Dzisiaj wszystko się zmieni. Obiecuję…
Praca w sklepie powoli dobiegała końca. Do zamknięcia zostało może dwadzieścia minut. O tej porze klienci rzadko zaglądali. To nie był spożywczak, gdzie w pięć minut można nałapać zakupów. Sprzęt RTV wybiera się z głową – kosztuje niemałe pieniądze.
Ewa rozejrzała się po przestronnej sali sklepu z elektroniką. Pusto. choćby konsultanci schowali się na zapleczu. Tylko ochroniarz siedział przy wejściu, wpatrzony w ekran laptopa. Coś jej podpowiadało, iż albo gra w pasjansa, albo śledzi wiadomości.
Ewa też miała zamiar zejść do tyłu, żeby zadzwonić do męża i poprosić, żeby obrał ziemniaki – wtedy ona straci mniej czasu w gotowanie kolacji. Kierownictwo zabraniało używać prywatnych telefonów na sali. W każdej chwili mogą sprawdzić nagrania z kamer i ukarać.
Wtedy do sklepu wszedł mężczyzna i podszedł do stoiska z tabletami. Konsultantów przez cały czas nie było widać. Ochroniarz wyszedł ze swojej budki i stał teraz przy wejściu na salę, obserwując gościa. Nie wolno mu było opuszczać posterunku przy drzwiach. Ewa westchnęła i podeszła do klienta.
— W czym mogę pomóc? — zapytała uprzejmie.
Mężczyzna gwałtownie się odwrócił.
— Szukam takiego tabletu — wskazał palcem jeden z modeli na wystawie.
Ewie zabrakło tchu. Jakby zobaczyła ducha, ale to naprawdę był on. Jej dawna miłość. Nie mogła się pomylić. Ale jak? Skąd on się tu wziął?
Mężczyzna nie doczekał się odpowiedzi, odwrócił się całym ciałem i przyjrzał jej uważnie.
— Ewa? Ewa! To naprawdę ty? — ucieszył się niespodziewanym spotkaniem.
— Ja. A ty co tu robisz? Sklep zamykamy za… — spojrzała na zegarek, — piętnaście minut.
— Nie zdążę kupić? — Spojrzał po pustym sklepie. — Szkoda.
— Obsługujemy klientów do ostatniego. Mogę polecić ten model — cena nieznacznie wyższa, ale jakość lepsza — powiedziała Ewa, włączając tryb profesjonalnego doradcy.
— Dobrze. Zaufam twojemu doświadczeniu — zgodził się Jan.
Ewa schyliła się i wyjęła spod lady nowe, nieotwarte pudełko. — Chodźmy, przygotujemy dokumenty.
Podeszła do stanowiska z komputerem i zaczęła wprowadzać transakcję. Palce jej drżały, wciskała nie te klawisze, robiła błędy. Widząc, iż on to zauważa, denerwowała się jeszcze bardziej.
— Przejdź do kasy, zawołam kasjerkę. — Ewa gwałtownie poszła na zaplecze, szukając schronienia przed jego wzrokiem.
Grupa młodych pracowników stała przy stole, żywo dyskutując.
— Ktoś może wrócić na kasę. Transakcja jest przygotowana — powiedziała.
Rozeszli się w mgnieniu oka, jeden z chłopaków ruszył na salę. Ewa spojrzała na zegarek i skierowała się do szatni. Czas minął, miała prawo iść.
Do męża nie zadzwoniła. W ogóle o nim zapomniała. Wciąż trzęsła się ze zdenerwowania. Po co? Dlaczego oni się znów spotkali? Miała nadzieję, iż nigdy go więcej nie zobaczy. gwałtownie przebrała się i wyszła tylnym wyjściem, którym zwykle przyjmowano dostawy.
Mokry asfalt lśnił w świetle latarni. Deszcz wciąż mżył, ale Ewa postanowiła iść piechotą. Tylko trzy przystanki, potrzebowała się uspokoić, zebrać myśli…
***
Zakochała się w Janie od pierwszego wejrzenia. Wiedziała, iż jest na ostatnim roku studiów, iż nazywa się Jan Kowalczyk, iż wiele dziewczyn szalało za przystojniakiem. Ale nie mogła nic poradzić. Serce waliło jak oszalałe, gdy tylko spotykała go na korytarzu uczelni.
Pewnego dnia w stołówce stanęła obok niego. Ze zdenerwowania nie myślała trzeźwo, choćby nie zauważyła, co kładzie na swoją tacę.
— Masz gotówkę? Hej, słyszysz?
— Co? — Ewa w końcu zrozumiała, iż mówi do niej.
— Pytam, masz przy sobie pieniądze? Terminal nie działa. Zapłać za mnie, oddam.
Skinęła głową i pośpiesznie sięgnęła do torebki po portfel.
Gdy odeszła od kasy, zawołał ją i wskazał miejsce przy swoim stoliku. Wolnych miejsc prawie nie było, więc Ewa, na sztywnych nogach, usiadła naprzeciw niego. Jan jadł z apetytem ziemniaki z kotletem. Ona odruchowo odwróciła wzrok, wpatrując się w swoją tackę, wiedząc, iż nie przełknie ani kęsa.
— Dlaczego nie jesz? — zaśmiał się lekko. — Pierwszy rok?
— Tak — odparła i podniosła na niego oczy.
Była jak zahipnotyzowana. Nie mogła uwierzyć, iż siedzi naprzeciw niego, iż w ogóle z nią rozmawia.
— Dziwna jesteś. Jak masz na imię?
— Ewa.
— Też nietypowe. Ewa — powtórzył.
— Po babci — wyjaśniła cicho.
Skończył obiad, wychylił kompot, a ona wciąż nie ruszyła jedzenia.
— Nie martw się, oddam ci kasę. — Przyjrzał jej się uważnie. — Przyjdź jutro o tej samej porze, zjemy razem. Smacznego. — Uśmiechnął się i wyszedł.
Ewa w końcu odetchnęła. Naprawdę ją zaprosił?
Następnego dnia ledwo wytrzymała do końca wykładu, co chwilę zerkała na zegarek. W stołówce Jana nie było. A czego się spodziewała? Że na nią czeka? Była rozczarowana, ale postanowiła coś zjeść. Wzięła sałatkę i kompot z bułką. Gdy stanęła przy kasie, podszedł Jan i zapłacił za nią.
— Dzięki — wymamrotała.
Wziął jej tacę i zaniósł do stolika, sam siadając naprzeciw.
— A ty nie jesz? — ośmieliła się zapytać.
— Już po mnie. Wykład się skończył wcześniej.
Patrzył na nią uważnie.
— Słuchaj, dziś spotykamy się u Krzyska. Rodzice wyjechali, mieszkanie wolne. Idziesz ze mną? Posłuchamy muzyki, pogadamy. Gdzie mieszkasz?
— Na Kościuszki.
— To blisko. Który dom? — Ewa powiedziała. — Będę na ciebie czekał o siódmej. Smacznego.
O siódmej faktycznie stał pod jej blokiem. Na imprezie było mnóstwo ludzi, wielu nie znała. Ewa czuła się nieswojo. Nikt się nią nie interesował, tak jak Jan. Tańczył z innymi, znikał i wracał. W końcu zmNastępnego dnia Ewa obudziła się z uczuciem spokoju, wiedząc, iż to, co minęło, powinno pozostać w przeszłości, a jej miejsce jest przy mężu, który przez tyle lat cierpliwie na nią czekał.