Pod południowym słońcem: dramat w nadmorskim miasteczku

polregion.pl 6 godzin temu

Rozstanie pod południowym słońcem: dramaty w Nowejgrodzie

Katarzyna wracała do domu z wymarzonego urlopu, a serce ściskała jej tęsknota. Jej mąż, Wojciech, przez cały ten czas choćby do niej nie napisał. Na dworcu w Nowejgrodzie nikt na nią nie czekał… W mieszkaniu panował mrok, nie było kolacji, a wokół roiło się od bałaganu. „Pewnie Wojtek cały czas siedział u swojej matki” – pomyślała ze goryczą. Wyciągnęła drugą torbę i zaczęła pakować swoje rzeczy. Właśnie wtedy zaskoczył ją mąż, stając w progu.

– Wróciłaś? – rzucił, stając w drzwiach. – A ja choćby się nie spodziewałem! Nacieszyłaś się, myślisz, iż wszystko ujdzie ci na sucho?

Kasia wybuchnęła śmiechem – gorzkim, niemal histerycznym.

– Nie martw się, nie zabawię długo – odparła, a głos jej drżał od tłumionych emocji.

– Co to ma znaczyć?! – zmarszczył brwi Wojciech. I wtedy go olśniło…

– Wojtku, jak mogłeś? Tyle czasu planowaliśmy tę podróż! – Kasia była bliska płaczu. Cały rok marzyła o wyjeździe. Razem odkładali pieniądze, wybierali ofertę, snuli plany o leniwym wypoczynku na plaży.

– Co ja mogę zrobić? Mama zachorowała, muszę zostać – burknął Wojciech, odwracając wzrok.

– Kiedy wreszcie znajdziemy czas? Rozumiałabym, gdyby twoją matkę zabrano do szpitala lub gdyby naprawdę leżała w łóżku. Ale to tylko przeziębienie! – oburzyła się Katarzyna.

– Miała gorączkę! Wzywała pogotowie! – wybuchnął.

– Gorączka była niewielka, spadła po tabletkach. Wojtku, to last minute! jeżeli teraz nie skorzystamy, takiej ceny już nie będzie!

– Wiesz co? Mam dość twojego egoistycznego uporu! Powiedziałem – nigdzie nie jedziemy. Matce może być gorzej! – ucinał krótko.

– A propos, ma przecież córkę – zauważyła Katarzyna. – Czy Grażyna nie może się nią zająć?

– Wiesz, iż Grażyna jest zajęta. Koniec dyskusji. Pojedziemy innym razem. Zresztą, ten urlop spędzimy w domu. Obiecałem mamie pomóc z remontem. Ty też pomożesz.

Wojciech wyszedł z okrzykiem, jakby sprawa była zamknięta. A Kasia rozpłakała się.

Nie dość, iż pracowała w znienawidzonej firmie, tylko by zarabiać na dom, to teraz odbierano jej i ten wyczekany odpoczynek. Znosiła pretensje szefa, nadgodziny, wszystko – dla jednego marzenia: ciepłego morza i palącego słońca.

Od dawna chciała zmienić pracę, ale Wojciech zabronił. W końcu tam dobrze zarabia. Kupili nowe auto, zrobili remont. A jego pensja zawsze szła na zachcianki matki – raz naprawa, raz zakupy. Ale choćby to nie wystarczało!

Pewnie to ona namówiła go, by odwołał urlop. Przywykła, iż wszyscy tańczą, jak im zagra. Choć co to za „wszyscy”? Tylko jej ukochany synek! Córka Wojtka, Grażyna, dawno zrozumiała, iż z matką nie warto się zadzierać. Dlatego nie prosi jej o pomoc. Ale żonie łatwiej odmówić niż mamie…

Marzenia o morzu oddalały się. Kasia wyobraziła sobie, jak zamiast błogiego lenistwa będzie kleić tapety w dusznym mieszkaniu teściowej, i zrozumiała – nie może tego znieść. Potrzebuje odpoczynku.

Po pół godzinie podeszła do męża i stanowczo oświadczyła:

– Jadę na urlop. Z tobą lub bez.

– Co?! Oszalałaś?!

– To ty oszalałeś! Czekałam na ten wyjazd jak na cud. A ty postanowiłeś mi go odebrać. jeżeli tak bardzo martwisz się o matkę – zostań. Ja jadę.

– Z kim niby? – skrzywił się Wojciech.

– Sama.

Rozdrażniony, zaczął nerwowo chodzić po kuchni.

– Wiem, po co ci ten wyjazd! Zachciało ci się kurortowego romansu? Szukasz przygód?

Kasia milczała, walcząc z gniewem. Tyle słów cisnęło jej się na usta…

– Milczysz? Bo wiesz, iż mam rację!

– jeżeli mi nie ufasz – pojedź ze mną – syknęła.

– Nie zostawię mamy – odciął się.

– No to nie zostawiaj…

Wyszła z kuchni, dusząc się z bezsilności. Nie dość, iż mąż zawsze wybiera matkę, a nie ją, to jeszcze oskarża o rzeczy, które sama wymyśliła! Nigdy nie dała mu powodu do zazdrości. Marzyła tylko o spokoju i wypoczynku. Żadne romanse nie były w jej planach.

Wojciech był jednak pewien, iż Kasia tylko go straszy.

Nazajutrz ponowiła pytanie. Wojciech warknął, nazywając ją głupią. Po południu Kasia wróciła z biletem w dłoni.

Mąż zrobił awanturę. Nigdy jeszcze tak nie krzyczał. Kasia zaproponowała, by wykupił sobie wyjazd, licząc, iż się opamięta. ale on uparł się jak dziecko. Choć Kasia nie widziała sensu w jego postępowaniu – jego matka już następnego dnia była zdrowa.

Gdy wsiadała do pociągu, Wojciech rzucił:

– Nie musisz wracać! Taka żona mi nie potrzebna!

Kasia płakała, jadąc w stronę morza. Nie wiedziała jeszcze, iż ten urlop zmieni jej życie na zawsze…

W kurorcie gwałtownie zapomniała o kłopotach. Ciepłe morze, słońce, pyszne jedzenie i wygodny pokój pochłonęły ją bez reszty. Pierwszego wieczoru napisała do Wojtka, iż dojechała, iż jest cudownie, iż żałuje, iż go nie ma. On nie odpowiedział.

Postanowiła więcej nie pisać. jeżeli zechce, sam zapyta. Ale Wojciech widocznie uznał, iż milczenie to najlepsza „kara” za jej nieposłuszeństwo.

Smutek trwał tylko jeden dzień. Potem urlop wziął ją w swoje ramiona. choćby nie podejrzewała, jak cudownie jest być samej. Z Wojtkiem wiecznie byłby niezadowolony, pewnie nie ruszyłby się znad basenu. Tymczasem ona zwiedzała, pływała, spacerowała po mieście.

I myślała. Przeżywała przewartościowanie. Gdy w duszy zapanował spokój, wszystko stało się jasne. Pracuje w znienawidzonej pracy nie dlatego, iż nie może znaleźć lepszej, ale dlatego, iż Wojciech boi się utraty jej zarobków. ale choćby nie cieszą ją te pieniądze – bo wydaje je on.

Na tę podróż długo go namawiała. Pieniądze zebrała sama – on nie dołożył złotówki! A do tego żyje z mężczyzną, który jej nie szanuje. Jest dla niego wygodKasia zamknęła drzwi swojego dawnego mieszkania, biorąc głęboki oddech, i po raz pierwszy od lat poczuła, iż wreszcie jest wolna.

Idź do oryginalnego materiału