Para młoda wracała wesoło z niezapomnianej kolacji urodzinowej.
Kasia wracała z mężem z restauracji, gdzie świętowali jej urodziny. Wieczór był udany. Było tam wielu gości członkowie rodziny, współpracownicy. Kasia większość z nich widziała pierwszy raz, ale skoro Piotr postanowił ich zaprosić, pewnie miał powód.
Nie była typem, który sprzeciwia się decyzjom męża; nie lubiła kłótni. Łatwiej było jej przystać na zdanie Piotra niż walczyć o swoje.
Kasia, klucze nie są za głęboko w torebce? Możesz je wyjąć?
Kasia otworzyła torebkę, szukając kluczy po omacku. Nagle przeszył ją ostry ból, upuściła torbę, która z hukiem spadła na podłogę.
Dlaczego krzyczysz?
Coś mnie ukłuło.
Przy tym bałaganie w twojej torebce nic dziwnego!
Kasia nic nie odpowiedziała, podniosła torbę i delikatnie wyjęła klucze. Weszli do mieszkania, a ona gwałtownie zapomniała o całym zajściu. Była zmęczona, nogi ją bolały, chciała tylko wziąć prysznic i położyć się spać.
Rano obudziła się z przeszywającym bólem w ręce palec był czerwony i opuchnięty. Przypomniała sobie wczorajszy wieczór, sięgnęła po torebkę, by sprawdzić, co ją ukłuło. Po dokładnym przeszukaniu znalazła na dnie dużą, zardzewiałą igłę.
Co to jest?
Nie rozumiała, jak ten przedmiot się tam znalazł. Wyjęła dziwne znalezisko i wyrzuciła do kosza. Potem poszła po apteczkę, by zdezynfekować ranę. Po opatrzeniu palca ruszyła do pracy. Ale w porze obiadowej poczuła gorączkę.
Zadzwoniła do męża:
Piotr, nie wiem, co robić. Wczoraj chyba złapałam infekcję. Mam gorączkę, boli mnie głowa, czuję się rozbita. Wyobraź sobie, znalazłam w torebce zardzewiałą igłę i to właśnie ona mnie ukłuła!
Powinnaś iść do lekarza, nigdy nie wiadomo, może być poważnie.
Nie martw się, zdezynfekowałam ranę, będzie lepiej.
Ale z każdą godziną czuła się coraz gorzej. Ledwo dotrwała do końca dnia pracy i wzięła taksówkę, bo nie była w stanie jechać komunikacją. W domu padła na kanapę i zasnęła.
Śniło jej się o babci Zofii, która zmarła, gdy była mała. Kasia nie wiedziała skąd, ale była pewna, iż to naprawdę ona. Delikatna, przygarbiona, jej wygląd mógłby przestraszyć, ale Kasia czuła, iż babcia chce jej pomóc.
Zabrała ją przez pole, pokazując, które rośliny zebrać, by przygotować napar oczyszczający. Powiedziała, iż ktoś życzy Kasi źle, ale musi walczyć, by przeżyć. Czas uciekał.
Kasia obudziła się spocona. Myślała, iż spała długo, ale minęło zaledwie kilka minut. Usłyszała, jak zatrzaskują się drzwi Piotr wrócił. Zsunęła się z kanapy, by wyjść mu na spotkanie. Gdy ją zobaczył, osłupiał:
Co się z tobą dzieje? Spójrz w lustro!
Kasia podeszła do lustra. Wczoraj widziała tam uśmiechniętą kobietę. Teraz nie poznawała siebie: matowe włosy, podkrążone oczy, szara skóra, pusty wzrok.
Co się ze mną dzieje?
Nagle przypomniała sobie sen i powiedziała mężowi:
Śniła mi się babcia. Powiedziała mi, co mam zrobić
Kasia, ubierz się, jedziemy do szpitala.
Nie, nigdzie nie jadę. Babcia mówiła, iż lekarze mi nie pomogą.
Wybuchła kłótnia. Piotr nazwał ją wariatką, która bredzi o śnie z babcią. Pierwszy raz tak się pokłócili. Chciał siłą zabrać ją do szpitala.
jeżeli nie pójdziesz dobrowolnie, zaciągnę cię za kołnierz.
Kasia gwałtownie się wyrwała, straciła równowagę i uderzyła się o kant. Wściekły Piotr złapał jej torbę, trzasnął drzwiami i wyszedł. Kasia ledwo miała siłę wysłać wiadomość do pracy, iż jest chora i zostanie w domu na kilka dni.
Piotr wrócił późno w nocy i przeprosił żonę. Jedyną rzeczą, jaką powiedziała, było:
Zabierz mnie jutro do wsi, gdzie mieszkała moja babcia.
Rano Kasia wyglądała bardziej jak duch niż zdrowa kobieta. Piotr błagał:
Kasia, przestań z tymi głupotami, jedźmy do szpitala. Nie chcę cię stracić.
Ale pojechali. Kasia pamiętała tylko nazwę wsi. Nie była tam od lat, odkąd rodzice sprzedali dom babci po jej śmierci. W drodze cały czas spała. Gdy jednak dojechali, nagle się obudziła i powiedziała:
Tam.
Wyszła z samochodu i osunęła się na trawę, wyczerpana. Ale wiedziała, iż jest tam, gdzie babcia ją przyprowadziła. Znalazła rośliny pokazane we śnie i wróciła do domu. Piotr przygotował napar według jej wskazówek. Kasia piła go małymi łykami, czując ulgę.
Z trudem dotarła do toalety. Gdy wstała, zobaczyła, iż jej mocz jest czarny. To nie przestraszyło jej potwierdziło tylko słowa babci:
Zło wychodzi
Tej nocy znów śniła o babci. Uśmiechała się i powiedziała:
Rzucono na ciebie urok przez tę igłę. Mój napar doda ci sił, ale to nie potrwa. Musisz znaleźć winnego i odesłać mu zło. Nie widzę, kto to zrobił, ale jest powiązany z twoim mężem. Gdybyś nie wyrzuciła igły, wiedziałabym więcej. Ale
Zrób tak: kup pudełko igieł i na największej powtórz: Duchy nocy, wy, co żyliście, Usłyszcie mnie, widma mroku, przyśpieszcie prawdę. Otoczcie mnie! Wskażcie, pomóżcie, znajdźcie wroga mego. Wsadź tę igłę do torby męża. Ten, kto rzucił urok, zostanie ukłuty i odkryjemy, kim jest. Potem odślemy zło z powrotem.
Po tych słowach babcia rozpłynęła się jak mgła.
Kasia obudziła się. Wciąż źle się czuła, ale wiedziała, iż wyzdrowieje. Babcia pomoże.
Piotr postanowił zostać w domu, by się nią zająć. Jakież było jego zdziwienie, gdy oświadczyła, iż idzie do sklepu sama:
Kasia, ledwo stoisz. Niech pójdę z tobą.
Piotr, zrób mi zupę, mam wilczy apetyt po tej chorobie.
Zrobiła dokładnie, jak babcia kazała. Wieczorem zaczarowana igła była jużTej samej nocy Irène umarła w dziwnych okolicznościach, a Kasia odzyskała zdrowie, choć już nigdy nie zapomniała, jak cienka jest granica między życiem a śmiercią.