Para szczęśliwie wraca z niezapomnianej kolacji urodzinowej.

newskey24.com 1 tydzień temu

Wróciłem dziś z żoną z niezapomnianej kolacji urodzinowej. Zosia wracała ze mną z restauracji, gdzie świętowaliśmy jej urodziny. Wieczór był udany pełno gości, rodziny, koleżanek z pracy. Wielu z nich Zosia widziała pierwszy raz, ale skoro Marek postanowił ich zaprosić, znaczy było to konieczne.

Zosia nie należała do kobiet, które kwestionują decyzje męża. Nie znosiła kłótni. Łatwiej było jej przytaknąć, niż upierać się przy swoim myśleniu.

Zosiu, kluczy nie masz zbyt głęboko w torebce? Wyjmij je.
Dobrze, zaraz.
Przeszukała torbę, szukając kluczy po omacku. Wtem krzyknęła i upuściła ją na ziemię.
Co się stało?
Coś mnie ukłuło.
Nic dziwnego, z tym twoim bałaganem!

Nie odpowiedziała, podniosła torbę i ostrożnie wyciągnęła klucze. Weszliśmy do mieszkania, a ona gwałtownie zapomniała o zdarzeniu. Była zmęczona, nogi ją bolały marzyła tylko o prysznicu i łóżku. Rano obudziła się z ostrym bólem w ręce. Palec był czerwony i spuchnięty. Przypomniała sobie wczorajszy wieczór, sięgnęła po torbę i przeszukała ją dokładnie. Na samym dnie znalazła dużą, zardzewiałą igłę.

Skąd to się tu wzięło?
Nie rozumiała, jak ten przedmiot mógł się tam znaleźć. Wyrzuciła igłę do śmieci, potem opatrzyła ranę. Po zabandażowaniu palca poszła do pracy. Ale w porze obiadowej dostała gorączki.

Zadzwoniła do mnie:
Marku, źle się czuję. Wczoraj chyba złapałam infekcję. Jest mi słabo, boli mnie głowa. Znalazłam tę igłę w torebce to przez nią.
Idź do lekarza, to może być poważne.
Nic się nie martw, przecież zdezynfekowałam.

Z każdą godziną było jednak gorzej. Ledwo dotrwała do końca zmiany, wróciła taksówką, nie mając siły na autobus. W domu padła na kanapę i zasnęła.

Śniła o babci Marii, która zmarła, gdy Zosia była mała. Nie wiedziała skąd, ale w snie była pewna, iż to ona. Stara, przygarbiona, mogłaby przestraszyć, ale Zosia czuła, iż babcia chce jej pomóc.

Zabierze ją na pole, pokaże zioła, z których ma zrobić napar oczyści ciało. Mówi, iż ktoś jej chce źle, ale musi żyć, by się bronić. Czas nagli.

Zosia obudziła się zlana potem. Wydawało jej się, iż spała długo, ale minęło tylko kilka chwil. Usłyszała, jak trzaska drzwi to ja wróciłem. Kiedy mnie zobaczyła, aż się wzdrygnąłem:
Co się z tobą dzieje? Spójrz w lustro!

Wczoraj widziała tam uśmiechniętą kobietę. Teraz bladą, z siwą cerą, zapadniętymi oczami.
O co tu chodzi?

Przypomniała sobie sen i powiedziała:
Śniła mi się babcia. Powiedziała mi, co mam robić
Zosiu, ubierz się, jedziemy do szpitala!
Nie! Lekarze mi nie pomogą.

Wybuchła awantura. Nazwałem ją wariatką, krzyczałem, iż majaczy. Pierwszy raz tak się kłóciliśmy. Chciałem ją siłą zawlec do lekarza.

Jak nie pójdziesz sama, to cię zaciągnę!
Wyrwała mi się, straciła równowagę i uderzyła się w kant. Wściekły, chwyciłem jej torbę, zatrzasnąłem drzwi i wyszedłem. Zosia ledwo miała siłę wysłać wiadomość do pracy, iż jest chora i zostanie w domu.

Wróciłem późno, przepraszając. Wysłuchała mnie, a potem powiedziała tylko:
Zabierz mnie jutro do wsi, gdzie mieszkała babcia.

Następnego dnia wyglądała jak upiór. Błagałem:
Zosiu, skończ z tymi dziwactwami! Nie chcę cię stracić.

Ale pojechaliśmy. Zosia nie pamiętała już nic poza nazwą wioski. Nie była tam od lat, odkąd rodzice sprzedali dom babci. Przez całą drogę spała, ale gdy dojechaliśmy, nagle się obudziła i wskazała pole:
Tam.

Wyszła z samochodu i osunęła się na trawę. Ale wiedziała, iż jest w miejscu, które pokazała jej babcia. Znalazła zioła z sZrobiła z nich napar, a gdy go wypiła, poczuła, jak ciemność ustępuje, a świat wraca do normy.

Idź do oryginalnego materiału