O kotach, mężczyznach i kwiatach w wietrze…

newsempire24.com 19 godzin temu

„O kotach, mężczyznach i tulipanach…”

— Wyobrażacie sobie? Na dworze leje! — powiedziała Róża, stojąc przy oknie w biurze.

— Wiosna, czemu się dziwisz? — odparła praktyczna Natalia.

— No przecież dziś pierwszy marca. Ta zima już mnie zmęczyła. Tyle co choinka w Nowy Rok mnie cieszyła.

— Marzec jest zdradliwy — jeszcze śnieg może spaść, a mróz przywalić — wtrąciła najstarsza z kobiet, czterdziestopięcioletnia Wika.

— Rano, zanim dotarłam do samochodu, wywróciłam się. Siniak na udzie, iż aż strach. Do teraz boli. Chcecie zobaczyć? — Róża odwróciła się od okna.

— Nie trzeba! — odpowiedziały chórem.

— A nasza Lidka wiosną się nie cieszy. Patrzcie, jak pracuje, jakby była robotem.

— Róża, daj jej spokój — upomniała Wika.

— No dobrze, dobrze. Pomyśleć tylko, świat się zawalił. Mnie może trzech zostawiło, a żyję do dzisiaj.

Róża złapała karcące spojrzenie Wiki i odeszła od okna.

— No naprawdę. Facet odszedł. Nie umarł, nie zaginął, żyje i ma się dobrze. Trzeba się cieszyć za niego — ciągnęła Róża.

Lidka wstała i wyszła z pokoju. Minęło tyle czasu, a wciąż nie potrafiła o nim zapomnieć, pogodzić się.

Najpierw studiowała, nie było czasu w chłopaków. Myślała, iż zdąży, iż jeszcze ich w życiu spotka. Ale czas leciał, koleżanki wychodziły za mąż, rozwodziły się, znów wychodziły, a Lidka wciąż nie miała nikogo na poważnie.

Gdy poznała Pawła, sądziła, iż to to — prawdziwe uczucie, ideał, o którym marzyła. Zakochała się tak, iż nie wyobrażała sobie życia bez niego. Jakże była szczęśliwa, gdy jej się oświadczył, promieniała. Złożyli papiery w Urzędzie Stanu Cywilnego tak, by wesele wypadło przed samym sylwestrem, by choinka migotała na zdjęciach. Obiecała zaprosić wszystkie dziewczyny z pracy. Suknię już choćby przymierzyła.

Na początku grudnia Paweł nagle gdzieś wyjechał. Nie było go tydzień, nie odbierał telefonów. A gdy wrócił, wyglądał na zagubionego i winnego. Lidka od razu wiedziała, iż coś jest nie tak. Paweł zebrał się w sobie i wyznał.

Dwa i pół roku temu, jeszcze zanim poznał Lidkę, był w delegacji. Zawarł krótki romans z pewną dziewczyną. Może choćby coś jej obiecał, już nie pamiętał. Potem spotkał Lidkę i tamtą o niej zapomniał. A niedawno ta kobieta zadzwoniła i powiedziała, iż ma z nim syna, półtorarocznego.

— Wygląda jak dwie krople wody. — Paweł wbił palce we włosy. — Gdy go zobaczyłem, wszystko we mnie się przewróciło. Nie żebym ją kochał. Ale dziecko zmienia wszystko. Przepraszam, jestem winny. Nie wiedziałem…

Najpierw Lidka nie próbowała go zatrzymać. Chciała wierzyć, iż miłość pokona wszystko. Ale potem zdała sobie sprawę, iż nie chodzi tylko o syna. Mężczyzny dzieckiem się nie przytrzyma. Więc znaczy, iż uczucia do matki dziecka nie minęły.

