U nas zanocowała teściowa, Elżbieta Nowak. Wczesnym rankiem wpadła do naszej sypialni z krzykiem: Wstawaj, Kinga, zobacz, co się dzieje w twojej kuchni! Wyskoczyłam z łóżka, jeszcze w pidżamie, serce waliło jak szalone. Biegnę korytarzem, narzucając po drodze stary szlafrok, węsząc może coś się pali? A może gaz został włączony? W głowie już cały thriller: cegły w ogniu, garnek wybucha, jakaś inna katastrofa. Wchodzę do kuchni, a tam karaluchy. Cała gromada rudych potworków biega po stole, po talerzach, po resztkach kolacji, których wczoraj nie miałam siły posprzątać. Teściowa stoi, ręce w boki, i wierci we mnie wzrokiem, jakbym specjalnie hodowała te robale, żeby ją zszokować.
Kinga, u was zawsze tak jest? zaczęła, a głos jej drżał ze złości, Jak można tak żyć? Masz dzieci, męża, a w kuchni karaluchy, jak w jakiejś szopie! Stoję jak rażona piorunem i nie wiem, co odpowiedzieć. No tak, nie posprzątałam kolacji, bo po pracy ledwo nogi ciągnęłam. Dzieci płakały, mąż, Marek, coś mamrotał o piłce nożnej, a ja marzyłam tylko, żeby zwalić się do łóżka. Kto by pomyślał, iż akurat tej nocy te niechciane robale postanowią urządzić paradę? I najważniejsze skąd one w ogóle się wzięły? Przecież nie mieszkamy w jakiejś zrujnowanej chacie, mamy mieszkanie, wszystko czyste. No, prawie czyste.
Elżbieta Nowak, oczywiście, nie zamierzała przestać. Za moich czasów, mówi, takich rzeczy nie było! Ja po kolacji wszystko sprzątałam, wycierałam, ani jednej okruszyny nie zostawiałam. A ty co? Dzisiejsza młodzież leniwa, tylko w telefonach siedzieć potrafi! Kiwałam głową, połykałam westchnienia, bo co tu powiedzieć? To nie tylko teściowa to generał w spódnicy, dla niej porządek w kuchni to sprawa honoru. A ja, widać, ją zawiodłam. Zaczęłam nerwowo sprzątać: chwyciłam szmatkę, zmiotłam karaluchy, wytarłam stół, talerze, wszystko, co wpadło mi w ręce. Teściowa stoi nad ramieniem, komentuje: Tu nie przetarłaś! A co to za plama? Czy ty nigdy nie myjesz płytek? Ledwo się powstrzymałam, żeby nie parsknąć. Myślę sobie: No, Elżbieta Nowak, ty też nie święta, pewnie czasem zostawiałaś okruszki na stole! Ale milczę, bo wiem z nią się nie dyskutuje.
Kiedy ja walczyłam z karaluchami, Marek, mój mąż, wreszcie wylazł z łóżka. Wchodzi do kuchni, widzi ten cyrk, a zamiast pomóc, tylko się śmieje: O, Kinga, może otworzyłaś zoo? Rzucam mu taki wzrok, iż natychmiast ucichł i poszedł zaparzyć herbatę. A teściowa tylko w duchu pokręciła głową: Widzisz, i twój mąż niepoważny. Gdybym ja tak nie dbała o syna, toby u ciebie zupełnie rozpuścił! No dobrze, myślę, teraz jeszcze zacznie wykład o wychowaniu mężczyzn. I rzeczywiście usiadła przy stole, już lśniącym od czystości, i zaczęła: Za moich czasów mężczyzn trzymało się krótko. A wy, młodzi, dajecie im wolność, i co macie? Karaluchy w kuchni, a oni się śmieją!
Słucham, a w głowie jedna myśl: jak przetrwać do wieczora, żeby Elżbieta Nowak wyjechała do domu? Nie żebym jej nie lubiła, to dobra kobieta, ale te jej ataki To nie tylko karaluchy, to dla niej dowód, iż jestem złą gospodynią, złą żoną, a może i złą matką. A ja przecież sprzątam, myję, szoruję, a ona wciąż znajduje coś do poprawienia. Albo widelec nie tam leży, albo nóż źle umyty. A ja nie jestem z żelaza! Mam dwoje dzieci, pracę, cały czas jak wiewiórka w kole, a tu jeszcze karaluchy postanowiły urządzić wesele. I skąd one? Może od sąsiadów? W kamienicy stare rury, piwnica wilgotna, pewnie się tam lęgną.
W końcu skończyłam sprzątanie, kuchnia lśni jak w reklamie środka czystości. Teściowa wydaje się trochę uspokoić, ale i tak rzuca: Trzeba, Kinga, dbać o porządek. To przecież twój dom, twoja rodzina. jeżeli nie ty, to kto? Kiwałam głową, uśmiechałam się przez łzy, a w środku krzyczałam: Daj mi spokój! Marek, widząc mój stan, w końcu się wtrącił, zabrał mamę na spacer, żebym choć trochę odetchnęła. A ja siadam przy stole, patrzę na tę idealnie czystą kuchnię i myślę: czy naprawdę jestem tak złą gospodynią? Może Elżbieta Nowak ma rację i coś robię nie tak? Ale wtedy przypominam sobie, iż rodzina to nie idealna kuchnia, a miłość to nie tylko błyszczące talerze.













