*Noworodzone szczęście*
Panie, przestań mnie prześladować! Mówiłam już, iż noszę żałobę po mężu. Niech pan mnie zostawi w spokoju! Boję się pana! prawie krzyczałam, tracąc cierpliwość.
Pamiętam, pamiętam Ale mam wrażenie, iż ta żałoba to bardziej żałoba po pani samej. Wybaczcie nie ustępował mój wielbiciel.
Przyjechałam do sanatorium, by odpocząć. Pragnęłam ciszy, śpiewu ptaków w lesie, a nie natrętnych zalotów. Mój mąż zmarł nagle, niespodziewanie. Potrzebowałam czasu, by pogodzić się z tą stratą.
Z mężem, Robertem, zaczęliśmy remont mieszkania, oszczędzaliśmy, odmawiając sobie wszystkiego, aż tu nagle Robertowi zrobiło się słabo, karetka nie zdążyła pomóc. To był drugi zawał. Po pogrzebie zostałam sama bez drugiej połowy i bez wyremontowanego mieszkania. Za to z dwoma nastoletnimi synami. Ręce mi opadały. Jak przez to przejść?
W pracy daną mi miałam voucher do sanatorium. Opierałam się. Nie chciałam choćby wychodzić z domu. Ale koledzy nalegali:
Nie pierwsza jesteś wdową i nie ostatnia. Masz dzieci. Trzeba żyć! Jedź, Ewa, odpocznij, uporządkuj myśli.
W końcu, z ciężkim sercem, pojechałam.
Minęło czterdzieści dni od śmierci męża. Ból nie ustępował.
W sanatorium zamieszkałam z wesołą dziewczyną, Kasią. Promieniała radością, co mnie irytowało. Nie chciałam dzielić się z nią swoim smutkiem. Po co miałaby to wiedzieć? Do Kasi zalecał się animator. Wiadomo w takich miejscach zawsze pełno samotnych, rozwiedzionych lub owdowiałych mężczyzn. Mnie nie oszukają Przestrzegałam Kasię przed nim. Pewnie żonaty, może choćby po raz drugi czy trzeci.
Kasia tylko się śmiała:
Oj, nie straszcie mnie, Ewo! Ja już nie taka naiwna
I nie taka naiwna wieczorami biegła na randki. Ja zaś tydzień przesiedziałam w pokoju. Czytałam książkę, choć nie pamiętam jaką, patrzyłam w telewizor, ale nie widziałam ekranu.
Pewnego ranka obudziłam się w doskonałym humorze. Wyjrzałam przez okno cudownie! Pomyślałam, iż przejdę się po lesie, posłucham ptaków, odetchnę świeżym powietrzem. I wtedy spotkałam go.
Zauważyłam go wcześniej w jadalni. Nie podobał mi się ten niski mężczyzna z bezczelnym spojrzeniem. Był o głowę niższy ode mnie. Brr Typ spod ciemnej gwiazdy.
Ale był zadbany, starannie ogolony, ubrany jak od święta. Przy każdym obiedzie kłaniał mi się przesadnie. Ja odpowiadałam ledwie skinieniem głowy. Z grzeczności. Aż w końcu podszedł do mojego stolika.
Smutno pani? zapytał aksamitnym głosem.
Nie odparłam szorstko.
Nie oszukujmy się, panienko. Na twarzy ma pani smutek. Może mogę pomóc? nie ustępował.
Zgadł pan. Żałoba po mężu. Jeszcze jakieś pytania? sięgnęłam po serwetkę, dając do zrozumienia, iż rozmowa skończona.
Przepraszam, nie wiedziałem. Współczuję. Ale może się poznamy? Jestem Wiesław spieszył się, jakby bał się, iż ucieknę.
Ewa mruknęłam i wstałam od stolika.
Od tej pory Wiesław przy każdym posiłku przysiadał się do mnie, wręczając mi bukiecik dzwonków. Rosły tu wszędzie. Nie ukrywam było mi miło. Ale nie zamierzałam wdzięczyć się w relacje. Po co?
Wiesław jednak nie rezygnował. Zaczął towarzyszyć mi na wieczornych spacerach. Co więcej specjalnie zakładałam buty na płaskiej podeszwie, by nie było widać różnicy wzrostu. Ale jemu najwyraźniej to nie przeszkadzało. Jego lśniąca łysina, niski wzrost niczego się nie wstydził. Zaczęłam podejrzewać, iż kobiet ujmował głosem. Nigdy nie słyszałam tak hipnotyzującego timbru. Chyba wpadłam w zastawioną sieć.
Zaczęliśmy chodzić na dancingi, jeździć do miasta po owoce Wiesław próbował namówić mnie do swojego pokoju. Ja, jak zahipnotyzowana, nie ustępowałam.
W końcu przypomniał mi:
Ewuniu, jutro wyjazd. Może wpadniesz do mnie wieczorem na herbatę? Hm?
Zastanowię się odparłam wymijająco.
Nadszedł ostatni wieczór. Postanowiłam nie robić mu nadziei, ale też nie odmówić. Wiedziałam, jak to się skończy
Stół był pięknie nakryty, pełen smakołyków. Pewnie pożyczył zastawę z jadalni pomyślałam z uśmiechem. Wiesław podał mi krzesło. Nagle pojawiło się szampan.
Zaczynamy, Ewciu? Nie wiem, jak jutro się rozstać Zostaw adres. Na pewno przyjadę powiedział smutno.
Zapomnisz nazajutrz. Znam was, mężczyzn. Za co pijemy, Wiesiu? byłam gotowa na wszystko.
Nie domyślasz się? Za miłość, Ewuniu, za miłość! wzniósł toast.
Rano obudziliśmy się w objęciach. Boże, czemu opierałam się jak ciasteczko przez cały pobyt? Dlaczego nie przyszłam od razu? Tyle czasu straconego! Jednym słowem zakochałam się jak dziewczyna. A dziś trzeba pakować walizki i wracać do domu.
Pożegnałam się z Kasią. Siedziała na łóżku i płakała.
Co się stało? spytałam.
Jestem w ciąży, Ewo. Nie wiem, od kogo szlochała.
Ten twój animator? próbowałam dociec, kto jest ojcem.
Nie wiem Poznałam jeszcze jednego Z sąsiedniego domu wczasowego. Żonaty tłumaczyła się doświadczona Kasia.
Oj, Kasiu Zadzwoń do rodziców. Niech przyjadą, rozwiążą to. Jak oni cię tu samą wypuścili? Chodźmy do dyrektora. Może coś poradzi mówiłam stanowczo.
Kasia wybiegła z pokoju w łzach. Tak, dziewczyno, jeszcze się nażresz gorzkiego chleba z takimi uwodzicielami
Spakowałam się. Nie chciałam wyjeżdżać. Te dwadzieścia cztery dni wszystko tu stało mi się bliskie. Zwłaszcza Wiesiu
Podjechał autobus. Wiesław przyszedł mnie odprowadzić, z bukietem dzwonków w dłoniach. Zaczęłam płakać, przytuliłam go mocno. I