Obce pismo

newskey24.com 4 dni temu

„Przypadkowy list”

-Przebrałem dziś stare rzeczy – powiedział Stanisław Kowalski – i zupełnie przypadkiem znalazłem na strychu list…
-A pamiętam, jak często pisałeś do mamy. Zwłaszcza na święta – uśmiechnęła się Kinga, wypatrując nowych zmarszczek na twarzy ojca.
-Tylko iż to nie mój list. Adres jakiś dziwny… Wieś Podgórze. Znaczki choćby nienaruszone. A przecież nigdy nie znaliśmy nikogo z Podgórza!

Stanisław podrapał się po głowie, próbując przypomnieć, skąd u niego ten list. Właśnie dlatego zwrócił się o pomoc do córki. I nie pomylił się.

-Tato, pamiętasz jak opowiadałeś, iż gdy się urodziłam, dostałeś pracę na poczcie? Może stamtąd, jeżeli to możliwe… Bo w Podgórzu naprawdę nikogo nie mamy, to wiem na pewno.
-Hmm… – Stanisław wpatrzył się w ścianę i po chwili klasnął w czoło. – No przecież, stary durniu! Jasne. Wtedy złamałem nogę, a potem zgubiłem torbę pocztową. Jeszcze dostałem naganę i musiałem za ten worek zapłacić. Pięćset złotych, jakby to było wczoraj.
-Niesamowite. Czyli ten ktoś nie dostał listu? – zainteresowała się Kinga.
-Jaki ktoś? – Stanisław zmarszczył brwi.
-No, ten… adresat.
-A, bo to ona! – uśmiechnął się Stanisław. – List był do kobiety.

Ojciec z córką zamilkli. Każde myślało o swoim: Stanisław wspominał czas pracy na poczcie, który był jednym z najtrudniejszych w jego życiu, a Kinga zastanawiała się, co jest w środku. Spróbowała choćby oświetlić kopertę latarką, ale przez gruby papier nic nie było widać. W końcu przerwała ciszę:

-Może powinniśmy to odnaleźć?
-Ale gdzie teraz? – Stanisław natychmiast włączył się do rozmowy. – Tam już pewnie nikogo nie ma. Dwadzieścia lat minęło, kto tam jeszcze mieszka. Albo pomarli, jak to bywa.
-A nuż? Wiesz co, spróbujmy. To takie ciekawe. Może zmieniłeś komuś życie! – Kinga delikatnie wyjęła kopertę z rąk ojca. – Zawiozę cię. Jutro rano jedziemy!

Poranne Podgórze przywiedło ich ciszą i spokojem. Kinga z ojcem przejechali czterdzieści kilometrów, zanim dotarli do celu. Letni poranek i podróż dały im niezapomniane wrażenia.

Wąskie uliczki wsi były obce, ale nowe znaki pomagały odnaleźć drogę. Kinga, uważnie wypatrując nazw ulic, jechała wolno. Stanisław rozglądał się z zainteresowaniem, próbując zapamiętać drogę.

-O, tu. Dom numer piętnaście – Kinga zatrzymała się przy schludnym drewnianym płocie z ozdobną furtką.

Na ich pukanie wyszła kobieta około sześćdziesiątki, z przyjaznymi zmarszczkami wokół oczu i siwizną w ciemnych włosach. Spojrzała uważnie na gości, zastanawiając się, czy ich zna.

-Dzień dobry! – zawołała Kinga. – Przyszliśmy w bardzo nietypowej sprawie. Dwadzieścia lat temu pewien list miał do pani trafić, ale przez pomyłkę został w naszej rodzinie. Niedawno go znaleźliśmy i postanowiliśmy oddać.

Kobieta zmierzyła ich badawczym spojrzeniem, w którym czytało się wyraźne niedowierzanie.

-Jaki list? – zapytała ostrożnie.

Kinga wyjęła z torby pożółkłą kopertę i odczytała:

-Do rąk własnych Marii Nowakowskiej.
-Tak, Maria Nowakowska – to ja – powiedziała kobieta. – Ale nie pamiętam, żebym czekała na żaden list. Zwłaszcza dwadzieścia lat temu. Kto go wysłał?

Wyciągnęła rękę po kopertę. Jej wzrok gwałtownie przeleciał po adresie, ale nazwisko nadawcy było jej zupełnie obce.

-Wejdźcie do domu – gwałtownie powiedziała Maria, odstępując od furtki i zapraszając ich do środka. – Nie stoi się z takimi sprawami na progu.

Stanisław i Kinga, wymieniając spojrzenia, weszli na podwórko. Wszędzie panował porządek, jakby Maria całe życie czekała na gości.

Po dziesięciu minutach siedzieli już przy stole. Maria postawiła czajnik i filiżanki.

-Poczęstujcie się – rzuciła krótko.

Siedząc naprzeciw, otworzyła scyzoryk i ostrożnie nacięła kopertę. Kinga zaproponowała:

-Może zostawimy panią samą z listem?
-Pewnie też jesteście ciekawi, co tam jest – uśmiechnęła się Maria. – A ja, szczerze mówiąc, boję się czytać to sama.

Stanisław głośno pociągnął gorącą herbatę. Kinga spojrzała na ojca z dezaprobatą, ale gospodyni tego nie zauważyła. Maria wyjęła list, rozłożyła kartkę. Jej oczy zaczęły biegać po tekście. Po chwili zbladła i osunęła się na krześle, ledwie oddychając. List opadł jej na kolana.

Kinga zerwała się, nie wiedząc, jak pomóc. Bała się iść szukać wody w obcym domu, ale w końcu zebrała się na odwagę i pobiegła do kuchni.

-Zaraz, pani Mario. Proszę chwilę poczekać. Przyniosę wody! Tato, wachluj ją! – krzyknęła Kinga przez ramię, omijając nieznane przedmioty.

W głowie miała tylko jedną myśl: co mogło być w tym liście?

W kuchni z trudem znalazła szklankę i nalała wody z kranu. Ręce lekko drżały, gdy wracała. Maria wciąż siedziała, ale już przyciskała list do piersi. Na jej twarz powoli wracały kolory.

-Proszę, niech się pani napije – cicho powiedziała Kinga, podając wodę.
-Dziękuję – Maria wzięła łyk. – Wybaczcie, iż was przestraszyłam. Już dobrze.
-Ależ skąd! To my panią tym listem zdenerwowaliśmy… – zawstydzony powiedział Stanisław, dalej wachlując ją ręcznikiem.
-Nie wiecie nawet, co zrobiliście – Maria spojrzała na Stanisława.

Kinga wpatrywała się w ojca jakby pytając, co narozrabiał. Ale ten tylko wzruszył ramionami – sam nie wiedział, co miała na myśli.

-Zmieniliście całe moje życie…

Maria wciąż wpatrywała się w Stanisława. W jej oczach była cała gama uczuć – od bólu po pogodzenie.

-To list od kochanki mojego męża… – zaczęła, z trudem dobierając słowa. Kinga otworzyła usta ze zdziwienia. – Wyobraźcie sobie, mieli romans, o którym nie miałam pojęcia.
-Nie domyślała się pani? – spytałaMaria zamyśliła się na chwilę, po czym uśmiechnęła się lekko i powiedziała: „Wiesz co, może i list był bolesny, ale teraz, gdy wiem prawdę, czuję dziwną ulgę, bo widzę, iż mimo wszystko nasze życie było prawdziwe i szczęśliwe, i to jest najważniejsze.”

Idź do oryginalnego materiału