30 listopada 2025
Dziś wciąż czuję echo tamtego wieczoru, kiedy po dwudziestu jednym roku małżeństwa żona, Ania, podeszła do mnie i powiedziała:
Masz zaprosić inną kobietę na kolację i do kina.
Byłem zaskoczony. Spojrzała na mnie z uśmiechem i cicho dodała:
Kocham cię, ale wiem, iż pozostało jedna kobieta, która także cię kocha i od dawna czeka choć trochę twojego czasu.
Okazało się, iż to była moja matka, Maria. Od dziewiętnastu lat żyła samotnie w Sandomierzu po śmierci ojca. Praca i troska o trójkę dzieci pochłaniały mnie tak, iż rzadko widywałem się z nią.
Tej nocy zadzwoniłem do niej i powiedziałem:
Mamo, jutro idziemy na kolację i do kina, tylko my dwoje.
Co się stało, synku? Wszystko w porządku? zapytała, wyczuwając niepokój.
Matka zawsze uważała, iż niespodziewane telefony zwiastują złe wieści.
Wszystko dobrze, mamo. Po prostu chciałbym spędzić z tobą wieczór.
Zamilkła na chwilę, po czym łagodnie odpowiedziała:
Z przyjemnością.
W piątek po pracy pojechałem po nią do domu. Stała już przy drzwiach, elegancko ubrana w tę samą suknię, którą nosiła kiedyś na rocznicę ślubu.
Powiedziałam przyjaciółkom, iż mam randkę z synem, rozbawiła się. Wszystkie czekają, by potem usłyszeć, jak nam poszło.
Poszliśmy do małej, przytulnej restauracji przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Maria wzięła mnie za rękę, tak delikatnie, jak kiedyś w dzieciństwie. Gdy kelner podsunął nam menu, przeczytałem je na głos, bo drobny druk był dla niej trudny do odczytania.
Kiedyś czytałam ci menu, uśmiechnęła się.
Teraz moja kolej, mamo, odpowiedziałem.
Rozmawialiśmy długo o życiu, o wspomnieniach, o wszystkich drobnych momentach, które z biegiem lat nagromadziły się między nami. Film w kinie przegapiliśmy, ale nie żałowaliśmy. Kiedy odwoziłem ją do domu, powiedziała:
Chciałabym powtórzyć to spotkanie, ale następnym razem zapraszam ja.
Uśmiechnąłem się i zgodziłem.
Kilka dni później Maria nagle zmarła z zawału serca. Nie zdążyłem się pożegnać. Po pewnym czasie otrzymałem kopertę. W środku znajdował się wydruk rachunku z restauracji oraz list:
Zapłaciłam z góry. Nie wiedziałam, czy będę mogła tam być, ale chciałam opłacić kolację dla nas dwojga dla ciebie i twojej żony. Nigdy się nie dowiesz, jak wiele ten wieczór dla mnie znaczył. Kocham cię, synku.
Zrozumiałem wtedy, iż nie warto odkładać słów Kocham cię. Dajmy czas tym, których kochamy. Bo rodzina to nie później. Rodzina to teraz.












