę, dyskutowali, jak będą leniuchować na plaży.
– No i co mam zrobić? Matka zachorowała, muszę zostać – burknął, unikając jej spojrzenia.
– A kiedy potem? Rozumiałabym, gdyby twoją matkę zabrano do szpitala albo poważnie zachorowała. Ale to nic poważnego! – oburzyła się Kinga.
– Miała wczoraj gorączkę! Wzywała karetkę! – wybuchnął Marek.
– Gorączka była niewysoka, spadła, gdy tylko wzięła leki. Marek, to last minute! jeżeli teraz go nie weźmiemy, nigdy nie będzie takiej ceny!
– Wiesz co? Wkurza mnie twoje egoistyczne upieranie się! Powiedziałem – nigdzie nie jedziemy. Matce może się pogorszyć! – odciął się twardo.
– Swoją drogą, ma też córkę – zauważyła Kinga. – Czy ona nie może się nią zająć?
– Wiesz dobrze, iż Ewa jest zajęta. Dość tego. Pojedziemy innym razem. A teraz spędzimy urlop w domu. Obiecałem matce pomóc z remontem. Ty też pomożesz.
Wyszedł z pokoju, jakby rozmowa była skończona. A Kinga wybuchnęła płaczem.
Nie dość, iż pracowała w nielubianej pracy, tylko po to, by zarabiać na dom, to jeszcze zabrano jej wymarzony odpoczynek. Zgryzała zęby na uwagi szefa, zostawała po godzinach, wszystko znosiła dla jednej myśli – o ciepłym morzu i palącym słońcu.
Od dawna chciała zmienić pracę, ale Marek zabronił. W końcu dobrze zarabiała. Kupili nowe auto, zrobili remont. A jego pensja zawsze szła na kaprysy matki – to naprawić, to kupić. Ale i tego było mało!
Pewnie to ona kazała mu odwołać urlop. Przyzwyczaiła się, iż wszyscy wokół tańczą, jak im zagra. Choć adekwatnie kto? Tylko jej ukochany synek! Córka Marka, Ewa, dawno zrozumiała, iż lepiej nie zadzierać z matką. Dlatego też nie prosi jej o pomoc. A żonie łatwiej odmówić niż matce…
Marzenia o morzu oddalały się. Kinga wyobraziła sobie, jak zamiast plaży będzie kleić tapety w dusznym mieszkaniu teściowej, i zrozumiała – nie wytrzyma. Potrzebuje tego urlopu.
Po pół godzinie podeszła do męża i stanowczo oświadczyła:
– Jadę na wakacje. Z tobą albo bez.
– Co?! Oszalałaś?!
– To ty oszalałeś! Czekałam na ten urlop jak na cud. A ty postanowiłeś mi go odebrać. Skoro tak dbasz o matkę – zostań. Ja jadę.
– I z kim? – przymrużył oczy Marek.
– Sama.
Uśmiechnął się szyderczo, potem zaczął nerwowo krążyć po kuchni.
– Wiem, po co ci ten wyjazd! Chcesz wakacyjnego romansu? Szukasz przygód?
Kinga milczała, bojąc się wybuchnąć. Na języku miała tysiąc słów…
– Milczysz? Bo wiesz, iż mam rację!
– jeżeli nie ufasz – pojedź ze mną – powiedziała przez zaciśnięte zęby.
– Nie zostawię matki – odparł twardo.
– Więc nie zostawiaj…
Wyszła z kuchni, dusząc się w gniewie. Nie dość, iż mąż zawsze wybiera matkę zamiast niej, to jeszcze oskarża o coś, co sobie wymyślił! Nigdy nie dała mu powodu do podejrzeń. Chciała tylko spokoju i odpoczynku. Żadne romanse nie były w jej planach.
Marek myślał, iż Kinga tylko go straszy.
Następnego dnia znów zapytała, czy jedzie. Marek warknął, nazywając ją głupią. Po obiedzie Kinga wróciła z biletem w ręce.
Marek urządził awanturę. Nigdy jeszcze tak nie było. Kinga zaproponowała, iż kupi mu wyjazd, mając nadzieję, iż się opamięta. Ale on chyba postawił na swoim. Choć Kinga nie rozumiała, o co chodzi, skoro jego matka od wczoraj była zdrowa.
Kiedy wychodziła na dworzec, Marek rzucił:
– Możesz nie wracać! Nie potrzebuję takiej żony!
Kinga wsiadła do pociągu ze łzami w oczach, nie wiedząc, iż ten wyjazd zmieni jej życie na zawsze…
Na miejscu od razu zapomniała o problemach. Ciepłe morze, łagodne słońce, smaczne jedzenie i przytulny pokój pochłonęły ją. Pierwszego wieczoru napisała do Marka, iż dojechała, iż jest cudownie, i iż szkoda, iż go nie ma. Ale on nie odpowiedział.
Postanowiła więcej nie pisać. jeżeli zechce, sam zapyta. ale Marek chyba sądził, iż milczeniem „ukarze” ją za nieposłuszeństwo.
Kinga smuciła się tylko jeden dzień. Potem urlop ją pochłonął. choćby nie przypuszczała, jak wspaniale jest być samej. Z Markiem ciągle byłby czegoś niezadowolony i pewnie nie wychodziliby nigdzie poza basen i restaurację. A ona pojechała na wycieczki, zwiedzała miasto, pływała godzinami.
I dużo myślała. Przeżywała swoje życie na nowo. Gdy w jej sercu zagościł spokój, wszystko stało się jasne. Pracowała w nielubianej pracy nie dlatego, iż nie mogła znaleźć lepszej, ale dlatego, iż Marek bał się stracić jej zarobki. Ale choćby nie cieszyły ją te pieniądze – bo wydawał je on.
Na tę podróż długo go namawiała. I to ona zebrała pieniądze – on nie dał ani grosza! A do tego żyła z mężczyzną, któryKiedy po raz pierwszy od lat spojrzała w lustro i uśmiechnęła się do własnego odbicia, wiedziała, iż ta podróż była najlepszą decyzją w jej życiu.