Ojciec porzuca rodzinę dla innej kobiety, gdy córka miała zaledwie cztery lata.

newsempire24.com 2 tygodni temu

Ojciec opuścił rodzinę dla innej kobiety, gdy jego córka miała cztery lata.
Wyjechał z domu zaraz po Nowym Roku, by zamieszkać z nową partnerką. W drzwiach tylko rzucił “przepraszam” i zatrzasnął je za sobą. Matka przyjęła to ze spokojem, jakby to była nieunikniona konieczność. W jej rodzinie żadna kobieta nie zaznała trwałego związku. ale kilka tygodni później, pewnej nocy, połknęła wszystkie tabletki diazepamu i paracetamolu, jakie znalazła w domu, i zapadła w wieczny sen.

Rankiem mała Hania długo próbowała obudzić matkę, krzycząc i szarpiąc ją. W końcu zjadła coś z lodówki i wróciła, by ponownie próbować. Zmęczona, zasnęła wtulona w zimne już ciało.

Styczniowe dni są krótkie gdy dziewczynka otworzyła oczy, zaczynało się ściemniać. Zbudził ją chłód. Naciągnęła koc, przytuliła się mocniej, ale zimno tylko się wzmagało. Wtedy zrozumiała to matka była źródłem tego przejmującego mrozu. Gorące łzy popłynęły po jej policzkach.

W drzwiach rozległ się szelest. Hania pobiegła jak wicher to była Jadwiga, młodsza siostra matki.
Haniu, jesteś w domu? Gdzie mama? Dzwoniłam cały dzień, czemu nie odbiera?

Dziewczynka chwyciła płaszcz ciotki i ciągnęła ją z całych sił. Wskazała palcem w stronę sypialni, krzycząc ale żaden dźwięk nie wydobywał się z jej gardła.

Jadwiga nie mogła mieć dzieci, dlatego mąż odszedł po pięciu latach małżeństwa. Otaczała więc siostrzenicę czułością niemal matczyną. Gdy stało się nieszczęście, bez wahania zajęła się formalnościami i zabrała Hanię do siebie. Przez trzy lata próbowała wszystkiego, by przywrócić dziewczynce głos na próżno.

Tamtej zimy mróz przyszedł wraz z Andrzejkami, sypiąc prawdziwym, skrzypiącym śniegiem. Hania z przyjaciółkami cały dzień zjeżdżały na sankach w Łazienkach, lepiły bałwany, tarzały się w śniegu, zostawiając “aniołki”.
Czas do domu. Ubrania masz jak lód, a rękawice to już bryły. Wstąpimy po mleko i makaron nagliła Jadwiga.

Przed sklepem, wśród wchodzących i wychodzących ludzi, siedział rudawy kot. Wyglądał dostojnie, mrużył oczy, jakby niczego nie potrzebował tylko przednie łapy podkurczał od zimna. Hania przykucnęła przy nim, skinęła ciotce, by szła sama.
Dobrze, ale nie ruszaj się stąd!

Dziewczynka pogłaskała zwierzę, które wyprężyło się z zadowolenia, zaczynając mruczeć. Nagle przytuliła je, a gorące łzy spłynęły na futro. Kot zaczął je zlizywać, prychał, potem znów lizał.
Fuj! Co ty robisz? To brudny dachowiec!

Jadwiga pociągnęła Hanię do samochodu. Dziewczynka szarpnęła się, ale ciotka wsadziła ją na tylną kanapę. Kot podążył za nimi, miaucząc żałośnie.
Nie zostawię go on jest mój szepnęła Hania, rysując łzami ślady na szybie.
Czy ty właśnie coś powiedziałaś? Powtórz! głos Jadzi drżał.
Nie możemy go zostawić! On bez mnie zginie! krzyknęła dziewczynka wyraźnie.

Kobieta wyskoczyła z auta, chwyciła kota i wsiadła z powrotem. Przestraszone zwierzę wbiło pazury w jej płaszcz, ale na widok Hani wskoczyło na jej kolana i zwinęło się w kłębek.
Gdybyś tylko powiedziała wcześniej, dawno miałabyś swojego kota uśmiechnęła się Jadwiga, a w jej oczach błyszczała radość.

Idź do oryginalnego materiału