„Cały wieczór przyglądałam się tej dziewczynie” – moja przyszła synowa nie pasuje do mojego syna
W małym miasteczku pod Poznaniem, gdzie brukowane uliczki pamiętają czasy dziadków, moje życie w wieku 54 lat zmącił niepokój o przyszłość jedynaka. Nazywam się Wanda Nowak i kilka dni temu mój syn Krzysiek przyprowadził swoją dziewczynę – moją potencjalną synową. Obserwowałam ją przez cały wieczór, wypytywałam, ale wnioski nie są optymistyczne. Szczerze? Nie sądzę, żeby ta Kinga nadawała się dla mojego Krzyśka. Matczyna intuicja wrzeszczy, iż to błąd, ale jak go ochronić, nie niszcząc naszych relacji?
Mój syn – moja duma
Krzysiek to moje jedyne dziecko, euforia i nadzieja. Wychowałam go sama po rozwodzie, wkładając w niego całe serce. Wyrosło z niego mądre, pracowite i wrażliwe stworzenie – programista, wynajmuje mieszkanie w Warszawie, marzy o własnej rodzinie. W wieku 28 lat pierwszy raz poważnie się zakochał i byłam szczęśliwa, iż chce mi przedstawić swoją wybrankę. „Mamo, Kinga jest wyjątkowa, na pewno się polubicie” – mówił z tą swoją chłopięcą radością. Szykowałam się na spotkanie z otwartym sercem, ale coś poszło nie tak.
Kinga przysłała na obiad z wizytą. Zaserwowałam staropolski stół – żurek, pierogi, domowe ciasto na deser, jak mój syn lubi. Chciałam, żeby atmosfera była rodzinna, ciepła. Ale od pierwszych sekund czułam napięcie. Kinga – wysoka, z makijażem jak z okładki i ubrana jakby szykowali się do zdjęć – trzymała się pewnie, ale jej maniery mnie zaniepokoiły. Ledwie się przywitała, zajęła miejsce przy stole jakby to był jej dom i zaczęła opowiadać o sobie, nie pytając o mnie ani słowem.
Wieczór, który otworzył mi oczy
Przez cały obiad przyglądałam się jej jak kot myszy. Pytałam: gdzie pracuje, kim są jej rodzice, jakie ma plany. Kinga – graficzka, 26 lat, singielka z Wrocławia. W teorii wszystko pięknie, ale jej odpowiedzi były puste jak wiosenna kałuża. Chwaliła się projektami, podróżami, ale zero słowa o rodzinie, zasadach. Gdy spytałam, czy widzi w przyszłości dzieci, parsknęła śmiechem: „Oj, jeszcze czas, ja najpierw muszę sama pożyć”. Krzysiek się uśmiechał, a mnie serce się ścisnęło. Mój syn marzy o dzieciach, a ona – o „pożyciu dla siebie”.
Jej zachowanie przy stole dopełniło obrazu. Żurek ledwo tknęła, pierogów nie dojadła, a ciasto odsunęła ze słowami: „Dziękuję, dieta”. Nie czekałam na kwiatki i laurki, ale takiej obojętności na moje starania się nie spodziewałam. Co chwilę zerkała w telefon, odpisywała komuś, a kiedy Krzysiek próbował ją wciągnąć w rozmowę, odpowiadała półsłówkami, jakby się nudziła. Widziałam, jak mój syn patrzy na nią z adoracją, ale w jej oczach nie było tego samego ciepła. Wydała mi się zimna, samolubna – niegotowa na rodzinne życie.
Moje obawy
Po kolacji nie zmrużyłam oka. Kinga nie wygląda na dziewczynę, która otuli Krzyśka troską. On jest domatorem, lubi ciszę, tradycje, a ona – rozpiera ją ambicja, social media i „życie pełnią życia”. Boję się, iż złamie mu serce. Koleżanki, wysłuchawszy mnie, podzieliły się na dwa obozy: jedne mówią, iż dramatyzuję, drugie – iż matka wie najlepiej. Ale ja znam swojego syna. Potrzebuje kogoś, kto będzie go wspierał, a nie ciągnął za sobą w świat klubów i wiecznego rozwoju zawodowego.
Przypomniałam sobie, jak Krzysiek opowiadał o Kindze. Mówił, iż go inspiruje, iż z nią czuje się „jak w filmie”. Ale ja widzę co innego: on dostosowuje się do niej, zmienia nawyki, choćby dzwoni do mnie rzadziej. Już na niego wpływa i to mnie przeraża. Co będzie, jeżeli się pobiorą? Odfrunie z nim od rodziny? Albo – co gorsza – on stanie się jej cieniem, nieszczęśliwym, ale zakochanym?
Matczyna troska
Nie chcę, żeby Krzysiek powtórzył moje błędy. Mój związek się rozpadł, bo wybrałam kogoś, kto patrzył w inną stronę. Nie mogę pozwolić, by syn związał się z dziewczyną, która – jak czuję – nie kocha go naprawdę. Ale jak mu to powiedzieć? Próbowałam delikatnie po obiedzie: „Synku, Kinga jest ładna, ale czy na pewno to ta jedyna?”. Zmarszczył brwi: „Mamo, nie znasz jej, daj szansę”. To, iż stanął w jej obronie, zabolało. Naprawdę nie widzi tego, co ja?
Boję się, iż jeżeli będę naciskać, straBoże, daj mi siłę, żebym potrafiła kochać go choćby wtedy, gdy wybierze nie tę drogę, którą dla niego wymarzyłam.