Pęknięcie i pojednanie

twojacena.pl 16 godzin temu

Rodzinne burze to podstępna rzecz. Przed ślubem Kinga choćby nie podejrzewała, iż życie z rodziną męża może stać się prawdziwą próbą. Wychowana w zgodnej rodzinie, gdzie kłótnie były rzadkością, myślała, iż takie problemy jej nie dotkną. Historie koleżanek o teściowych uważała za przesadzone – jej na pewno to nie spotka.

Po ślubie Kinga i Bartosz zamieszkali u jego matki, Barbary, w jej przytulnym, ale ciasnym dwupokojowym mieszkaniu w małym miasteczku pod Poznaniem. Teściowa przyjęła synową ciepło i pierwsze miesiące były spokojne. Dzieci nie były jeszcze w planach – młodzi marzyli o własnym mieszkaniu.

Bartosz pracował w dużej firmie IT, jego zarobki pozwalały na planowanie przyszłości. Kinga też pracowała, ale zarabiała mniej, ucząc w lokalnej szkole. Barbara była miła, ale miała nawyk rozdawania rad, które początkowo wydawały się niewinne.

Kinga starała się nie reagować, ale z czasem teściowa coraz częściej wtrącała się w ich życie. Ton jej rad stawał się coraz bardziej stanowczy, a uwagi – kąśliwe.

Pewnego dnia Kinga, promieniejąc z radości, przyniosła do domu nowy blender.

– Teraz będziemy robić smoothie na śniadanie, zdrowo i smacznie! – zawołała, stawiając pudełko na kuchennym stole.

Barbara, rzucając sceptyczne spojrzenie na zakup, skrzywiła usta:

– Po co to? Niepotrzebny wydatek. Normalni ludzie rano jedzą owsiankę, a wy tymi nowomodnymi gadżetami tylko żołądek psujecie. Potem pożałujesz, ale będzie za późno – odwróciła się demonstracyjnie i wyszła.

Kinga, nie wytrzymując, rzuciła za nią:

– Twój syn nie znosi owsianki! Wystarczy mu kanapka z herbatą i leci do pracy!

Teściowa zatrzymała się w drzwiach, odwróciła i zimno odparła:

– Gdybyś była dobrą żoną, wstawałabyś wcześniej i gotowała Bartoszowi porządne śniadanie, a nie spała do południa!

– Nie śpię do południa! – wybuchnęła Kinga. – Moje lekcje zaczynają się później, i co, mam się przez to nie wysypiać?

Od tego wieczoru między nimi pojawił się cień. Blender był tylko pretekstem – napięcie gromadziło się od dawna. Kinga siedziała w kuchni, popijając herbatę, i myślała:

„Co za teściowa mi się trafiła? Zamiast się cieszyć, tylko szuka powodów, żeby się przyczepić. To nie moja wina, iż pracuję na późniejszą zmianę. Bartosz jest dorosły, sam sobie kanapkę zrobi. Dlaczego mam żyć według jej zasad?”

Gdy usłyszała, jak klucz obraca się w zamku, Kinga ożywiła się – wrócił Bartosz. Zawsze dzielili się wiadomościami, bo widywali się tylko wieczorami.

– Cześć – cmoknął ją w policzek. – Dlaczego taka markotna?

– Czekałam na ciebie, chciałam się pochwalić – skinęła głową w stronę blendera. – Teraz będziemy śniadaniować inaczej!

– Super, brawo! – uśmiechnął się Bartosz.

Ale wtedy z pokoju dobiegł głos Barbary:

– Z czego się cieszycie? Tymi zabawkami tylko zdrowie rujnujecie!

– Mamo, no co ty znowu? Wszyscy mają blendery i nikt nie narzeka – próbował złagodzić sytuację Bartosz.

– Ile za ten bubel zapłaciłaś? – zwróciła się teściowa do Kingi.

Ta, nie tracąc rezonu, podała kwotę o połowę mniejszą niż rzeczywista.

– I to nie jest dużo? – oburzyła się Barbara. – Kto w tym domu zarabia? Bartosz haruje, a ty rozrzucasz pieniądze!

– Ja też pracuję! – warknęła Kinga. – I nie próżnuję, o!

– Grosze twoje! – odcięła się teściowa. – Bartosz utrzymuje rodzinę, a ty jesteś rozrzutna!

Kłótnia się rozgrzewała. Bartosz, widząc, iż sytuacja wymyka się spod kontroli, wziął żonę za rękę i zaprowadził do ich pokoju, zatrzaskując drzwi.

– Boże, jak ja już mam dość! – westchnęła Kinga. – Dlaczego ona się wtrąca w nasze życie?

Chciała dać upust emocjon, ale się powstrzymała – Bartosz nie był winny, iż ma taką matkę. Barbara wydawała emeryturę na swój domek letniskowy: raz płot naprawić, raz dach załatać. Bartosz czasem narzekał, ale pomagał.

Rano, gdy Kinga jeszcze spała, teściowa postanowiła przygotować synowi śniadanie, żeby pokazać, kto naprawdę się o niego troszczy.

– Mamo, po co to? Ja sobie poradzę – zdziwił się Bartosz.

Ale Barbara nie odpuszczała. Wylała wszystko, co myślała: Kinga to leniwa, niewdzięczna i nie potrafi zadbać o męża. Bartosz słuchał, ukrywając uśmiech. Wiedział, iż matka przesadza, i nie brał jej słów poważnie.

– Mamo, dzięki, lecę – rzucił, wychodząc do pracy.

Teściowa została, patrząc za nim zdezorientowana. Kinga, gdy się obudziła, jadła śniadanie sama – Barbara nie wyszła. Wieczorem, gdy Bartosz wrócił, teściowa znów zaczęła narzekać. Kinga, słysząc to z pokoju, nie wytrzymała.

– Znowu na mnie skarży? – rzuciła mężowi, gdy wszedł.

Przytulił ją:

– Nie denerwuj się, ona chce dobrze.

– Dobrze? Dla kogo? – wybuchnęła Kinga. – Mam dość jej kontroli! jeżeli coś kupię bez jej zgody – koniec świata! Bartek, nie wyrabiam tak. Wynajmijmy mieszkanie i się wyprowadźmy!

– I co, całą wypłatę wydawać na czynsz? – zaprotestował. – Przecież oszczędzamy na własne.

– Znajdę lepszą pracę, z wyższą pensją – zdecydowanie oświadczyła Kinga. – Wtedy się wyprowadzimy.

– Dobrze, tylko się nie spiesz – ustąpił Bartosz. – Jestem po twojej stronie. Kupuj, co chcesz. Porozmawiam z mamą.

Po rozmowie z synem Barbara stała się chłodniejsza, rozmawiała tylko w sprawach koniecznych. Kinga unikała kuchni, gdy była tam teściowa. Bartosz, niczym wprawny dyplomata, lawirował między nimi, próbując utrzymać pokój.

Pewnego dnia zaproszono ich na urodziny żony kolegi Bartosza, Oli. Ta zachwycała się prezentem od męża – zmywarką do naczyń.

– Kinga, to cudo! – zachwalała Ola. – Załadujesz naczynia, wciśniesz przycisk – i wolna!

– Też taką chcę! – zapaliła się Kinga. – Nie będę czekać, aż Bartek mi”Zaraz po powrocie do domu, Kinga wpadła do salonu z szerokim uśmiechem i oznajmiła: *Mamo, w końcu zrozumiałam – kupiłam dla nas zmywarkę, bo przecież obie zasługujemy na odrobinę wygody!*.”

Idź do oryginalnego materiału