Mężczyzna kupił dwa czebureki. Soczyste, przesiąknięte tłuszczem, o intensywnym zapachu i wspomnieniu z dzieciństwa. Na jednorazowym talerzyku obok nich stała butelka zimnego piwa. Rozłożył to wszystko na ławce, usytuowanej tuż naprzeciwko czeburecznej, jakieś cztery-pięć metrów dalej. Ślinianki pracowały pełną parą, a on, zamykając oczy, wyobrażał sobie, jak miękki kawałek pysznego ciasta rozpływa się w ustach i spływa do żołądka.
Otworzył oczy i natrafił na jeszcze jedną parę głodnych oczu. Duży szary kot siedział obok, patrząc na niego i na jedzenie na talerzu oczami pełnymi cierpienia. Apetyt natychmiast zniknął. Mężczyzna lekko się pochylił.
– Co, bardzo chcesz?
Kot cicho miauknął i przestąpił z łapy na łapę.
Mężczyzna uczciwie podzielił porcję. Jeden czeburek położył na ławce obok kota, a drugi włożył do ust. Podczas gdy mężczyzna gryzł pierwszy kęs, kot połknął wszystko, co dostał, choćby nie przeżuwając.
Mężczyzna aż zrobił wielkie oczy ze zdumienia.
– No, nieźle, – powiedział zaskoczony. – No, masz. Jedz. Chyba jesteś bardziej głodny niż ja.
Przesunął resztę czebureka bliżej kota i zajął się zimnym piwem.
Po chwili zapytał:
– Napijesz się?
Kot przysunął się bliżej i szturchnął go dużą głową. Cicho zamruczał.
Mężczyzna odstawił butelkę na bok i pogłaskał kota.
– Całkiem zagłodzony, co? Posiedź tu, popilnuj torby, a ja zaraz wrócę.
Podniósł się i wszedł do czeburecznej.
– Poproszę jeszcze dwie porcje – powiedział.
Wyszedł po dziesięciu minutach i zobaczył kota siedzącego przy torbie. Kot na widok mężczyzny ożywił się i zamiauczał.
– Jedz, biedaku – powiedział mężczyzna, stawiając obok kota drugą porcję, a z torby wyjął małą butelkę wody i nalał ją do pudełka.
Tak siedzieli, jedząc swoje czebureki, aż w końcu…
Gdy skończyli, kot cicho i błagalnie miauknął, próbując wdrapać się mężczyźnie na kolana.
– No, proszę, jaki pieszczoszek – zdziwił się mężczyzna. – No, wskakuj.
Zaczął głaskać miękkie, lekko zabrudzone futro. Kot cicho mruczał, od czasu do czasu unosząc głowę i patrząc na niego oczami pełnymi niemej nadziei i strachu.
Mężczyzna poczuł, jak ogarnia go uczucie z dzieciństwa. Coś dawno zapomnianego, ciepłego i delikatnego.
– Wiesz co? – powiedział, patrząc w przerażone oczy kota. – Może zamieszkasz u mnie? Mieszkam sam. Ale znajdę, czym cię karmić, kupimy wszystko, co trzeba – kuwetę, drapak… A spać będziesz ze mną.
Kot podniósł się i trącił jego brodę głową.
– No i dobrze – podsumował mężczyzna. – To postanowione. Wskakuj do torby, idziemy do domu.
Otworzył dużą, starą sportową torbę.
Kot, nie zastanawiając się długo, wskoczył do środka. Mężczyzna zarzucił torbę na ramię, wstał i już miał ruszyć, gdy usłyszał wołanie.
Zdziwiony odwrócił się. Wołali go od strony czeburecznej.
– Panie, panie! – krzyczała sprzedawczyni. – Proszę podejść tutaj.
Podszedł i dopiero teraz zauważył, iż wszyscy klienci i personel patrzyli na niego.
– To dla pana – powiedziała sprzedawczyni, podając mu duży worek pełen czebureków i różnych przekąsek.
– Nie, nie, ja niczego nie zamawiałem, to przecież dużo kosztuje – zaprotestował mężczyzna.
– Proszę się nie martwić – odpowiedziała sprzedawczyni. – Już wszystko opłacone.
Wskazała na wysokiego, siwego mężczyznę stojącego przy ladzie. Ten przycisnął prawą rękę do serca i z jakiegoś powodu ukłonił się mężczyźnie z kotem w torbie.
– Proszę nie odmawiać – powiedział.
Klienci i sprzedawcy zaczęli klaskać i wszyscy razem go namawiali.
Mężczyzna z kotem w torbie wziął duży pakunek z czeburekami, podziękował wszystkim i ruszył do wyjścia.
A w czeburecznej jeszcze długo unosiło się coś niezwykłego. Czy to była dobroć, czy może dawno zapomniane wspomnienie z dzieciństwa? Trudno powiedzieć. Ale wszyscy klienci uśmiechali się do siebie i skłaniali głowy na pożegnanie.
Może to były wyjątkowo dobre czebureki.
A może…
Może to wszystko przez tego mężczyznę i dużego, szarego kota, którzy razem poszli do domu.
4o