Dwa lata byli razem, kochali się, snuli plany, marzyli o przyszłości, dzieciach. A tu nagle przeszłość przypomniała o sobie, zgłosiła prawa do niego. Lidka zrozumiała, iż nie zniesie tego, choćby jeżeli Paweł ją wybierze. Na jak długo? Kiedyś znowu zadzwoni, przyjedzie, będzie potrzebować pieniędzy, uwagi…

I Lidka go wypuściła. Ale co z nią? Jak żyć dalej? Marzenia runęły, a na ruinach nie zbuduje szczęścia. I jak teraz wierzyć mężczyznom? W każdym widzi oszusta i kłamcę.

W pracy zapominała, ale nocą wspomnienia dręczyły zranione serce.

Nieważne, jak bardzo kobiety walczą o równość — bez miłości i dzieci są nieszczęśliwe. Praca i kariera nie zastąpią rodziny. Sens życia to zostawić po sobie coś. I nie tylko zostawić, ale wychować godnie, z ojcem, z mężem. A Paweł już ma to „coś” — półtorarocznego syna. A Lidka jest zbędna…

I dlaczego jej się nie wiedzie? Trzydzieści dwa lata, a nie zamężna, choćby z nikim nie mieszkała na serio.

Róża jest już drugi raz zamężna. Wika od lat w związku, starszy syn na studiach. choćby pulchna Natalia wyszła za mąż rok temu. Tylko Lidka wciąż sama.

Dziewczyny próbowały ją swatać ze znajomymi ich mężów. Ale z żadnym nic nie wyszło. Jeden — porządny, ale serce milczało. Drugi — liczył na krótką przygodę. Trzeci — wciąż nie rozwiedziony…

A tu jeszcze ta wiosenna okazja. I po co ta cała szopka z kwiatami i prezentami? Kwiaty można dawać zawsze, z serca, a nie z kalendarza. Dobrze, iż to dzień wolny, nie trzeba iść do pracy, wychodzić na ulicę, by nie widzieć dumnych mężczyzn z bukietami mimoz i tulipanów z gumkami na pąkach, by się za wcześnie nie rozwinęły.

A żona w domu czeka na męża z bukiecikiem, rano haruje w kuchni, szykuje obiad. Potem przebiera się, siada do stołu i zerknie na tulipany, które w cieple rozkwitną i zwiędną, jak jej loki zrobione o świcie. Na męża, który pochłania schabowego z wódką, zerka w telewizor. Syn ledwo tknął jedzenie i zamknął się z komputerem. Ma swoje życie w sieci…

A jednak Lidka zazdrościła takiego szczęścia. Chciałaby, by i jej tak było. By rodzina była przy stole, bukiecik tulipanów w ten jeden dzień w roku…

Spojrzała w lustro nad umywalką. Nie brzydka, niczego jej nie brakuje. Więc gdzie to szczęście? A wszyscy szukają w niej dziury: za wymagająca, wybredna. Po prostu minął już czas szaleńczych zauroczeń, gdy z ukochanym i w chacie raj, gdy całe życie przed tobą, można się mylić, a potem naprawić błędy.

Ale w trzydziestce dwa nie chce się zaczynać od zera. A i facet po trzydziestce to nie chłopiec. jeżeli nie ma nic na swoim koncie, jak ma być głową rodziny? Jak weźmie odpowiedzialność za nią i dzieci?

Lidka odkręciła kran, zanurzyła dłonie, potem przycisnęła mokre ręce do policzków. Drażniące myśli ucichły. Osuszyła twarz papierowym ręcznikiem, poprawiła włosy i uśmiechnęła się do odbicia. Trzydzieści dwa to nie pięćdziesiąt, prawda?

Gdy wróciła do biura, kobiety nagle zamilkły. „Oczywiście, o mnie gadMężczyzna uśmiechnął się, wziął jej dłoń, a Lidka poczuła, iż może jednak warto dać szansę nowemu początkowi – może tym razem Kocos przyszedł pod jej drzwi nie bez powodu.

Idź do oryginalnego materiału