Po latach obejrzałam "Randkę w ciemno". Skrępowanie i ciary żenady mnie nie opuszczały

gazeta.pl 4 godzin temu
"Randka w ciemno" po dwóch dekadach powróciła na antenę Polsatu. Ja postanowiłam powrócić do odcinków sprzed lat. Jak ogląda się je z perspektywy czasu?
"Randka w ciemno" pojawiła się na antenie TVP w 1992 roku. Program nadawano do 2005 roku. W roli prowadzącego obsadzono Jacka Kawalca, choć później w tej roli mogliśmy oglądać Tomasza Kammela. Po latach format powrócił, choć tym razem w Polsacie. W programie pojawiał się uczestnik lub uczestniczka oddzieleni od trzech kandydatek lub kandydatów na partnerkę/partnera parawanem. Główny bohater mógł wybrać tylko jedną osobę. By lepiej poznać potencjalną miłość życia, mógł zadać jej trzy pytania. Liczyła się kreatywność odpowiedzi, poczucie humoru i czy ta druga osoba ma "to coś". Postanowiłam powrócić do odcinków "Randki w ciemno" sprzed lat, by zobaczyć, jak zestarzało się show.


REKLAMA


Zobacz wideo Gdzie najlepiej poznać drugą połówkę?


"Randka w ciemno". Jak po latach oceniam program? Sztuczność bije po oczach
W latach 90. XX wieku "Randka w ciemno" była istnym hitem, choć w rzeczywistości program przyniósł kilka par - zaledwie cztery małżeństwa. Powróciłam do odcinków sprzed lat. Pierwsze, co od razu rzuca się w oczy, to modowa przemiana. Nie jest to jednak zaskakujące - trendy się przecież zmieniają. Największym problemem jest dla mnie jednak to, jak kandydaci i kandydatki odpowiadali na pytania, które same w sobie nie pozwalały ich za bardzo poznać. Widać było, iż większość jest skrępowana, co nie dziwi - odpowiadali nie tylko przed publicznością, ale i przed kamerami. Problemem jest jednak to, iż wszystko było recytowane z pamięci, co zdecydowanie nadawało programowi... sztuczności. Format sprawia wrażenie wyreżyserowanego, co powoduje, iż z perspektywy czasu trudno uwierzyć w jego prawdziwość.
Jako widzowie mogliśmy również podglądać wycieczki, na które udawali się uczestnicy "Randki w ciemno" (była to jedna z nagród programu, dla pary, która wyłaniała się finale każdego odcinka show). W tym przypadku nie było inaczej - wszystko było nienaturalne i wręcz wymuszone. Zdarzały się pojedyncze jednostki, które nieco wyłamywały się ze schematu.
Oglądałam starą "Randkę w ciemno" i czułam skrepowanie
Wszystko mogło robić wrażenie przed laty, ale dziś, przez pryzmat licznych reality show, można stwierdzić, iż ogląda się to niewiarygodnie. Oczywiście trudno oczekiwać od osób, które widzą się pierwszy raz, nadmiernych emocji, ale samo oglądanie tego pierwszego spotkania par jest niemalże krępujące. Pytanie - czy to wina produkcji, która stawiała na wyreżyserowane sceny? Całość przypomina show, które ma konkretny scenariusz, a nie tego oczekują dziś widzowie. Nie ma tu miejsca na spontaniczność, ale na wyuczone formułki i kwestie. Dziś taka forma "Randki w ciemno" z pewnością gwałtownie znudziłaby się odbiorcom, którzy doświadczeni współczesnymi programami telewizyjnymi, oczekują szybkiej akcji, emocji i spontaniczności. Z perspektywy czasu randkowe show przypomina bardziej przemyślany spektakl niż rzeczywiste poszukiwania drugiej połówki. I może taki był zamysł produkcji.


"Randka w ciemno". Czy Jacek Kawalec był dobrym prowadzącym?
Każdy odcinek rozpoczynał się monologiem Jacka Kawalca, który próbował rozbawiać żartami lub rymowankami. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, iż skądś znam tę formę kontaktu z widzem. gwałtownie zrozumiałam, iż kojarzą mi się z sucharami, którymi raczy nas w "Familiadzie" Karol Strasburger. Kawalec często starał się rozluźnić atmosferę, choć niektóre teksty dziś mogą przyprawić młodszych widzów o ciary żenady. Mimo wszystko uważam, iż aktor był dobrym prowadzącym. Nadawał programowi swego rodzaju lekkości, dzięki czemu "Randkę w ciemno" oglądało się z uśmiechem na twarzy. Sprytnie meandrował pomiędzy opowieściami o kandydatach a rozmowami z uczestnikami. Zdarzały mu się wypowiedzi i zachowania, które dziś przypisałoby się do kategorii "żenady".
Idź do oryginalnego materiału